sobota, 22 listopada 2014

Powitajmy Kate!


Imię: Kate
Pseudonim: Katie
Płeć: Wadera
Wiek: 1 rok
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Łowca
Głos: -
Charakter: Kate jest...Pomysłową i dość ześworowaną waderą. Wyglada na nieśmiałą i zamkniętą w sobie, ale w rzeczywistości taka nie jest. Owszem, czasem ma swoje humory, ale to tylko czasem. Jest uparta, zabawna i kocha śpiewać. Czasem przez swoje głupie zachowanie zostaje ganiona przez wilki od niej starsze. 
Żywioł: Dusza
Moce:
Sprint
Niewidzialność
Physical Pain
Rodzina: Matka- Sicra Ojeciec- Devon
Partner: Szuka
Zauroczenie: Mango
Potomstwo:-
Historia: Pewnego razy była z watahą na polowaniu.Była jedną z tropicielek.Wywęszyła zająca i pobiegła za nim,ale...Zgubiła resztę. Wycie i zawodzenia nie pomogły. Została skazana na tułaczkę po świecie.

Od Jenny

Leciałam w kierunku nieznanych mi dość dokładnie gór. Moją uwagę przykuło małe jeziorko. Na prawdę, maleńkie. Postanowiłam się tam zatrzymać i przyjrzeć się mu z bliska.



Z bliska jednak okazało się większe, niż mi się to wydawało. Przysiałam na jednej z gałęzi i zaczęłam nucić piosenkę, którą śpiewała mi matka, gdy byłam szczenięciem. Śpiewałam, dla swego nienarodzonego dziecka. Z każdym dniem mój brzuch rósł. Z kazdym dniem czułam, że to się zbliża. Z jedenj strony strasznie się bałam, a z drugiej byłam szczęśliwa, że nie będę już sama. Spojrzałam w odbicie wody. Bardzo przypominałam moją mamę. Byłyśmy takie same, nie tylko z charakteru, ale i z wyglądu. Niesety, umarła. Ta wiadomośc dotarła do mnie tak późno...
Postanowiłam zostać tam na noc. Już miałam zejść na ziemię i położyć się pod drzewem, kiedy usłyszałam szelest. Zza krzaków wyszedł basior.

<Basiorze?>

Od Radioactive CD Phantasmy

-Tia...Jak chcesz.-Powiedziałem odchodząc w siną dal.
Wyruszałem do watahy, z którą łączą nas nie przyjemne stosunki. Nawet pare wilków przez to ucierpiało! Zaganiali do nas Natów, a ja ten problem musiałem rozwiązać sam. Nie było innej ady, niż wyruszenie w samotna wyprawę. Przechodziłem koło ich granic. Wolałem je obejść i nie robić zamieszania. Potem tylko najkrótszą drogą do starego dębu, gdzie ma się odbyć zebranie. Przystanąłem pod drzewem i w jednej chwili spadła na mnie jakaś wadera. Siedziała na drzewie, a co gorsza- To była ta sama, którą widziałem niecałe pół godziny temu.

<Phantasma?>

Od Radioactive CD Mango

Basior się obraził. Trudno. Krokodyl za mną. Wskoczyłem czym prędzej na drzewo i usiadłem na gałęzi. Ok,teraz czekać az ta bestia się nami znu...Jaki ja jestem głupi!
-Adree!-Zawołałem.
-Kto?-Zaciekawił się Mango.
Przed nami wylądowała smoczyca, która przepłoszyła krokodyla. Poczciwa gadzina.

<Mango?>

Od Mango cd Radioactive

- Ej ! Gdzie leziesz ?!- Krzyknąłem do Radioactiva.
- Jak najdalej od tego dinozaura ! Choć szybko !- Wołał do mnie Alpha.
Zeskoczyłem z drzewa wprost na łeb krokodyla.
- Witam serdecznie krokusiu ! A teraz Auf Wiedersehen !- Pomachałem nad nim łapką i skoczyłem w stronę Radioactiva...
Krokodyl nie dawał za wygraną i wciąż dreptał za nami. Dobiegłem już do Radioactiva.
- Właź szybko na drzewo !- Krzyknął.
Już miałem skakać, kiedy nagle odwróciłem się do Alphy.
- A co jeśli my to źle interpretujemy ? Może on chce się tylko przytulić ? A co jeśli to dziewczyna i jej się spodobałeś ? A może on, ona zgubił mamusię i chce żebyśmy pomogli szukać ?- Zasypywałem jak zwykle pytaniami...
Alpha w końcu nie wytrzymał i własnoręcznie wciągnął mnie na drzewo...
- Ej ! Foch Forever !- Powiedziałem do basiora i zadarłem głowę do góry...

> Radioactive ? <

Od Radioactive CD Mango

Mango wskoczył mi na głowe, a ja zrobiłem dwa kroki w lewo i potknąłem się o kawałek gałęzi. Razem z Mango przeturlałem się na drugi koniec dolinki, w której się znajdowaliśmy. Krokodyl człapał za nami. Mango wskoczył na drzewo i zawołał:
-Dylu dylu ty krokodylu!
Nie mogłem się powstrzymać od śmiechu. Ale nie czarujmy się. Przede mną stoi krokodyl. Rozejrzałem się na bok i zacząlem biec w kierunku lasu mędrców.

<Mango?>

Od Mango cd Radioactive

Wow... On się śmieje... Myślałem, że to moja robota, a tu proszę !!!
- Z czego się tak śmiejesz ?- Zapytałem.
- Z ciebie.- Odparł beztrosko.
- Ze mnie ! Osz ty... Ty... Ty... Tyfusie, ty...- Odpowiedziałem stając na tylnych łapach i wystawiając przednie łapy, tak jak to robią ludzcy bokserzy...
- Co ty wyprawiasz ?- Zapytał nie przestając się śmiać.
- Walcz jak mężczyzna !- Tutaj i ja już się podśmiewałem...
Chodzenie na tylnych łapach mi nie wyszło... Potknąłem się o wystający korzeń i upadłem na Radioactiva... Oboje przekoziołkowaliśmy się w dół. Kiedy już było po wszystkim krzyknąłem:
- Ja chce jeszcze raz !- Krzyknąłem i zacząłem się wdrapywać na górę.
Dobra zabawa nie była mi jednak dana... Alpha złapał mnie za ogon, a łapą pokazał to:


- Skąd tu się wziął krokodyl ?!?!- Krzyknąłem i wskoczyłem Radioactiv'owi na głowę (dosłownie)...

> Radioactive ? <

Od Shanelle CD Radioactive

Wilki nie powinny obchodzić świąt No przynajmniej takie jak ja...Nudzi mnie wspólne wycie i zbiorowe polowanie -,- poszłam więc na spacer ale zatrzymałam się jak zobaczyłam jakiś dziwny kształt na niebie, przechylilam łeb ze zdziwienia.ale ruszyłam w tą stronę,zmuszając mięśnie do większego wysiłku.
***
Znalazłam jakiegoś wilka, leżał, chyba był nieprzytomny-Radioactive nieprzytomny??? I co on tutaj robił sam a nie z innymi wesołymi wilkami???zarzuciłam go na grzbiet i z trudem zanioslam do jaskini
-mógłbyś trochę schudnąć -szepnęłam z irytacją
Gdy go już doniosłam położyłam się obok i czekałam aż sie obudzi
Gdy minęło pół godziny basior sie obudził
-witam spiącego królewicza-zaśmiałam się
<Radioactive >

Od Radioactive CD Mango

-Emm...Tak i nie.
-Czyli?
-Czyli  tak,cieszę się,że cię widzę i nie,nie jestem głodny.
-W porządku. To gdzie się wybierałeś?
-Ja zmierzałem do Lasu Mędrców.
-O! Mogę iść z tobą?
-Emm...Tak.-Powiedziałem i poszedłem w stronę lasu.
Mango skakał za mną i zbierał kwiatki. Znowu. A ja po prostu szedłem i od czasu do czasu wybuchałem niekontrolowanym śmiechem.

<Mango?>

Powitajmy Ply!



Imię: Ply 
Pseudonim: Woli jak mówi się do niej po imieniu. 
Płeć: Wadera 
Wiek: 3 lata 
Hierarchia: Omega 
Stanowisko: Piosenkarka 
Głos: Brak 
Charakter: Miła,Inteligentna,Zabawna, Jest dość specyficzna potrafi w jednej chwili bawić się w najlepsze ,a po sekundzie siedzieć zapłakana. Kocha się bawić i to ją wyróżnia. Nie przejmuje się ranami. I chyba to tyle. 
Żywioł: Magia 
Moce: 
-Furia 
-Ice 
-X-ray 
Rodzina: Nie pamięta 
Partner: Szuka 
Zauroczenie: Brak 
Potomstwo: Ta... chciała by... 
Historia: 
Żyła blisko wioski ludzi. Któregoś dnia zobaczył ją myśliwy i strzelał do niej. Uciekła. Błąkała się po lesie dość długo (Bo aż rok!) Nie miała rodziny,przyjaciół,znajomych...nikogo. Miała tylko nadzieje że wreszcie kogoś lub coś znajdzie. któregoś dni zobaczyła pewną watahę i postanowiła do niej dołączyć... 

Od Mango

Polowałem na zające... Zaczaiłem się pod sporawym krzewem i... i... I wystrzeliłem spod niego jak poparzony ! Biegłem niemal tak szybko jak zając, nawet szybciej dlatego też szybko go złapałem i zabiłem... Szybko zatopiłem kły w tym delikatnym mięsie. Pyszności ! Pałaszowałem i po chwili z szaraka zostały tylko kości, które i tak były poobgryzane. Zacząłem się tarzać w trawie... Robiłem to tak nie uważnie, że po chwili staczałem się ze zbocza i wpadłem... Wprost pod łapy Radioactiva. Wstałem, otrzepałem się i (jak to ja) zacząłem wysoko skakać.
- Cześć ! Cieszysz się, że mnie widzisz ? Bo ja bardzo się cieszę ze spotkania ! Co tu robisz ?! Bo ja się tarzałem i spadłem do ciebie ! Jesteś głodny ?! Na górze mam kości !- Zadawałem te pytania baaardzo szybko, machając przy tym ogonem.
Basior przewrócił oczami i uśmiechnął się, a ja usiadłem...

> Radioactive ? <

Od Radioactive CD Avalon

-No,chodźmy już zanieść ten chrzaniony list do tego gościa bo to zaczyna mnie już wnerwiać.-Powiedziałem schodząc ze zwłok minotaura.
-Tak,masz rację.-Powiedziała wadera.
Ruszyliśmy wolnym krokiem w stronę jakiegoś zupełnie nieznanego mi lasu. Nie byliśmy już na terenach watahy. Byliśmy jakiś ładny kawałek za nią. Na niebie zauważyłem znany mi cień. Andree,smoczyca.
-Hej, a co powiesz na to, żeby polecieć tam na smoku? Moja smoczyca tam leci...

<Avalon?>

Od Avalon CD Radioactive

Zeskoczyłam z drzewa i złapałam za pierwszą lepszą maczetę elfa.
- Hej! To moje! - wrzasnął oburzony.
- Chyba już nie - wypowiedziałam niewyraźnie, gdyż trzymałam ostrze w zębach.
Ponownie wbiegłam na drzewo i obróciłam się, aby następnie wypuścić maczetę, która przeszyła klatkę piersiową maszkary. Ta zrzuciła Radioactive'a i machnęła ręką, strącając mnie z gałęzi. Słychać było tylko głuche uderzenie o ziemię.
Przez krótką chwilę nie mogłam sobie uświadomić co się stało, ale w końcu zdałam sobie sprawę z tego, że Miniek chce ze mnie zrobić miazgę.
Szybkim ruchem uciekłam jego pięści i zaśmiałam się szyderczo, jednak gdy zauważyłam moją obrożę z czarnym krzyżem pod drzewem, całkowicie zniszczoną, mój uśmiech zrzedł. Podbiegłam do rodzinnej pamiątki i zerknęłam na wygrawerowany napis "dla siostry".
- Poddajesz się? Młoda? - usłyszałam niski, potężny głos minotaura.
Zadrżałam, moje oczy zabłysły szkarłatnym światłem, a pazury u łap znacznie się wydłużyły.
- Mojej obroży się nie tyka - mruknęłam i spojrzałam na potwora krwistymi tęczówkami. Wściekłość rozbudziła we mnie siłę. Wpadłam w furię.
Byk cofnął się do tyłu, próbując uchronić się przed gniewem. Zawiał porwisty wiatr, a drzewa w pobliżu uniosły się ponad ziemię. Zanim starzec zdążył uprzątnąć swoje bronie, zalśniły i kilkoma sprawnymi ruchami wyostrzyły końce pni. Tak zrobione "włócznie" posłałam w kierunku bestii. Hybiłam, ale jedno jedyne drzewo wbiło się prosto w serce minotaura. Ten tylko się zaśmiał, ale szybko zamilkł, gdyż Radioactive skoczył na potwora i przegryzł mu tchawicę.

<Radioactive?>

Od Radioactive

Dzisiaj byłem wyjątkowo znudzony. Nie było z kim pogadać, wszyscy zebrali się na polanie, świętowali dzień basiorów. Ja natomiast siedziałem w jaskini i się nudziłem. Nienawidziłem się nudzić. Trzeba byłoby znaleźć sobie jakieś zajęcie...

* * *

Uciekałem przed ogromnym gadem. Wbiegłem na niewielką górę i zawyłem. Smok spojrzał się w moją stronę, a jego źrenice w ułamku sekundy stały się większe. Ruszył w moją stronę, natomiast ja ułożyłem ciało w pozycji bojowej. Uśmiechnąłem się do siebie.
-No,podejdź...-Wyszeptałem.
Gad był już blisko mnie. Jego łeb prawie stykał się z moją głową. Już miał otwierać paszczę, kiedy wskoczyłem na jego głowę, zbiegłem po długiej szyi na jego grzbiet. Smok warknął, natomiast ja złapałem się jednego z jego wielu rogów na grzbiecie.Gad rozprostował skrzydła i w jednym momencie wzbił się w powietrze. Wleciał w chmury, co bardzo zmniejszyło mi widoczność. Przymrużyłem oczy, a gad zaczął pikować wprost na ziemię.
- WooooHooo!- Krzyknąłem.
Nie było trudne teraz skoczyć i spróbować wylądować na łapach, ale... W końcu nie jestem kotem. Wdrapałem się w kierunku jego głowy i złapałem za rogi. Gęsta "grzywa" ograniczyła mi widoczność. Byliśmy już bardzo blisko ziemi i uderzenia w nią. Zrobiłem przerażoną minę. Smoczysko w ostatnim momencie rozłożyło skrzydła i znów poleciało w górę. Ulżyło mi. Chciałem sobie jeszcze trochę pożyć. Gad zrobił beczkę i w tym właśnie momencie z niego spadłem. I potem była już tylko ciemność. Kiedy się obudziłem, zobaczyłem tylko jakąś waderę.

<Wadero?>

Od Xain

Od pół godziny próbuję coś upolować. Nigdy mi to nie szło za szybko, ale też zawsze miałam coś na zapas, tak jakby mi się nie udało. Chyba będę musiała do tego wrócić... Trudno, musi mi się w końcu udać.
Po kolejnych piętnastu minutach w końcu mi się udało. Dwa króliki. Wzięłam się do jedzenia, byłam już głodna. Pozbyłam się obu momentalnie. Pp posiłku się na chwilę położyłam. Gdy się obudziłam, postanowiłam się przejść na spacer.
Śpiew ptaków, szum drzew, uwielbiam to. Nagle słyszę, że ktoś zaczął zbliżać w moim kierunku. usiadłam i czekałam, aż ten ktoś nadejdzie.

<< Ktoś...?>>

Od Radioactive CD Avalon

- A jakże.-Wyszeptałem.
Minotaur zaczął biec w naszym kierunku. Wbiegłem na jedno drzewo, a wadera na drugie. Minotaur najpierw podszedł do niej, ta uderzyła go łapą, wyrywając przy tym pazurami oko. Potwór cofnął się o dwa kroki i zaczął przeraźliwie ryczeć. Wszedłem głębiej, gdyż stwór cofał się prosto na drzewo, na którym siedziałem. Już miał na nie upaść, kiedy wskoczyłem mu na kark. Minotaur przestał najwyraźniej martwić się okiem, a zaczął próbować mnie stamtąd ściągnąć. Niestety, ale nie miał oczu z tyłu głowy i ciężko było mu mnie schwytać. Wykorzystałem to. Wgryzłem mu się w szyję.

<Avalon?>

Od Avalon CD Radioactive

- Bezimienny to silny mag, narzeczony nimfy Arcony, która została powieszona - zaczął - Po kilku latach okazał się, że to on sam zamordował swoją ukochaną, a jej serce trzyma w złotym kielichu. Zdradzę wam sekret, że jej serce było bardzo potężnym, magicznym artefaktem, dlatego ją zabił. I nikt nie wie gdzie on teraz jest, ale księgi twierdzą, że ukrył się w piekle - zakończył - A teraz, skoro się już dowiedzieliście... Muszę się was pozbyć.
- To po to wezwałeś Mińka - pomyślałam na głos i mocniej zacisnęłam kły na ostrzu - To może rzut kulo-ostrzem?
Obróciłam się dwa razy i wypuściłam miecz z pyska, który trafił minotaura w serce, jednak ten - ku mojemu zdziwieniu - dalej żył. Wyciągnął miecz z klatki piersiowej, po czym zaryczał.
- Pytanie za 100 punktów, po co nam to mówiłeś, skoro nie możemy tego wiedzieć? - spojrzałam na elfa. On tylko wzruszył ramionami i zaśmiał się głośno.
- Czyli zaczynamy zabawę - mruknęłam do Radioactive.

<Radioactive?>

Od Nighta CD Mango

Leżałem brzuchem rozplaszczony na ziemi. Jednak wyczułem , że to basior ze stada.
- Eee, zejdziesz ze mnie? - spytałem się.
- Taak - odpowiedział mi i zszedł ze mnie.
Wstałem i przyjżałem się nieznajomemu.
- Jak się nazywasz bo ja , Night. - nagle powiedziałem.
- Jestem Mango , sorrki , że na ciebie wskoczyłem... - powiedział.
- Może się zaprzyjaźnimy , ponieważ nigdy nie miałem przyjaciela , co ty na to? - spytałem go.

Od Mango

Byłem świeżo po polowaniu. Odpoczywałem na nagrzanej słońcem skale, w towarzystwie drzewców. Znaczy się... Ja leżałem, a one krążyły obok... Odkąd Stefcio mnie opuścił nie interesuje się nimi zbytnio. Chciałem się zdrzemnąć, ale jakoś nie mogłem. Wstałem ze skały, przeciągnąłem się i poszedłem na spacer. Po jakichś 5-10 minutach chodzenie mi się znudziło i zacząłem skakać...
Nuda przytłacza mnie bardziej kiedy o niej myślę więc... Nie będę myśleć !- Powiedziałem do siebie.
Zacząłem biec szybko jak poparzony i wpadłem na dwa znajome wilki...Dosłownie. Wprawdzie jednego znałem lepiej, a drugiego mniej, ale i tak na nich skoczyłem. Był to Radioactive i Avalon... Rozmawiali z... Elfem...
- Hej, hej, hej !- Przywitałem się skacząc.
- Witaj Mango... Jesteśmy odrobinę zajęci.- Powiedział Alpha.
- Właśnie...- Powiedziała wadera, spoglądając na Elfa.
- Ok...- Odskoczyłem ze zwieszoną głową...
Odwracałem się co jakiś czas... Tak dla efektu. No cóż... Po chwili zapomniałem już o całej akcji i zacząłem wysoooko skakać, coś tam podśpiewując... Po chwili wylądowałem na jakimś wilku...

> Ktosiu ? <

Od Radioactive CD Avalon

Ok...To wszystko było dość...Nienormalne. No tak, kolejny dzień w raju!
-Więc...Co teraz?- Zapytałem lekko zbity z tropu.
-Teraz?Emm...Starcze?
Elf spojrzał na waderę. Usiadłem, bo szykowało się na długą opowieść o "Bezimiennym". Miałem rację. Starzec zaczął opowiadać o tym...Kimś.

<Avalon?>

Od Avalon CD Amazukii

- Uważaj jak łazisz - zjeżyłam się.
- To ty na mnie wpadłaś - warknęła wadera o turkusowej grzywce.
- Ale Ty się tak nie śpieszysz - przyjęłam pozycję bojową.
- Ja przynajmniej nie jestem ślepa - wadera syknęła. Nawet nie zauważyłyśmy kiedy zaczęłyśmy zataczać kręgi warcząc groźnie. Krople deszczu opadały na nasze głowy. Porwisty wiatr targał futro. Błoto chlupało pod łapami. Wszystkie małe stworzonka pochowały się przed zimnem, a my dalej stałyśmy grożąc sobie kłami. Pomruki stawały się coraz głośniejsze.

<Amazuki?>

Powitajmy Devoo!


Imię : Devoo 
Pseudonim : Dev , Devan , Devis 
Płec : Basior 
Wiek : 4 lata 
Hierarchia : Omega 
Stanowisko : Zabójca 
Głos : Głos
Charakter :Devoo jest bardzo dziwnym i nietypowym wilkiem. Jest bardzo agresywny, nie czuły, bezpośredni i bezlitosny. Płacze krwią (jak każdy wilk rasy Mara) chodź nigdy mu się to nie przytrafiło. Nie do pomyślenia by jakaś istota posiadała taką zawiść i nienawiść jaką posiadał on. Nawet największa tragedia nie była w stanie zmusić go do uronienia łzy lub rozpaczaniem nad czyjąś dolą. Dla wrogów i obcych był jak maszyna do zabijania. Brutalny, agresywny i niewyobrażanie odważny. Nie boi się śmierci, bo to tylko "Zmiana Światów". Ma niewiarygodnie rozwinięty umysł i psychikę. Jest wulgarny i tajemniczy, umie wykończyć psychicznie. Przestraszenie Devoo jest niemożliwe i niewykonalne. Budzi respekt już samym wyglądem 
Żywioł : Kineza ( Umysł) 
Moce : Nie mówi o nich byle komu... 
Rodzina : Po co mu rodzina ? 
Partner : Czy taka maszkara jak ja zasługuje na partnerkę ? 
Zauroczenie : Jest taka jedna 
Historia : Urodził się w watasze Wilczych Umysłów. Zakochał się w swoim wrogu. Zdradził watahę i został skazany na śmierc. Mimo to nadal żyje i szuka dla siebie miejsca na ziemi.

Od Amazukii

Obejrzałam się jeszcze raz. Zapach starej watahy miał coś w sobie. Na zawsze pozostanie w moim sercu, chyba, że o nim wcześniej nie zapomnę. Zaśmiałam się i już ruszyłam przed siebie. Wdrapałam się na pierwsze lepsze drzewo.
- W która stronę można iść?- powiedziałam do siebie, rozglądając się. Skoczyłam na drugie drzewo. W sumie, nieważne. Idę by iść. Po co siedzieć w miejscu, jak można pozwiedzać inne tereny. Skakanie po drzewach jest takie ekscytujące, jeszcze gdy się spada. Nabrałam powietrza i ruszyłam dalej. Chmury schowały słońce.
- Będzie padać.- powiedziałam, zerkając w górę. Czemu akurat teraz. Cóż, podróż będzie urozmaicona. Nie da się ukryć, deszcz luną na ziemię. Liście, po których biegłam zrobiły się mokre i śliskie. Po paru skokach spadłam na ziemię. Wstałam i otrząsnęłam się. Upadek dało się wytrzymać, lecz resztę podróży spędziłam na ziemi. Bieg nie był jakoś mocno wyczerpujący. Przerwa jednak była potrzebna. W jej czasie jakiś ktoś, wbiegł we mnie. Czy już naprawdę nikt mnie nie zauważa.
- Co robisz?- warknęłam na przeciwnika.

< Ktoś dokończy?>

Od Avalon CD Radioactive

- Nie wiem - usiadłam na trawie i zaczęłam oglądać kopertę. Stary pergamin szeleszczał w moich łapach. Nie było tam żadnego adresu czy sposobu jak się skontaktować z ów osobą. Tylko na środku pisało "Bezimienny".
- Czyli nic nie zdziałamy, wyrzuć ten lst i wracamy - powiedział Radioactive.
- Jak chcesz to sam wracaj, ja nie mogę - wstałam.
- Hę? - mruknął.
- Nic - rzekłam i rzuciłam się biegiem przed siebie.
"Skoro nie wiem gdzie znaleźć odbiorcę... Trzeba zasięgnąć po ostateczne środki... A mianowicie muszę...", pomyślałam, lecz nagle moją uwagę odwrócił żółto-zielony, toksyczny basior.
- Nie pozwolę ci zgarnąć całej zabawy - powiedział - Z resztą sama sobie nie poradzisz.
- Pfy! - prychnęłam.
- Co? - spiorunował mnie wzrokiem.
- Pstro - przewróciłam oczami i zatrzymałam się obok wielkiego, starego drzewa. Zastukałam w korę.
- Bawisz się w driadę? - basior spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Co to za hałasy? - z pnia wyszedł niski, stary elf - O! Witaj Avalon!
- Dzień dobry, starcze - dygnęłam.
- Świetnie, jeszcze się będziesz bawić w damę dworu - burknął Radioactive. Rzuciłam w niego sztyletem, który ze świstem przeleciał basiorowi koło ucha i wbił się w drzewo za Alphą.
- Spokojnie moja droga, a pan mógłby się trochę uspokoić, Avalon nie należy do najcierpliwszych - powiedział miło elfik.
- Zauważyłem to - odparł.
- Co was tu sprowadza? - spytał mędrzec.
- Ten list, czy możesz nam powiedzieć kto to jest ten Bezimienny? - podałam kopertę.
- Bezimienny? Czyli już wiecie... - szepnął.
- Co wiemy? - Radioactive wyciągnął mój sztylet z pnia, który zmienił się w wielki miecz, większy od niego samego - Co to jest?
Zaskoczony basior odskoczył na widok wielkiego ostrza.
- Nie mam chyba innego wyboru... - elf pstryknął palcami, a z ziemi wyłonił się ogromny minotaur.
- Cześć Miniek, jak było w Hadesie? - podeszłam do miecza, którym "bawił się" Radioactive i chwyciłam zębami za rękojeść.

<Radioactive?>

Od Nighta

Skakałem po gałeźach dość szybko. Po jakiejś godzinnej wspinaczce byłem na miejscu!
Chwyciłem liść i kolejną godzinę poświęciłem zejściu. Gdy byłem na ziemi rzuciłem , dziękujący wzrok w niebiosa. Brakowało mi jeszcze 4 liści by remisować z Immortalem, a pięciu by prowadzić. Teraz ruszyłem w stronę lasów Mędrców....

Od Nighta

Kiedy byłem nad Morskim Oku , zauważyłem nic innego niż ..... ZŁOTY LIŚĆ! Ale jest jedna przeszkoda , mianowicie jest on na samym czubku drzewa....
Zacząłem kombinować na szybkiego.... WYMYŚLIŁEM. Oddaliłem się nieco. Zacząłem biec jak najszybciej. Odbiłem się od kamienia i udało mi się wskoczyć na pierwszą gałąź.
Teraz wskoczyłem na drugą i zachwiałem się i... spadłem... ale nie zupełnie , ponieważ złapałem się gałęzi i podciągnełem się i znów byłem na gałęzi..

Dzień Basiorów!

Życzymy wszystkiego dobrego wszystkm basiorom w WPP!

~Zespół administracyjny WPP

Od Radioactive CD Avalon

Stałem nad nieprzytomną waderą. Wyciągnąłem ją z wody na czas. Położyłem się obok,wysłuchując, czy żaden człowiek nie idzie. Było bezpiecznie. Patrzałem się w niebo. Bezchmurne. Avalon w jednej chwili zerwała się na równe nogi.
-List!-Wykrzyknęła.
-Co?
-List! Muszę zanieść list!
Wadera odwróciła się i podniosła z ziemi skrawek papieru.
-Co się stało?Jaki list?Skąd ty to masz?
-Byłam w jakimś...Pomieszczeniu. Tam był kamień. Dotknęłam go, i wyłoniły się cztery lustra. W każdym z nich była kobieta, trzy zostały uduszone, a jedna, zanim również zmarła, poprosiła mnie o dostarczenie listu. Pomożesz mi, prawda?
-Emmm...Nic z tego nie zrozumiałem, ale tak.
-W takim razie...
-W takim razie gdzie?-Zapytałem przekrzywiając głowę na bok.
Uśmiechnąłem się i czekałem na odpowiedź.

<Avalon?>

piątek, 21 listopada 2014

Od Avalon CD Radioactive

Zanim dotarliśmy do ów lasu, zdążyły mi powrócić wszystkie siły, a zmęczone oczy bezbronnej waderki zmieniły się w dwa kamienie szlachetne, które promieniowały pewnością siebie.
W Lesie było strasznie duszno i... Nie umiem tego określić. Magicznie? Tak, to chyba będzie odpowiednie słowo. Nie wiem czemu, ale czułam się jakoś słabo oraz beztrosko, a jednocześnie władała mną złość... Co to za przeklęty las?

***

- A to co za miejsce? - wskazałam łapą na wielkie, lazurowe jezioro otoczone jasnoróżowymi drzewami.
- Jezioro Morskiego Oka - mruknął basior - Ale lepiej się do niego nie zbliżać.
- Nie zbliżać się do niego, powiadasz? - ruszyłam w kierunku wody, całkowicie ignorując słowa Radioactive'a.
- Avalon? Co ty wyprawiasz? - poszedł za mną - Mówię, że to niebezpieczne.
Nie odpowiedziałam.
- Dobra! Jak chcesz umrzeć to idź - wzruszył ramionami.
Podeszłam do brzegu i spojrzałam na zwierciadło wody. Delikatne zmarszczki falowały na powierzchni, niczym materiał utkany z pajęczyny.
Nagle w lustrze ukazało się wielkie, przekrwione, popękane oko. Patrzyło na mnie zdziwione, a ja na nie.
W pewnym momencie wskoczyłam do jeziora. Płynęłam machinalnie na samo dno. Łapy same mnie tam prowadziły, jakby zostały zahipnotyzowane.

***

Stanęłam przed wielkimi, ozdobnymi drzwiami. Pchnęłam je lekko i wpadłam do ciemnej komnaty urządzonej z przepychem, a na samym środku widniał wielki kryształ w kształcie piramidy.
Nabrałam powietrza w płuca i odetchnęłam, po czym podeszłam do kamienia.
- Dotknij mnie... Dotknij... - mówił. W końcu dałam się skusić i położyłam na nim swoją łapę. Kryształ osunął się z ołtarzyka. Zaczął lewitować. Dosłownie.
- Co do... - nie skończyłam, albowiem spod ziemi wyłoniły się cztery zwierciadła. W każdym z nich była kobieta. Śmiały się, lecz nagle ich szyje owinęły sznury, które po upływie kilku sekund zacinsęły się dusząc kobiety. Zaczęły krzyczeć i się szarpać, ale pnącza nie puszczały, wreszcie doszło do tego, że umarły... Tylko jedna dalej łkała i patrzyła się na mnie.
Ostrożnie przysunęłam się do lustra, po czym dotknęłam go łapą. Kobieta przemówiła:
- Czy mogę cię prosić o pomoc?
- Tak - skinęłam.
- Weź, proszę, list, który leży pod lustrem i podaj go memu przyjacielowi, potężnemu magowi... To ważne... - szepnęłam i zniknęła płacząc. Sięgnęłam po starą, pogniecioną kopertę zaadresowaną do... Bezimiennego!
- Co się ze mną dzieje?! Po co w ogóle jej pomagam!!! - wrzasnęłan rzucając listem. Mruknęłam coś pod nosem i skierowałam się do wyjścia, lecz magiczne łańcuchy związały moje łapy.
- No to pięknie... - szepnęłam.
- Obiecałaś! - rozległo się głośne łkanie.
- No już nie rycz! Zaniosę ten durny list - burknęłam i chwyciłam papier.

<Radioactive? Szykuje się przygoda! ^.^>

Od Radioactive CD Avalon

-Emm...Tak.-Powiedziałem obojętnie.-Może pokazać ci tereny?-Chciałem być miły,ale ostatnio mam zły nastrój.
-Z chęcią.-Powiedziała Avalon.
Wadera wstała i przeciągnęła się.
-To może zacznijmy od lasów.A konkretniej od lasu Mędrców.
-W porządku.Prowadź.
Ruszyłem wolnym krokiem w stronę połnocy,gdyż tam był owy las.Doszliśmy tam w przeciągu godziny.

<Avalon?>

Od Avalon CD Radioactive

Otworzyłam powieki i zamrugałam zdziwiona, że nie ma nade mną błękitnego nieba, ani ludzi, ale jest kamienna ściana. Rozejrzałam się dookoła.
- Kim jesteś? - spytałam cicho, chciałam, aby zabrzmiało to stanowczo, ale ból ogarnął moje ciało, a zmęczenie usypiało zmysły.
- Radioactive - mruknął zielony basior z "toksycznymi" znakami na futrze - A ty? I co robisz na terenach mojej watahy?
- Avalon, a co tu robię? Wędruję, szukam - odparłam i wstałam z mchu. Trochę się chwiałam, ale dałam radę ustać. Łapą wytarłam krew z pyska, którą się zadławiłam po oberwaniu kulką w grzbiet.
- Więc mówisz, że to Twoja wataha? - odgarnęłam niesforną grzywkę, odsłaniając zmęczone oczy.
- Tak - basior również się podniósł, po czym zerknął na mnie kamiennym wzrokiem. Był wyższy niż mi się wydawało...
- Może mogłabym się przyłączyć? - uniosłam swoją głowę i spojrzałam mu zuchwale w oczy.

Od Radioactive CD Avalon

  Byłem na polowaniu. Już miałem zaczaić się na zająca, kiedy usłyszałem strzał, a potem ludzkie odgłosy. Jakiś warkot. I nagle wszystko ucichło. Natychmiast zakradłem się w tamto miejsce.
 Zauważyłem waderę. Miała postrzelony bok. Krwawiła. Podszedłem do niej. Była nieprzytomna. Oddychała. Na szczęście nie stanowiło to aż tak dużego zagrożenia dla jej życia. Ważne,że ludzie odeszli. Z ciężkim wysiłkiem wziąłem waderę na grzbiet i zaniosłem do jaskini. Położyłem ją na mchu. Położyłem się obok i zaczekałem, aż się wybudzi.

Pawitajmy Amazukii!




Imię: Amazukii
Pseudonim: Zu
Płeć: Wadera
Wiek: 3 lata
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Strateg
  Głos
Charakter: Zu jest pełną energii waderą. Nie usiedzi w miejscu. Często ma dzikie i szalone pomysły. Zawsze idzie na całość. Ze wszystkiego się śmieje. Może być poważna, lecz tylko przez chwilę. Zadziorna. Ciekawska, przez co zawsze wtyka nos w nieswoje sprawy i dlatego ma często kłopoty. Kocha biegać po drzewach, nie po ziemi. Lubi przestrzeń, gdyż ma klaustrofobię.
Żywioł: Noc 
Moce: 
~ Cosmo
~ Nocna Wizja
~ Wytrzymałość
Rodzina: Już dawno nie ma ich na tym świecie.
Partner: ~~~~~~
Zauroczenie: ~~~~~~
Potomstwo:
Historia: Urodziła się w niewielkiej watasze. Nie było tam spokojnie, gdyż ciągle były wojny. Nic to jednak dla niej i jej brata nie przeszkadzało. Bawili się świetnie, zabijając wrogów. Niestety wojny ucichły. Matka z ojcem poumierali z chorób. Jej brat został poturbowany przez niedźwiedzia. Już nikogo nie miała. Ciągle się nudziła. Gdyby przynajmniej były wojny, a tu nic. Była zbyt znudzona tym wszystkim, więc odeszła.

Od Silver

Jestem nowa, więc postanowiłam trochę pozwiedzać. Poleciałam na łąkę Chmur i aż zaparło mi dech w piersiach z wrażenia. Wzleciałam jak najwyżej w same chmury bo tam czuje się najlepiej, leciałam z jednej chmury w drugą. Nagle zatrzymałam się i spojrzałam w dół, ktoś tam latał tak jakby czegoś szukał, więc podleciałam bliżej i powiedziałam:
- Cześć
- Cześć
- Jestem Silver nowa w watasze, a ty?
- Jestem Immortal, dla przyjaciół Imm
- Czego szukasz jeśli można wiedzieć, może ci pomogę
- Szukam złotego liścia, bo biorę udział w konkursie na Gamme
- Aha, nic nie wiedziałam, że jest jakiś konkurs
- Bo jesteś tu nowa a konkurs już się zaczął
- Jak byś chciał to mogę ci pomóc o przy okazji byśmy się bliżej poznali bo nikogo tu nie znam, co ty na to?
- ...

Od Crystal

- Jest tutaj kto?- zapytałam wchodząc do lasu.
Nagle usłyszałam szept. Odwróciłam się gwałtownie, Zobaczyłam waderę..
- Hej..- pisnęłam , bo wadera nie wyglądała miło..
- Czego chcesz? Wiesz, że ja nie jestem z tej twej watahy?!
- Nie bądź zła. A z kąt jesteś?
- Niech Cię to nie obchodzi!
Postanowiłam zareagować. Nie chciała po dobroci, niech będzie po jej języku:
- Wracaj na tereny swojej watahy!
- O jaka nagle odważna..?
- Tak!- warknęłam.
Wadera rzuciła się na mnie. Zaczęłam uciekać. Nagle stanęłam w ślepą uliczkę. Wadera już miała mnie rozszarpać ale nagle skoczyłam na nią. Przydusiła mnie do ziemi.. . Nagle wyskoczył pewien basior..
- Wracaj na swą watahę ! - Krzyknął.
- A bo co?
Rzucił się do walki. Po jakiś 5 minutach było po wszystkim.
- Dzięki.- Powiedziałam.
- Nie ma sprawy. Jesteś tu nowa, tak? Bo nie widziałem Cię wcześniej.
- Tak, owszem jestem nowa.Nazywam się Crystal, a ty?
- Ja jestem Mango.
- Aha... czy możesz mnie oprowadzić po innych terenach niż ten las?
-Tak.
Zaczęliśmy wędrówkę.

Od Avalon

Siedzę skulona w cieniu, nic nie warta, zapomniana. Deszcz gra melancholijnie i ślicznie na rynnie. Zimny, południowy wiatr tańczy pośród ulic, niosąc ze sobą wszystkie łzy. Moje oczy bezwiednie lustrują ludzi, którzy biegną przez mokre ulice próbując zakryć głowy czym tylko popadnie, a ja skryta we mgle, nie widoczna, oglądam tą pełną tajemnic krainę.
Wtem podnoszę się, ruszam przed siebie, przyspieszam, biegnę, coraz szybciej, szybciej i szybciej, nagle staję, zamykam oczy i widzę świat, lepszy świat, świat, do którego zmierzam...

***

Szłam przez las pełen zieleni. Mleczna, delikatna mgła unosiła się nad ziemią. Promienie królewkiego oka przebijały się przez białe "zasłony" tworząc strugi światła. Pajęczyny, które odrobinę przypominały ażurowe serwetki, oblegały drzewa i uginały się pod ciężarem kropel rosy.
Jedyne co mi przeszkadzało, to zwierzęta chowające się na mój widok.
Patrzyłam z politowaniem na te biedne pyszczki pełne strachu. Aż miałam ochotę popełnić samobójstwo na samą myśl, że je przerażam.
Nagle zza krzaków wyskoczyli ludzie. W dłoniach trzymali strzelby i mierzyli we mnie, lecz zanim kulka zdążyła dosięgnąć mego serca, odsunęłam się na bok. Niestety byłam zmęczona po długiej wędrówce i drugi łowca zaskoczył mnie od tyłu. Wytrzelił z wiatrówki. Ślepak (tutaj nabój) przeszył mój bok na wylot.
Padłam na mech, a z rany zaczęła sączyć się obficie krew.

<Ktoś może uratuje?>

Od Luny

Jeszcze chwila i już mam szósty złoty liść!!! Byłam w niebo wzięta i chyba na prowadzeniu. Odetchnęłam głęboko i poszłam z Tamorayn`em w kierunku watahy. Już dochodziliśmy ,gdy koło Nas jak z pod ziemi zjawił się Radioactive.
-Hej Radioactive. -Powiedziałam wesoła.
-Hej Luna. Kim jest Ten basior?
-To Tamorayn chciał dołączyć...
-Niech będzie ,ale bierzesz za niego odpowiedzialność... -Był chyba nie w humorze ,ale trudno.
Poszłam w swoim kierunku ,a Tamorayn za mną. W końcu odezwał się:
-Luna tak?
Przytaknęłam. Po chwili dodał:
-Skąd znasz moje imię? I czemu sądziłaś że nie żyję? I po co ci złote liście???
Zasypał mnie stosem pytań więc odpowiedziałam w skrócie:
-Znam bo... ,znam widziałam cię prawie martwego ,a złote liście na konkurs.
-Aha...
Nagle zobaczyłam coś świecącego...

Od Luny

Nie wiedziałam co zrobić. Zawyłam. Miało to znaczyć że biegnę za nim. Tamorayn chyba mnie usłyszał bo biegł kawałek za mną. Prawie dorwałam skuba*ca ,ale liść mu wyleciał i porwał go wiatr.Pobiegłam za liściem ,a Tamorayn biegł za mną. Nie mogłam złapać tego liścia. Prawie ,prawie go złapałam ,ale... poślizgnęłam się i wpadłam do jakiejś jamy. Wyszłam z niej po kilku minutach. Biegłam dalej za tym złotym liściem ,a Tamorayn za mną...

Od Luny

-Tamorayn zaczekaj chwilę. -Powiedziałam.
Niestety kiedy już miałam złapać liść zabrał go zając. Nie mogłam wytrzymać. Krzyknęłam do Tamorayn`a:
-Za nim!
I...rzuciłam się w pogoń za tym zającem. Tamorayn biegł kawałek za mną już go doganiałam ,ale skubaniec wszedł do swojej norki. Zaczęłam kopać. Tamorayn pomógł mi kopać. Już prawie go dorwała ,gdy... głowa mi utknęłam w norce. Tamorayn pomógł mi wyjść. Usiadłam koło norki. Tamorayn poszedł coś upolować. Nie mogłam uwierzyć że go spotkałam. Nagle zając wybiegł...

Powitajmy Silver!


Imię: Silver 
Pseudonim: 
Płeć: wadera 
Wiek:3 lata 
Hierarchia:Omega 
Stanowisko:Patrol Nadziemny 
Głos: 
Charakter: Nieśmiała, ale jak kogoś dobrze pozna to gaduła. Odważna, dobrze wychowana, inteligentna. Wrażliwa na krzywdę bliskich, uwielbia tańczyć, pływać i latać w chmurach 
Żywioł: Natura 
Moce: 
- Latanie, 
- Uleczenie - potrafi uleczyć innych 
- Weather - władza nad pogodą 
Rodzina: człowiek, który ją wychował 
Partner: szuka 
Zauroczenie: 
Potomstwo: 
Historia:Gdy była mała znalazł ja człowiek i zabrał ze sobą do domu i wychował. Zaprzyjaźniła się z nim, był dla niej jak matka. Wszystkiego jej nauczył tego jak polować, latać, walczyć i przetrwać. Uwielbiali podróże. Właśnie podczas jednej z ich podróży wypatrzył ich łowca trofeów. Chciał za wszelką cenę dostać Silver i w nocy ich zaatakował. Silver nie wiedział co się dzieje zauważyła, że jej przyjaciel nie żyje i nic nie mogła dla niego zrobić. Wpadła w szał i zabiła łowce i wzbiła się w powietrze. Leciała w chmurach, żeby jej nikt nie widział. Błąkała się po świecie zlatując na ziemie, żeby tylko coś zjeść i się napić i wtedy wypatrzyła watahę i postanowiła do niej dołączyć. 

Powitajmy Avalon!

Imię: Avalon
Pseudonim: "Wyjdź stąd!"
Płeć: Wadera
Wiek: 3
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Zabójca
Charakter: Avalon jest wredną oraz niezależną waderą, która uwielbia ryzyko i zawsze stawia na swoim, dlatego nawet nie próbuj jej do czegoś przekonać, bo jeśli ten pomysł nie przypadnie jej do gustu, to za żadne skarby świata nie ulegnie. Bywa nieobliczalna i agresywna, ale to wynika z tego, że życie dało jej w kość. Avi działa na własną rękę, nigdy nie prosi o pomoc, zwłaszcza jeśli chodzi o walkę. Dlaczego? Ponieważ boi się o życie innych, tak, dobrze przeczytałeś, martwi się o swoje otoczenie, szok, nie? 
Na pierwszy rzut oka wydaje się być nieśmiałą i milusieńką istotką, ale tak naprawdę jest twarda i nieugięta, czasem nawet zimna jak lód (ale to nie oznacza, że nie umie się śmiać). Szybko pochłania wiedzę oraz nowe sztuczki, które potem wykorzystuje w praktyce, szczególnie w pojedynkach.
Mimo tych nieprzyjemnych cech, Avi potrafi być dobrą przyjaciółką i zrobi wszystko, aby członkom watahy żyło się lepiej. To cała ona... Wierna, dobra, lecz i wredna. 
Żywioł: Chaos
Moce: - furia
- telekineza
- cosmo-wilk
Rodzina: Ach... Była... No właśnie... BYŁA...
Partner: Hahahahaha! Zaraz umrę ze śmiechu! Hahahahah!
Zauroczenie - Eeeeee... Nie
Potomstwo: Coraz głupsze te pytania...
Historia: Gdzieś, gdzie zachód styka się z wchodem żyła mała, urocza waderka. Miała rodzinę, przyjaciół oraz watahę, po prostu żyć i nie umierać. Wychowywano ją w zgodzie z naturą oraz bliźnimi. Przemoc była zakazana, a morderstwo! Za morderstwo idzie wygnanie, bo krzywdzić nie umieli. Avalon miała tam jak w raju. Niczego jej nie brakowało, nie czuła głodu, smutku ani złości... Jednak było to za piękne, aby mogło pozostać nienaruszone.
Wkrótce wszystko się zmieniło... Avi dokładnie nie pamięta co się stało, ale jedno utkwiło w jej głowie - ludzie. Ludzie oraz pożar, ogień, który wszystko zniszczył... I człowiek ze strzelbą... Potem... Była ciemność, a po ciemności... Proch i tułaczka pełna krwi, walki, łez, a po tułaczce - Wataha Południowych Puszczy, lecz było już za późno. Serce Avalon zostało zakute w łańcuchy i doszczętnie zniszczone przez świat.

czwartek, 20 listopada 2014

Od Shanelle

Jestem Nowa, wszyscy ciągle się na mnie gapią, nienawidzę tego. Poszłam więc przed siebie-może tam będzie trochę spokojniej?? Po piętnastu minutach,usiadłam na płaskim głazie , zamknęłam oczy i próbowałam usłyszeć odgłosy jakiejś zwierzyny-na próżno... Widocznie tutaj nie znajdę jedzenia, już chciałam wstać ale nagle coś usłyszałam (może to jakaś łania?)
Ale moje uszy wyłapały cichy śmiech odwróciłam się w ułamku sekundy i zobaczyłam jakiegoś wilka...

 <ktoś?>

Od Phantasmy

Urodziłam się... Dajmy sobie spokój. Kogo to tak naprawdę obchodzi? Nie ważne, przejdźmy do konkretów. Niedługo osiągnę wiek 13 lat. Nie jestem dokładnie pewna co do daty swoich urodzin, ale to już niedługo.
Stąpałam łapami po mokrej, przyjemnej trawie. Mijałam pudroworóżowe drzewa. Scena jak z bajeczki, no oczywiście nie biorąc pod uwagę jeziora, które urzekło mnie najbardziej. Zaintrygowana ciemną barwą tego zbiornika podeszłam bliżej.
- Nie radziłbym patrzeć w tamtą stronę. - usłyszałam czyiś głos za sobą.
Obróciłam się mozolnie i ujrzałam połyskującego na zielono basiora. Na jego pysku wymalowany był cwaniacki uśmieszek. Kąciki mojego pyska także uniosły sie w górę.
- Cóż za miłe spotkanie. Nie wiedziałam, że ktoś zamieszkuje te tereny. - uniosłam do góry brwi i próbując naśladować niewinny głos mówiłam dalej. - Niestety, nie przyjmuję rad od obcych, a Ty niepowinnieneś nawiązywać ze mną konwersacji, zwłaszcza jeśli nie wiesz kim jesteś. ALe w sumie. Kto by nie wiedział? - uśmiechnęłam się uroczo drwiąc z niego.

<Radioactive?>

Od Luny

Tak to z pewnością złoty liść!!! Byłam szczęśliwa. Biegłam jak dzika w jego kierunku... jeszcze tylko kilka metrów... trzy,dwa,jeden metr i już byłam złapałam go w locie! Tak miałam już pięć złotych liści! Nareszcie! Bałam chyba na prowadzeniu i zastanawiałam się dlaczego tak trudno je znaleźć... Po chwili z zamyślenia wyrwało mnie popchnięcie. Nie wiedziałam co to było. spojrzałam za siebie tam też nikogo nie było... wystraszyłam się ,ale jednak tak!!! To On! Nie wiedziałam że on w ogóle żyje! To był Tamorayn!!! Podbiegłam do niego i krzyknęłam:
-Tamorayn to ty? Jak to w ogóle możliwe? Przecież ja widziałam ty nie żyjesz? Oni cię zabili?! jak to możliwe że tu jesteś??? -Krzyknęłam na całe gardło.
Tamorayn patrzył na mnie jakoś dziwnie... Tak jakby mnie nie pamiętał... Spojrzałam na niego i powiedziałam:
-Chodź muszę ci kogoś przedstawić i o czymś powiedzieć.
-No...Dobrze. -Powiedział Tamorayn.
Poszliśmy ,ale po drodze zauważyłam złoty liść...

Od Luny

Ledwo oddychałam zaczęłam wspinać się po ścianie do góry... na początku mi to nie wychodziło ,ale po pewnym czasie znalazłam się do góry i wiedziałam co to było!!! To musiała być pułapka Natów ,albo ludzi... Rozbiłam wcześniejszą lodową osłonę przed workami na mięso. Porządnie się przeciągnęłam i byłam gotowa dalej szukać złotych liści. Nie szło mi to za dobrze chociaż kto wie? No trudno ,ale teraz właśnie w tej chwili zobaczyłam jak coś się świeci...

Od Luny

Ze ślizgałam się coraz bardziej. Próbowałam łapać się wszystkiego... Podciągać skakać ,ale zsuwałam się coraz bardziej. nie miałam już sił i wtem uderzyłam o ziemię ,ale tam było gorąco!!! Z trudem łapałam powietrze byłam tutaj:
https://jadwigasz.files.wordpress.com/2011/08/dsc_3449.jpg
Nie wiedziałam co to było za miejsce. Nagle chyba zemdlałam bo nie czułam nic i byłam tu:

Wszystko tam gadało. Ocknęłam się i byłam z powrotem w tej gorącej grocie bez powietrza...

Powitajmy Melanie


Imię: Melanie 
Pseudonim: Mell (Woli pseudonim od pełnego imienia) 
Płeć: Wadera 
Wiek: 3 lata 
Hierarchia: Omega 
Stanowisko: Patrol naziemny 
Charakter: Stara się być zimna i oziębła, lecz często ma chwile słabości.Tak naprawdę jest wrażliwa i delikatna. Ma "depresję" wewnętrzną. Nie boi się wystąpić w obronie słusznej sprawy. O swoich uczuciach mówi niechętnie. W miłości jest taktowna i delikatna. Musi się z kimś szczerze zaprzyjaźnić, a dopiero potem mocno zakochać. 
Żywioł: Cień 
Moce: Future, Ice Breath, Physical Pain 
Rodzina: Sei - ojciec, Lithium - matka (obydwoje nie żyja) 
Partner: Szuka 
Zauroczenie: ~ 
Potomstwo: ~ 
Historia: W swojej rodzinie była "inna" od urodzenia. Jej rodzice i rodzeństwo mieli białą sierść - wierzyli, że wstąpił w nią demon, przez to wataha ją odrzuciła. Za młodych lat była pomiatana, w starszych już latach nauczyła się walczyć. Niedługo potem w watasze pojawiały się niewyjaśnione morderstwa, wtedy uciekła. Błąkała się, mokła na deszczu i głodowała - aż dotarła do WPP

Od Immortala

Wiele wilków było na mnie wściekłych,że ja jako jedyny poprosiłem Radioactive o liście cóż,uważali że to niesprawiedliwe.A tak ciężko było samemu podjść?Nie.Ale nie chciałem się wykłócać.Zakopałem listki w lesie,tak,żeby nikt ich nie znalazł,a przynajmniej,żeby mnie nie kusiły.Wróciłem do jaskini i położyłem się spać.
Rano wybiegłem z jaskini szukać liści.Nie mogłem znaleźć żadnego.Ale się nie poddawałem.Zuważyłem coś błyszczącego.Znów w jeziorze!Natychmiast tam pobiegłem.Okazało się,że to jeden ze złotych liści.Czyli mam pięć.W porządku.Pójdę szukać reszty.

środa, 19 listopada 2014

Powitajmy Phantasme!


Imię: Phantasmagoria O'hara (Jej prawdziwe imię, które nie jest znane nikomu.)
Pseudonim: Phantasma, Murderotic, Satanica
Płeć: Wadera
Wiek: 13 lat
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Dowódca Zabójców
  Głos
Charakter: Krwawa istota o niezwykłej tajemniczości. Wyraża się w sposób filozoficzny i nigdy nie udziela prostych odpowiedzi. Wykazuje się ponadprzeciętną inteligencją przy konwersacji z innymi oraz kreatywnością w torturach. Kocha wiedzieć strach, ból i przerażenie przed jej osobą. Karmi się cierpieniem. Za każdym razem gdy słyszy iż diabeł ją opętał, odpowiada: Szatan chowa się przede mną w najciemniejszych zakamrkach, a zmarli przewracają się w grobach słysząc moje imię.
Żywioł: Śmierć
Moce: Trucizna, Poisoned Blood, Physicial Pain
Rodzina: Nie znana
Partner: Haha... Czy naprawdę wierzysz w tak naiwne uczucie jak miłość?
Zauroczenie: -
Potomstwo: -
Historia: Wataha. Szczęnię żyjące wśród innych. Nikt nie wiedział skąd się wzięło. Nikt nie przypuszczał czym się stanie. Nikt jej nie przygarnął, lecz wychowywali ją wszyscy. Samo zaczęło przezywać się Phantasma. Uznano to za jej prawdziwe imię, ale to tylko przezwisko, jedno z wielu. W wieku 2 lat zaczęła ujawniać swoje skłonności do psychozy. Zaczęło się od niewinnych tortur na mniejszych zwierzętach. Z początku karcono ją tylko za to, ale to nie pomagało. Wręcz przeciwnie. Ona z każdym dniem rosła w siłach, a inni nie zwracali na to uwagi. I to była ich zguba. Nie wiadomo co stało się z watahą, tą i następną, następną i następną. Potem dotarła tutaj.

Powitajmy Shanellle!



Imię: Shanellle 
Pseudonim: Nellie 
Płeć: wadera 
Wiek: 3lata 
Hierarchia: Omega 
Stanowisko: Szpieg 
Głos: - 
Charakter: przez swoją przeszłość shanelle stała się bardzo czujna i zamknięta w sobie, jednak gdy zdarzy się okazja by wyruszyć na polowanie lub na misję zawsze jest gotowa do działania, nie przepada za wszystkimi ale jeśli już kogoś polubi będzie gotowa oddać za niego życie. Zawsze ma swoje zdanie, rzadko się myli...choć na to nie wygląda uwielbia sprawiać ból zwłaszcza ludziom... 
Żywioł: magia 
Moce:. telekineza,hypnosis 
Rodzina: nie pamięta jej zbyt dokładnie... 
Partner: szuka 
Zauroczenie: - 
Potomstwo: - 
Historia: gdy była małą wilczycą, straszni ludzie napadli na jej watahę ale jej jakimś cudem nie zabili,została zabrana do domu największego myśliwego gdzie miała służyć jako maskotka dla jego córki, w związku z tym została wysłana na brutalne szkolenie by oduczyła się gryźć ludzi, była tam bita do krwi, ale na szczęście udało się jej uciec i trafiła tutaj. 

Od Vincenta CD Radioactive


- Hej a ty gdzie? - Zapytałem z uśmiechem
- Do jaskini a co? - Odwrócił się w moją stronę
- A to że chciałbym trochę poznać tą watahę a sam raczej jej nie rozpoznam prawda?
- Masz rację - Uśmiechnął się - To gdzie chcesz iść?
- No nie wiem. Ty wybierz kierunek. Ja nie wiem gdzie co jest.
- Ok. To może nad wybrzeże skał?
- A gdzie to?
- Niedaleko. Chodź to się przekonasz
- Ok
Szliśmy paręnaście metrów i jeszcze chwilkę. Chód był przyjemny i dużo się nim działo. Przez całą drogę rozmawialiśmy. Można powiedzieć że troszkę się zaprzyjaźniłem z tym wilkiem był całkiem sympatyczny. Nagle wilk powiedział
- Oto wybrzeże skał
- Wow jest tu całkiem fajne
- Całkiem?
- No może i wspaniale - Powiedziałem z uśmiechem
- Chodź usiądźmy
Poszliśmy na skraj całego wybrzeża. Usiadłem a zaraz potem basior. Mówił mi o wszystkich terenach watahy. Choć już trochę tu jestem to i tak wielu rzeczy nie wiem.
- To może zdradzisz mi jak masz na imię? - Zapytał wilk
- A co alfa nie wie jak mam na imię?
- No... troszkę mi się zapomniało
- Nic nie szkodzi. Vincent jeżeli zapomnisz to nic się nie stanie
- Jesteś bardzo miły aż za miły
- Em dzięki?
- To może trochę przeszkadzać
- Co takiego? Jestem po prostu miły. Dużo w życiu przeszedłem dlatego wolę być miły niż wredny
- Masz rację
- A to co teraz porobimy? Szczerze mówiąc trochę już mi się nudzi
<Radioactiwe?>

Od Luny

Skoczyłam do góry ponownie i wzięłam go. Wyważyłam drzwi domu tak by wyglądało na włamanie. Wybiegłam. Miałam cztery liście! Pobiegłam do watahy... do Tif... Kiedy już tam byłam zjadłam resztki z ostatnich dni i położyłam się spać. Rano obudziło mnie mocne uderzenie w głowę. To były nie wiem co. Przeklęci Naci. Wygoniłam ich i wzniosłam barierę lodową. Nagle łapy zaczęły mi się zsuwać. Krzyknęłam tylko:
-Co się tu do cho*ery dzieje?!

Od Immortala CD Radioactive

Byłem szczęśliwy.Miałem już...Dziewięć?Tak,dziewięć liści!Byłem na prowadzeniu.Wybiegłem z jaskini i poszedłem uczcić to osiągnięcie.Czyli szukac więcej liści.Te poszukiwania naprawde sprawiają mi wiele radości.Jest co robić.

Od Luny

Ludzie wyszli na zewnątrz. Byłam szczęśliwa ,a oni chwile rozmawiali po czym wzięli mnie do domu. Chyba nie mieli pojęcia co ich czeka ,ja niestety też... Ludzie rzucili mi kawałki mięsa. ,a ja jak gł*pia je jadłam by myśleli że jestem psem. No trudno takie życie. Jak chcesz te liście to musisz się starać i poświęcić. Bawiłam się z tymi ludźmi. Nie robili mi nic złego. W końcu poszli spać. Ja spałam na dywanie. tak niby spałam bo wstałam i próbowałam złapać ten liść. Niestety nie udało mi się to. Zawarczałam na niego ,ale on nie zszedł...

Od Radioactive CD Immortala

-Emm...Czekaj.
-Hm?
-Ja...Ja moge ci oddać moje liscie.Prowadzisz.Zasłużyłeś na nie.
-Serio?
-Tak.
-Dzięki Active!
Basior wyglądał na naprawdę szczęśliwego.

<Imm?>

Od Luny

Szłam dalej szukając złotych liści. Pomyślałam że może znajdę jakiegoś w ludzkich miastach. poszłam sprawdzić moją teorię i weszłam do dziwnej nazwy miejscowości ,a mianowicie:


http://www.bogatyelblag.pl/wp-content/uploads/2013/04/images-31.jpg

Zaśmiałam się dosyć głośno. Co to za nazwa? No mniejsza  tym. Zaczęłam szukać liści i zobaczyłam jednego w ludzkim domu. postanowiłam się tam zakraść i zwinąć im liść. Nie wiedziałam czy mam jakieś szanse. Postanowiłam więc udawać psa. Poszłam w stronę tego domu. Na szczęście padało i miałam szansę że wezmą do domu ,,biedne przemarznięte" zwierzątko. Podeszłam do ich bramy i głośno powtórzyłam:
-Hau! Hau!
Ludzie chyba mnie usłyszeli i zaczęłam skomleć...

Od Immortala CD Radioactive

-No...Słyszałem że...
-Że co?
-Że...Znalazłeś pięć liści...Możesz mi dać...Jednego?
-No...Raczej nie.
-A mogłbyś powiedzieć mi gdzie je znalazłeś?
-Nad Wybrzeżem.
-Dzięki.Zaraz tam pójdę i poszukam.Idziesz ze mną?
Usiadłem i czekałem na odpowiedź.

<Radioactive?>

Od Radioactive CD Immortala

-Chciałeś coś?-Zapytałem podnosząc głowę z ziemi.
-No...Mam już czwartego.Mogę ci go dać na przechowanie?
-Tak,jasne.
-Dzięki.
-Sprowadza cię do mnie coś jeszcze?
Byłem ciekaw.Może coś chciał?

<Imm?>

Od Luny

Wybiłam się z gałęzi w górę i byłam w gnieździe tego ptaszka. Wzięłam to co do mnie należało(złoty liść) i wyskoczyłam z gniazda. Świetnie miałam już cztery. Postanowiłam wrócić. Zaczęłam więc wędrówkę do reszty watahy. Dotarłam tam w dwie godziny. Pobiegłam do Radioactiva.
-Hej. -Powiedziałam do niego.
-O hej. -Odpowiedział.
Pomyślałam że wyrwałam go z zamyślenia. No trudno co się stało to się nie odstanie. Zaczęłam:
-Radioactive mam trzy liście czy mógłbyś je u siebie przetrzymać? Bo boję się że je zgubię...
-No... Niezbyt.
-Aha... -powiedziałam.
-No to do zobaczenia. -Powiedziałam i wycofałam się z jego jaskini.
Szłam dalej szukając tu i ówdzie złotych listków. Naszczęście wpadałam na trop jednego...

Od Immortala

Po krótkiej drzemce zacząłem poszukiwania kolejnych.Wzleciałem i wypatrywałem reszty złotych Liści.Zauważyłem jednego na niedalekiej łące.Podleciałem do niego i chwyciłem w pysk.Tak!Miałem już cztery liście!Musiałem teraz wrócić do Radioactive,żeby mu go pokazać!Leciałem mtak szybko,jak tylko mogłem.Dotarłem do niego w przeciągu pięćdziesięciu minut.

<Radioactive?>

Od Luny

Złapałam jednego ptaka ,a raczej... gryfa lub feniksa. Ważne że rozumiał o co chodzi. Niestety ten ptak jak się okazało ten mały spryciarz to złodziej!!! Wziął liść i... wziął go do swojego gniazda...
-No pięknie... -Pomyślałam.
Pobiegłam za ptakiem czy co to było... tego nie wiedziałam. Jego gniazdo było na szczycie jakiejś ogromnej ścianie z kamienia. Zaczęłam się po niej wspinać niestety poślizgnęłam się i już zlatywałam. Próbowałam łapać się skał i łodyg. Na szczęście złapałam się jednej. Próbowałam się wybić w górę i udało mi się...

Od Luny

Wywęszyłam Złoty Liść. Niestety ,a raczej szczęście? Nie widziałam tego bo znalazłam złoty liść tylko on był na szczycie drzewa bez dolnych gałęzi! Nie wiedziałam jak mam go dostać. Postanowiłam zniszczyć drzewo ,ale przy każdej próbie moce mi przestały działać. Nie wiedziałam o co chodzi ,ale ja tego liścia nie zdejmę? Nie to niemożliwe! Ja nigdy się nie poddam. Zaczęłam szukać innych sposobów tylko jakich??? Zobaczyłam ptaki. Tak to dobry pomysł tylko jak je podszkolić by przynosiły liście? Miałam plan...

Od Radioactive

Po kłótni z Flame rzadko wychodziłem z jaskini.W oglóe nie chciałem się z nikim spotkać.Z nikim.I koniec.Ale niektórych wilków uniknąć nie moglem,jak na przykład Immortala,który wszedł do jaskini i przekazał mi uzbierane trzy liście.Pobiegł szukać ich dalej.Ja natomiast odważyłem się wyjść.
Na zewnątrz było ciepło.Słońce przyjemnie grzało,lekki wiaterek poruszał moją sierścią.Idealnie.Wyruszyłem na mały spacer.Udałem się nad Wybrzeże.Tam zauważyłem pare liści.Złotych Liści.
-Dam je wilkowi,który na to zasłuży,a na razie zasługuje Immortal,ale jeszcze zobaczę...-Powiedziałem.-Cóż...Mam czas na decyzję.
Wróciłem na Polanę.Tam były drzewce,ale nie zwykłe.Wśród nich był Forest.To było jego stado.On tam miał dom i rodzinę,i najwyraźniej nie chciał tego stracić tak jak ja.Więc pozwoliłem mu odejść.
Do jaskini wróciłem ze spuszczona głowa i raczej smętnym wyrazem pyska.

Od Immortala

Wyszedłem z jaskini.Tym razem swoje kroki skierowalem do małej rozpadliny o której wiedziałem tylko ja i Active.
Kiedy byłem mjuż na miejscu zauważyłem orle gniazdo,a w nim?W nim coś błyszczącego.Natychmiast tam podleciałem.Niestety,okazało sięże był to tylko jakiś durny,ludzki pierścionek.Wróciłem do poszukiwań.Nieźle mnie to zmęczyło i postanowiłem odpocząć.Położyłem się pod dębem.Jego cień ochroni mnie przed słońcem.

Od Immortala

Kiedy tylko się uspokoiłem,pobiegłem do Alphy.Radioactive siedział  w jaskini.Dalej był zrozpaczony po wyraźnej dla reszty wilków kłótni z Flame.Podszedłem do niego.
-Mam już trzy liście.-Powiedziałem po chwili milczenia.
-Trzymaj tak dalej.-Powiedział to tak,jakby był na tym świecie od niechcenia.
Nie odpowiedziałem.Wyciągnąłem łape z liśćmi i mu je podałem.
-Przechowaj je.Ja bym je zgubił.
Uśmiechnąłem się.Basior wstał.
-Idź szukać reszty.-Spróbował się uśmiechnąć.
-Idę.

Od Luny

Warczałam, jeżyłam sierść i pokazałam zęby. Miś się jednak nie bał... Zaczęłam używać furii... Nie kontrolowałam jej do końca ,ale chciałam zaryzykować. Zaczęły mi się świecić oczy. W kilka minut powaliłam niedźwiadka i wyciągnęłam mu z paszy Złoty Listek. Miśka zostawiłam żywego... Od odbiegł ,a ja miałam już dwa listeczki! Miałam niesamowite szczęście! Jeszcze tylko trochę i może wygram... No może bo nie wiedziałam ile liści ma reszta... Zaczęłam szukać dalej. Wiedziałam jedno.
NIGDY się nie poddam!!!
Biegłam dalej i zaczęłam węszyć. Nie widziałam jak mam je zdobyć. No poza ich szukaniem. Biegłam i szukałam listeczków. Nie miałam szans dogonić resztę ,ale jak nie spróbuję to się nie dowiem. Wiedziałam jedno walka o liście trwa. ,a ja nigdy się nie poddam bo właśnie kiedy o tym mówiłam złapałam trop liścia...

Od Luny

Pędziłam jak burza za tym. Dorwałam to i... to było jakieś sreberko... Byłam smutna. Wyrzuciłam to ,ale co to było??? To nagle zniknęło! Patrzyłam jak wryta. Poszłam dalej myśląc gdzie może to być... Pomyślałam o górach... Tam jeszcze przecież nie byłam... Skierowałam kroki w tamtym kierunku. Na moje szczęście wiatr ustał i nie widziałam żadnego stwora. Trafiłam na górę. Z początku chciałam przejść nią ,ale pomyślałam że to zajmie mi cały dzień więc zaczęłam obchodzić górę. Nie znalazłam po drodze nic ciekawego. Nudziło mi się i dała mi się we znaki samotność. Z zamyślenia wyrwało mnie burczenie brzucha bo od dawna nic nie jadłam. Nie długo zajęło mi wytropienie jedzenia. Pobiegłam  w kierunku zapachu i chwilę później zatopiłam kły w jej szyi. Do stołu podane! Zjadłam sarnę poszłam do strumienia, napiłam się i zasnęłam prawie natychmiastowo. Rano obudziłam się i zobaczyłam... NIC!!! Wielki NIC nikogo nie było i powoli miałam dość tej samotności ,ale pomyślałam jak to wspaniale jest być Gammą! Postanowiłam dalsze poszukiwania. Zobaczyłam coś złotego! Tak to na pewno liść! Biegłam w tym kierunku ,ale szczęścia nie miałam liść miał niedźwiedź!!! Co to to nie! Żaden głu*i miś nie pozbawi mnie zwycięstwa! Zaczęłam warczeć...

Od Luny

No mam już jeden liść to już coś. Zaczęłam dalsze poszukiwania tylko gdzie? Nie miałam zielonego pojęcia gdzie mogę zacząć szukać drugiego. Postanowiłam że pójdę przed siebie. Zobaczyłam coś błyszczącego ,ale niestety to tylko jakieś ludzkie błyszczące coś. Oczywiście moim zwyczajem zakopałam to. Poszłam dalej ,ale nigdzie tego nie było! Zaczęłam węszyć. Nie rozglądając się weszłam w sam środek grupy Natów!!! Wybiegłam z tamtego miejsca jak oparzona. Na szczęście nie gonili mnie... Westchnęłam głęboko i poszłam przed siebie. Zobaczyłam jakieś coś co świeciło! Pobiegłam tam natychmiast ,ale rozwiał się okropny wiatr i to coś się coraz bardziej oddalało. Nie poddam się i tylko tak myślałam...

wtorek, 18 listopada 2014

Od Immortala

Nie...Stało się.Spadałem.Starałem się złapać jakiegoś fragmentu skały,drewna,ale wszystko na nic.Nagle mnie olśniło.Łoyga?Tak.To ona.Schwytałem się jej zębami.Dość chuśtało.Na tyle mocno,żeby wystrzeliło mnie w górę.Cóż...Miałem nie latać,ale to nie jest zasługa mocy.To zasługa...Nie wiem czego.Łodygi?Tak.Łodygi.Tergo całego chwastu.Ale jednak...Uda mi się zdobyć liść jeszcze dzisiaj!Tak!Uda mi się!I sie nie poddam!
Moje rozmyślania przerwało jednak...Uderzenie.Spadłem na szczy góry.Tam,w małej kałuży leżał jeden z lisci.Mam niewiarygodne szczęście!

Od Immortala

Rozpocząłem wspinaczkę.Jak obiecałem,nie używałem skrzydeł.I nie planowałem ich użyć.
-Dajesz Imm...Dasz radę...
Moje łapy śliskały się po powierzchni niektórych skał.Było to irytujące.A wręcz nie do przejścia.Pare razy prawie spadłem.Ale dalej wchodziłem po skalnych półkach.Nie,niemogłem się poddać.Jestem  na prowadzeniu i się nie poddam.Nie,nie poddam...
Nie mogłem tego zrobić.Chce coś chociaż raz zrobić dobrze.I zrobię!Pospieszyłem się.Byłem już prawie na szczycie.Byłbym pośmiewiskiem wśród reszty wilków.Być tak blisko celu i się poddać?

Od Luny

Zobaczyłam całą łąkę kwiatów i nie mogłam się powstrzymać. Zaczęłam biec pomiędzy kwiatami i porozrzucałam wszystkie kwiaty. Nagle zobaczyłam tak! To był ZŁOTY LIŚĆ!!! Nareszcie ,ale co? Nie!!! Zniknął między kwiatami! Zaczęłam go rozpaczliwie szukać. Nigdzie go nie było! Byłam zrozpaczona. zaczęłam żałośnie wyć. Byłam zdenerwowana na siebie. Jak mogłam być tak głu*ia żeby go zgubić?! Nagle zobaczyłam go i pobiegłam w jego stronę. Tak! Nareszcie! Dorwałam go! Byłam prze szczęśliwa! Zaczęłam radośnie śpiewać. Wzięłam liść i pobiegłam szukać następnych. Zaczęłam dalsze poszukiwania (obławy) na liście. Nie mogłam się doczekać następnych znalezisk. Zaczęłam więc dalszą wędrówkę...

Od Luny

Wbiegłam w wodę ,ale o dziwo zamiast topić to po niej chodziłam. Nie wiedziałam o co chodzi ,ale tam na pewno było coś błyszczącego. Próbowałam włożyć tam głowę ,ale to wszystko na nic. Postukałam chwilę w wodę. I co się okazało? Ludzkie szkło! To była pułapka! Ja jednak się nie poddałam. Weszłam na drzewo i zeskoczyłam na szkło. Nie wiedziałam dlaczego nic z tego nie wyszło. Zaczęłam powoli dostawać ataku furii... Dostałam oczy zaczęły mi świecić. Użyłam też reszty moich mocy i zamroziłam to przek*ęte szkło.
-No teraz tylko to zniszczyć. -Powiedziałam do siebie.
Postanowiłam to zrobić elegancko i zrobiłam sobie lodową zjeżdżalnie. Weszłam na sam szczyt. Niestety ,ale spadłam i... rozbiłam powierzchnie. Zanurkowałam i wydobyłam... liść starego dębu!!! Zdenerwowałam się. Tyle halo na nic!!!??? No trudno poszłam szukać dalej...

Od Luny

Szłam ,raczej biegłam tu i tam. Niestety nie rozglądałam się i uderzyłam głową o drzewo ,które się poruszyło ,a na drzewie był Radioactive.
-O hej! -Krzyknęłam.
-Hej.
-Co tam robisz?
-Rozglądam się za Natami i złotymi listkami.
-Jakimi złotymi listkami?
-Jeszcze nie wiesz?
-Czego?
-Jest konkurs na Gammę i ten kto zbierze najwięcej wygrywa.
-Na prawdę?
-Tak.
-A więc lecę pa!
Już odbiegłam nie słuchając odpowiedzi. Zaczęłam się oglądać za listkami. Pewnie o tym nikt nie wie ,ale dawniej gdy byłam jeszcze w rodzinnym stole zbierałam wszystko co się świeci. Był też taki jeden i kiedy chwaliłam się nową zdobyczą nazywał mnie Sroka... No mniejsza wspomnień z mojej przeszłości. Zaczęłam wszędzie się rozglądać. Nagle ujrzałam coś błyszczącego i... niestety okazała tym się rosa. Odbiła słońce. Nagle spojrzałam w jeziora. Na jego dnie coś błyszczało...

Od Immortala

Czas wybrać się na poszukiwanie trzeciego złocistego listka.Miałem juz dwa.Prowadziłem.Mogłem równie dobrze zrobic sobie przerwe,ale póki mam ochotę,oraz co najważniejsze-Czas,postanowiłem zbierać liście.Następnym miejscem,do którego należałoby się udać to łąka Planetarna.Na którejś z gór ją otaczajacych musi byc gdzieś złocisty liść.Czy tak trudno je zdobyć?Nie.Wręcz przeciwnie.To bardzo proste.
Biegłem dośc szybko.Tak szybko,na ile pozwalały mi łapy.A pozwalały na dośc dużo.Nie chciałem lecieć.Uznałęm ze to zbyt mainstreamowe.Dobiegłem do góry.Teraz chwila zastanowienia,czy aby na pewno chcę zaryzykować i tam się wspinac,nie używając lotu.Tak,chciałem to zrobić.Postanowione.Wspinam się tam.

Od Nighta

Kiedy nastał ranek i trawa była pokrytą rosą rozpoczełęm swój masz po "losy". Ach nie miałem pomysłu gdzie mogły być. Więc położyłem się na skale i zastanawiałem. Ach gdzie mógłbyć ten głupi liść?!? Ruszyłem w stronę Jeziora Morskiego Jeziora.
ale nagle zaburczało mi w brzuchu. Pierwszą potęcjalną ofiarą była wiewiórka , którą po chwili upolowałem i zjadłem. Jedyne co w tej chwili mi doskwierało to samotność , ale nie mogłem na to narzekać los chcę żebym był sam więc wiecie.... Kiedy trochę odpocząłem ruszyłem w dalszą drogę na Morskie Oko.....

Od Nighta

Nagle ogarnął mnie mrok. Nadszedła już noc. Nagle ujrzałem złoty blask..... zacząłem biec.
Biegłem w stronę światła ale ono nie jaśniało. Było to bardzo dziwne. Jak mogłem zdąłac temu zadaniu? Pomyślałem chwilę.
Mam pomysł! Pomyślałem o szczęściu , gdybym został gammą! Od razu zbliżyłem się do światła. Było to nic innego jak.....
ZŁOTY LIŚĆ!!!!
Ucieszyłem się strasznie! Zacząłem skakać i dziękować niebiosom i naturze. Po mojej "radości" ruszyłem szukać kolejnych liści....

Od Immortala

Wzbiłem się w powietrze.Wleciałem na wysokośc kilkunastu metrów i zacząłem pikować w wodę.Prosto na mały listek.Zaświecił się,co sprawiło,że mnie oślepił.Wypadłem z rytmu i wpadłem w krzaki.Nie fajnie.Jakoś z nich wyszedłem.W końcu nie zawsze zdarza mi się szukać złotych liści.No ok.Podejście trzecie.Najwyraźniej lecąc po liśc musiałem zamknąć oczy.Znów wzleciałem na wysokośc parenastu metrów i pikowałem w dół.Teraz nic mnie nie powstrzymało.Nie minęło pare sekund i miałem liśc w łapie.Świetnie mi idzie,już drugi.

Od Immortala

Dałem nura w wodę.Machałem łapami jak najszybciej potrafiłem,by dostac się do złocistego listka.Już miałem go złapac,kiedy abrakło mi powietrza.Nie miałem wyboru.Musiałem się wynurzyć.Jezioro było o wiele głębsze niż mi się wydawało.Nie wyglądało na aż tak głebokie.Wręcz przeciwnie.Płytkie.Szkoda tylko,że taknie było.Musiałem usiąść na brzegu i zastanowić się nad tym,co teraz zrobię.Wpadłem na pomysł,aby użyć mojej zdolności-Lotu.

Od Immortala

Znalazłem już jeden liść.Trzeba by było znaleźć kolejne.Tylko gdzie?No właśnie.Gdzie?Najgorsze pytanie w tym tygodniu...
Poszedłem nad jezioro Świerków i zauważyłem tam Hypno.Czym prędzej wbiegłem na drzewo,chociaż to i  tak mi nie pomogło.Hypno są...Dośc duże,a taki marny świerk mi nic nie pomoże.No cóż,w każdym razie on gdzieś poszedł a ja z drzewa wypatrywałem kolejne liście.Tamten znalazłem w lesie...A kolejny?Mam nadzieję,że  będzie tutaj.Bo nie chcę kolejnej niespodzianki z Drzewcem.Zauważyłem coś co błyszczało i było w jeziorze.Natychmiast zeskoczyłem ze świerku i wbiegłem do wody.

Od Nighta

Kiedy się obudziłem poszedłem zapolować. Nie trudno było mi wpaść na trop. Po niedługim czasie truchtu zauważyłem młodego jelonka. Wystartowałem sprintem. Biegłem skoczyłem i.... wgryzłem się w tętnice. I po krzyku , pomyślałem. Kiedy się najadłem poszedłem na spacer. Podziwiałem uroki przyrody... nagle zauważyłem wiewiórkę. Rzuciłem się na nią.
Bardzo lubiłem ganiać wiewiórki. Ale zaraz przestałem. Przecież tak zachowują się szczenięta. Położyłem się na trawie. Wygrzewałem się w ciepłym słońcu. Ale kiedy zrobiło się trochę chłodniej wstałem i poszłem w dalsze części lasu....

Od Immortala

Już wiedziałem,gdzie mogą być liście.Postanowiłem skierować do lasu Nightrun.Tam musi być już jakiś liść.Kiedy byłem już na miejscu,zacząłem zapuszczać się w jego głąb.Na jednym z wyższych drzew zauważyłem wiewiórkę.Chwilę na nią popatrzełem po czym ruszyłem dalej.Wypatrywałem małe,błyszczącej rzeczy.Nigdzie nie mogłem jej dostrzec.Nagle mnie olśniło.Leżał na mchu.Podszedłem.Niestety,okazało się,że ten mech to drzewiec.Podkradłem się do niego i  w pewnym momencie,kiedy byłem już wystarczajaco blisko skoczyłem.Tak,wskoczyłem na odpoczywającego drzewca.Ten zaraz zerwał się na równe nogi i popędził przed siebie.Chwyciłem liść i zeskoczyłem z jego grzbietu prosto do małego jeziorka.
-No,jeden już mam.Jeszcze tylko trochę...-Powiedziałem.

Od Immortala

Obudziłem się dość wcześnie.Wstałem i wyruszyłem do Lasu Południowych Granic.Tam zauważyłem spory,rozłorzysty dąb.To z niego musiały pospadać liście.Powęszyłem i ruszyłem dalej.Znalazłem się przy całkiem dużym jeziorze.Na jego dnie zauważyłem...Liść!Od razu wskoczyłem do wody.Zanurkowałem i chwyciłem listek.Wynurzyłem się i...Nie powiem,byłem całkiem rozczarowany.Ten liśc wygladał tylko w wodzie,jak złoty.W rzeczywistości to tylko sary,oklapły liść dębu.Wyszedłem z jeziora i położyłem się na brzegu.Zacząłem zastanawiać się,gdzie pójdę jeszcze jutro.

Od Immortala

W watasze nie działo się nic nowego.Radioactive ogłosił tylko konkurs na Gammę.I tyle.Chyba że...Chyba że wziąłbym udział.Tak!To dobry pomysł.Na jednym z wspólnych polowań na łosie,podszedłem do Radioactive.
-Emm...Nie wiem jak za bardzo zacząć...Ale chcę wziąć udział w konkursie na Gammę.
-W takim razie musisz uzbierać najwięcej złotych liści.
-W porządku.Pójdę ich poszukać.-Odpowiedziałem.
Ruszyłem na poszukiwanie liści,ale nie znalazłem nic ciekawego.Wróciłem do jaskini i połozyłem sie spać.Następnego dnia również miałem wyruszyć.

Od Nighta

Wybrałem się na spacer , nagle zobaczyłem Radioactiva
- Cześć , są jakieś newsy? - spytałem go
- Nom , mamy konkurs na gammę - odpowiedział ze spokojem.
- Naprawdę?!? - wykrzyczałem i zacząłem skakać na około Alphy.
- Ale spokojnie , trzeba będzie zebrać najwięcej głosów
- Acha - nieco się uspokoiłem
Zacząłem być kulturalny i miły dla wszystkich. Chciałem by na mnie głosowano. To było od teraz moje pragnienie. Wymyśliłem! Zwołałem moich znajomych i pokazałem zasady gry tzw. "Piłki" . Wszystkim szło bardzo dobrze. No ja sam nauczyłem się robić "przewrotkę".
A pewnie pytacie skąd wziełem piłkę? Pożyczyłem od ludzi. Kiedy było już popołudnie wszyscy się rozeszli. Ja sam zostałem i podziwiałem zachód słońca.... dmuchawce wzbiły się w górę , był to piękny widok na podsumowanie dnia. Kiedy jednak skończył się , poszedłem do jaskini by się przespać.

Powitajmy Crystal

Zdjęcie:

Imię:Crystal
Pseudonim:Crysy, Cryst
Płeć: Wadera
Wiek:2 lata i 8 miesięcy
Hierarchia:Omega
Stanowisko:Łowczyni
Głos
Charakter:Jest ogólnie agresywna. Jeśli kogoś polubi może okazać się miła i zabawna. Najbardziej lubi kogoś o podobnym charakterze
Żywioł: Woda
Moce: Wather wolf
Rodzina:Nie ma nikogo
Partner:Szuka
Zauroczenie:Nie
Potomstwo:
Historia: Zawsze marzyła o watasze , bo gdy była szczeniakiem została porzucona przez rodziców. Pewnego dnia podczas zabawy z motylem( goniła go) zobaczyła że oddala się od dziupli w której udało przeżyć jej się 8 miesięcy. Wędrowała całą zimę. Połowę wiosny. Wkrótce znalazła się tu.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Od Sheny

Zgłodniałam, więc postanowiłam coś upolować. Idąc przez las usłyszałam, że coś na mnie szybko biegnie więc się schowałam za drzewem. Okazało się to spłoszone stado łani. Nie zastanawiałam się długo i rzuciłam się na pierwszą, która była najbliżej. Schwyciłam ją zębami za gardło i tak długo trzymałam dopóki się nie udusiła. Zaciągnęłam ją w krzaki i zaczęłam jeść. Gdy skończyłam schowałam resztki w szczelinie w skale i przykryłam krzakami. Z pełnym brzuchem szłam przez las, polane, aż dotarłam do Łąki Planetarnej. Słyszałam, że tu spełniają się życzenia. Choć nie wierzę w takie rzeczy postanowiłam spróbować. Rozejrzałam się dookoła czy nikogo nie ma i wypowiedziałam życzenie. W drodze powrotnej rozglądałam się za jakąś jaskinią do odpoczynku. W pewnym momencie zauważyłam jakąś, więc zaczęłam się rozglądać i w pewnym momencie wyskoczył na mnie Vincent i powiedział, że to jego jaskinia. Odwróciłam się i już miałam odchodzić, gdy nagle Vincent się odezwał ...

Konkurs na Gammę!

Chcesz zostać Gammą?Świetnie.

Ten konkurs pomoże Alphą wybrać jednego wilka,który stanie na tym ważnym stanowisku.
Polega on na tym:


Piszesz opowiadanie z dopiskiem : "GAMMA" ono zostanie zaliczone,jako opowiadanie konkursowe.Natomiast to bez dopisku nie będzie zaliczane(Wymóg Bety).Wtedy,co trzy opowiadania dostaniesz...Liść.Ale nie taki zwykły!Złoty liść z drzewa rosnącego na granicy wschodu.




Kto uzbiera najwięcej "losów" wygra konkurs i zostanie Gammą.Macie na to dwa tygodnie,do 01.12.14r.


~Wasz basior Alpha,Radioactive

Od Luny CD Mango

Jeszcze tylko trzy metry,dwa, jeden metr i już dobiegliśmy. Silent Mask wzniosła mur lub coś w tym stylu i mogliśmy się zatrzymać. Tif podbiegła do mnie. Wtuliła się w moją sierść. Byłam szczęśliwa że nic jej się nie stało. Mango i Jeff (Radioactive) podeszli do nas. Radioactive odezwał się do mnie;
-Radioaktywna idź z Tif i resztą wader do jaskini. Weźcie też szczeniaki i ukryjcie się. my zaraz dojdziemy.
Mango miał poważną minę z czego wnioskowałam że jest źle. Poszłam posłusznie.  Kilka godzin później przeszły wszystkie basiory. Wszyscy byli ranni. Podszedł do mnie Mango. Był tez ranny. Leciała mu krew... Zaczęłam:
-Mango pokaż te ranę.
-Po co? To nie boli. -Powiedział.
Wyczułam w jego głosie nutkę kłamstwa. Nie poddałam się i mówiła:
-No pokaż przecież ci jej nie zjem. -Powiedziałam żartobliwie.
-No jak chcesz.
Zamroziłam mu rany. Przestało go chyba boleć. Kazałam mu chwilę odpocząć po czym uleczyłam rany Immortala i jeszcze jakiegoś basiora. Wszyscy byli ranni. Nagle Mango podszedł do mnie i powiedział:
<Mango?>

Od Mango cd Radioaktywna

- Czego tych mutantów jest tak dużo ?!- Zapytałem.
- Nie mam pojęcia... Musimy zaryzykować i pobiec do watahy...- Powiedziała.
- Ok !- Krzyknąłem na całe gardło.
Skoczyłem z drzewa i pociągnąłem Radioaktywną za sobą... Pobiegliśmy najszybciej jak tylko mogliśmy i po jakimś czasie dojrzeliśmy naszą watahę... Wszyscy zbierali się w jednym miejscu, a Naci byli kilka metrów za nami...

> Radioaktywna ? <

Od Radioactive CD Vincenta

-Witaj.-Powiedziałem wychodząc na polanę.
-Cześć.-Odpowiedział basior.-Co sprowadza tu Alphę?
-Natowie są już blisko.Trzeba iść do jaskini.Silent robi barierę,znowu...
-Znów tu się kręcą?
-Tak.W końcu trzeba ruszyć na nich całą watahą,lecz promieniowanie było na tyle silne,ze przemieniało wilki,które były w promieniu stu dwudziestu kilometrów od wybuchu.
-Dużo.
-Też tak myślę.Im szybciej tam dojdziemy,tym szybciej Mask skończy barierę,wtedy nikt bez mojej zgody nie będzie mógł jej opuścić.
-A kto by był na jakiejś małej wycieczce?
-Wtedy byłby zdany sam na siebie,ale i tak by nie przeżył.
-Tak myślisz?
-Ja to wiem.Ty uważasz że ktoś mógłby przeżyć?Powiedz że żartujesz.
-No...Nie,nie żartuję.Ale...Może wilki ze skrzydłami dałyby radę.
-Kiedyś musiałyby wylądować.Ale póki trzymałyby się w powietrzu,to nic by się raczej nie stało.Chyba,że Naci zmutują i wytworzą skrzydła.-Zaśmiałem się.
Ruszyłem wolnym krokiem do jaskini.

<Vincent?>

Od Luny CD Mango

-Wiesz masz rację i jestem ciekawa jak sobie z nią radzą. -Powiedziałam z uśmiechem.
Lubiłam Manga i to bardzo. On lubił mnie taką jaka jestem naprawdę ,a nie na niby.Nagle Mango zaczął rzucać mnie kwiatami. Zebrałam też kilka i zaczęłam go obsypywać nimi. Bawiłam się przy tym świetnie. Zaczęliśmy iść w jednym kierunku aż zapytałam trochę ogłupiała:
-A wiesz może którędy do domu?
-Nie ,a ty wiesz?
-Też nie.
Nagle coś usłyszałam i wyczułam to nasza wataha.
-Mango chodź.
-Gdzie?
-Zobaczysz.
Wbiegliśmy na jedną z łąk. Ja wywróciłam się ,a Mango chyba też bo... wpadł na mnie. Otrzepałam się i zobaczyłam... te worki na mięso!!! Zaczęłam biec w przeciwnym kierunku przeciwnym ,a Mango biegł kawałek za mną i znów weszliśmy na drzewo. mango powiedział do mnie:
<Mango?>

Od Mango cd Radioaktywna

Wystraszyłem się nie na żarty... Nie wiedziałem co robić, szturchałem tylko wilczycę w bok i co jakiś czas nalewałem jej do pyska wody, którą nosiłem w muszelce znalezionej obok brzegu strumienia... W końcu wadera otworzyła oczy. Od razu zacząłem machać ogonem i pomogłem Radioaktywnej wstać.
- Żyjesz ! Ty żyjesz !- Krzyczałem rozradowany.
- Chyba nie sądziłeś, że tak łatwo się poddam ?- Zapytała z lekkim uśmiechem na pyszczku.
- Nie, oczywiście, że nie !- Skakałem w koło baaardzo szczęśliwy.
Jak zwykle zacząłem zbierać kwiaty, tym razem większe i bardziej kolorowe i... Rzucałem nimi w przyjaciółkę. Znów pobawiliśmy się w berka i skakaliśmy, jednym słowem było po prostu fajnie...
W końcu do głowy wpadła mi pewna myśl, którą podzieliłem się z Radioaktywną.
- Nie wracamy do watahy już dwa dni i zaczyna się ściemniać... Mortify pewnie za tobą tęskni...

> Radioaktywna ? <

Od Vincenta

Po przebudzeniu się wyszedłem z mojej jaskini. Zaczerpnąłem świeżego powietrza. Spojrzałem się w górę gdzie raziło jasne słońce i nie było ani jednej chmury. Lekko uśmiechając się ruszyłem. Szedłem leniwym choć dumnym krokiem spoglądając ukradkiem na coś. Nagle wyszedłem na polanę. Zobaczyłem tak stado łani. Błąkały się bez przywódcy stada czyli bez samca broniącego. Przez to dały mi przewagę. Ukradkiem uśmiechnąłem się i wzbiłem się w powietrze. Rozglądałem się za dorodną łanią i taką znalazłem. Była lekko ranna w nogę. Oblizałem się lekko i zwinąłem skrzydła. Leciałem z ogromną siłą na łanię. Po chwili spadania w dół zatopiłem moje kły w barki zwierzyny. Wzleciałem z nią dość wysoko. Bez litości i poczucia winy puściłem łanię z prawie sześciu metrów. Patrzyłem jak spada. Na końcu zderzyła się z ziemią. Nikt nie przeżyje takiego upadku. Po tym jak zobaczyłem że łania leży w bezruchu leciałem powoli w jej stronę. Zatrzymałem się na ziemi dwa metry przed nią. Podszedłem do martwego ciała zwierzęcia. Zacząłem ją konsumować. Jej mięso było delikatne. Zjadłem ją do połowy później zacząłem iść z resztkami w stronę mojej jaskini. Przed wejściem do niej umyłem martwe zwierze aby nie przyciągnęło innych wilków. Odłożyłem łanię w bezpieczne miejsce. Gdy się odwróciłem zobaczyłem jasne oczy które było widać z ciemnego kąta. Warknąłem. Wilk wyszedł okazało się że był to alfa watahy Radioactive. Przestałem warczeć. Spojrzałem się na wilka który wychodzi z ciemnego kąta mówiąc
<Radioactive?>

Powitajmy Xain!

Zdjęcie:  
Imię: Xain Xevi Xari Xonder ( Osobom którym ufam mówię "prawdziwe" imię: Xain) 
Pseudonim: neverlife 
Płeć: Wadera 
Wiek: 4 lata 
Hierarchia: Omega 
Stanowisko: Alchemik 
Charakter: Xain jest bardzo odważna, w końcu sama przez rok podróżowała po nieznanych jej terenach. Jest dosyć "twórcza", zawsze jest w stanie wymyśleć bajeczkę, byle by się tylko uratować. Jeżeli już na początku jej do siebie nie zniechęcisz może się z tobą zaprzyjaźnić. Ciężko jest jej komuś zaufać, ale jak już, to bezgranicznie, gdybyś jej wtedy powiedział, żeby skoczyła w przepaść, zrobiłaby by to, bo wierzy, że to dla jej dobra. Jest jej ciężko wprowadzić porządek do swojego życia, więc jeżeliby obrała jakieś miejsce za swoją siedzibę, to po krótkim czasie będzie tam bałagan. Xevi to bardzo uczuciowa wilczyca, łatwo się rozpłakuję jak i zakochuję. Raczej nie zaczyna nigdy przyjaźni, tymbardziej, że się zaczyna od rozmowy, a ona jest zbyt nieśmiała na rozpoczęcie jakiegokolwiek dialogu. 
Żywioł: Zorza 
Moce: Xain jest iluzjonistką. I to nie byle jaką. Jej iluzje już nie jednego zwiodły na manowce, a ilu już zabiły.... 
Potrafi stworzyć tarczę i dla siebie, jak i dla innego wilka. Maja kształt fluorescencyjnych okręgów o dziwnych kształtach które otaczają danego wilka. 
Posiada także moc która na pewno nigdy nie przydałaby się w żadnej walce, mianowicie potrafi sprawić aby na niebie pojawiła się zorza. 
Jest także umiejętność którą raczej żadko używa, a mianowicie lód. Nie opanowała do końca tej mocy, a gdy już jej używa, to albo jej się w ogóle nie udaję, albo zamraże wszystko wokół siebie. 
Rodzina: Matki nie zna ( zmarła zaraz po narodzinach swoich dzieci) ojciec Gretryt ( zmarł gdy miała trzy lata), rodzeństwo zmarło zaraz po narodzinach 
Partner: Szuka 
Zauroczenie: Immortal 
Potomstwo: brak 
Historia: W dniu w którym się urodziła, parę godzin przed, jej rodzice zostali wygnani z swojej watahy. Ojciec nigdy jej nie powiedział dlaczego tak z nimi zrobiono. Zaraz potem mama zaczęła rodzić. Najpierw urodził się mój starszy brat a potem ja. Zaraz po moim narodzeniu się nadeszły wilki z watahy z której nas wygnano. Było ich trzech i wszystkie miały wzrok morderców. Matka kazała mojemu tacie zabrać mnie i mojego brata i uciekać. Oczywiście była kłótnia, że tata jej nie zostawi, ale potem spojrzał na mnie i na mojego brata. Spojrzał jeszcze raz czule na mamę i odbiegł niosąc nas. Po jakimś czasie dogoniły nas inne wilki z watahy i nas zaatakowały. Ojciec zdążył mnie schować gdzieś w krzakach, ale mojego brata już nie. Zaatakowali go, zabili moje rodzeństwo a jego pobili. Były to zwykłe siniaki i drobne rany, więc niedługo zajęło tacie wykurowanie się. Od tego dnia byliśmy tylko ja i on. uczył mnie wszystkiego co on sam umiał, a ja bardzo pilnie się uczyłam. Nie miałam większego problemu z nauką, więc szybko zaczęłam pomagać tacie w jego zajęciach. Omijaliśmy wszystkie tereny należące do jakichkolwiek watah szerokim łukiem. Moje imię, a właściwie imiona, bo mam ich 4, wymyślił tata. Jeżeli bym kogoś poznała, miałam mówić jedno imię z tych trzech pozostałych imion, a dopiero gdy komuś zaufa podawać "prawdziwe" czyli Xain. Gdy miałam 3 lata zaatakowały mnie i ojca nieznane wilki. Gretryt'a zabili, a mnie poranili poważnie, co prawda się wylizałam, ale od tego czasu nic nie widzię na lewe oko. Po roku przebywania w samotności postanowiłam złamać jedną z zasad nieżyjącego już ojca i wstąpić do watahy. Wybór padł własnie na tą. Między innymi dlatego, że przebywała akurat w pobliżu.

Od Sheny

Pierwszy raz wyszłam na patrol, nie wiem czemu, ale czułam się jakoś dziwnie. Coś mnie ciągnęło w stronę Lasu Mędrców. Nie wiem czemu czuję się tu taka spokojna i pewna siebie. Słyszałam, że panuję tu taka magiczna atmosfera i to prawda. Postanowiłam zwiedzić las. Idąc usłyszałam jakiś szelest, zaczęłam się po cichu skradać i już miałam zaatakować, gdy zauważyłam Immortal. Pierwszy raz widziałam go z bliska. Gdy się zorientował, że to ja zaczął się śmiać. Nie wiedziałam dlaczego, więc zapytałam:
-dlaczego się ze mnie śmiejesz?
- bo zrobiłaś taką dziwną minę, jakbyś zobaczyła ducha
- wcale, że nie
-a właśnie, że tak
- może trochę
Poczułam, się trochę głupio, więc postanowiłam czym prędzej odejść
- jestem na patrolu, więc już idę dalej
- już uciekasz? czego się boisz chyba nie mnie
- oczywiście, że się ciebie nie boję, ale mam obowiązki więc pa
- zaczekaj ...

<Immortal?>

Powitajmy White


Imię: White 
Pseudonim: Biała 
Płeć: Wadera 
Wiek: 2,5 
Hierarchia: Omega 
Stanowisko: Wyrocznia 
Charakter: Tak naprawdę prawie nikt nie zna jej charakteru. Trudno zdobyć jej zaufanie. Jest niezwykle mądra i inteligentna. Dobrze zna się na miksturach i ziołach. Jest bardziej samotnikiem ale na początku zawsze kogoś poznaj i on ma tylko ten zaszczyt żeby ją głębiej poznać. Dla obcych wydaje się bardzo tajemnicza. Woli towarzystwo bardziej poważne lecz też lubi się trochę pośmiać. Często jest smutna ale nikt nie wie z jakiego powodu. Drzemie w niej instynkt mordercy który ujawnia się w czasie niebezpieczeństwa. 
Żywioł: Dusza 
Moce: Opanowanie czyjegoś ciała na max. 1 dzień. Zmiana w ducha. Widzenie czyjejś aury. Zmiana czyichś uczuć na lepsze lub gorsze. Rozmawianie z kimś przez duszę. Niewyraźne slajdy z przyszłości. 
Rodzina: Została w innym wymiarze. 
Partner: Chętnie 
Zauroczenie: Na razie nie ma kogoś takiego 
Potomstwo: Brak 
Historia: Żyła w Wymiarze Dusz. Uczyła się jak zawładnąć duszą i związanymi z tym rzeczami. Lecz władca tego świata wygonił część stworzeń dla bezpieczeństwa. White została wygoniona za bardzo krótkie zawładnięcie ciałem syna władcy. Szukała domu i natrafiła tutaj.





niedziela, 16 listopada 2014

Od Luny CD Mango

-Na drzewo i... czekamy aż gdzieś pójdą. -Powiedziałam spokojnie i zaczęłam wchodzić na drzewo... jednak nie byłam tak dobra we wspinaczce jak koty czy wiewiórki ,więc na drzewie byłam dopiero po pięciu minutach ,a w tym czasie worki na mięso podeszły do drzewa na którym byliśmy. Patrzyły na nas. Trochę się bałam ,ale nie dałam tego po sobie poznać. Mango i ja siedzieliśmy na drzewie ,a te worki ani rusz! Położyłam się na jednej z grubszych gałęzi i... zasnęłam. Mango chyba też. Miałam cudowny sen ,ale nie powiem jaki. w każdym razie obudziłam się rano. Mango też. I już od rana coś podniosło mi ciśnienie. Te worki nadal tam były!!! Teraz poczułam że dostanę furii ,ale opanowałam się. Niewiele myśląc (jak to ja przy furii: ,,Najpierw robi później myśli."). Ze skoczyłam z drzewa ,a te worki rzuciły się na mnie! Dostałam furii i po chwili one już nie żyły. Mango też zeskoczył. Spojrzałam na niego z miną jakbym zawiniła co u mnie zdarza się BARDZO rzadko. poszłam w stronę gdzie wyczułam trochę wody. Poczułam też że leci mi krew. Miałam od niej już wilgotne łapy. Nagle poczułam niemoc. Oczy poszły w górę i leżałam na ziemi nie rozumiejąc co dzieje się z moim ciałem. Usłyszała tylko głos Manga mówiący:
-Radioaktywna! Co jest?!
Nie słyszałam już nic innego. Powędrowałam do świata duchów ,ale poczułam rwanie i obudziłam się zlana zimnym potem. To było straszne. Ledwo otworzyłam oczy i zobaczyłam Manga...
<Mango?>

Powitajmy Vincenta!


Imię: Vincent
Pseudonim: Vini
Płeć: Bsior
Wiek: 5 lat
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Strażnik
   Głos
Charakter: Vincent jest bezwzględny. Potrafi być wredny, agresywny i brutalny ale to najczęściej w walce. Jast cichym wilkiem którego bardzo szybko można wyprowadzić z równowagi. Jest niezbyt miły ale za to romantyczny. Nikogo się nie słucha woli robić co on chce. Vini jest bardzo inteligentny i szybko myśli. Często gdy wtoczy się w bójkę kończy się krwią. Nie daje za wygraną ale też nie lubi przeważać nad przeciwnikiem. Woli grać fair i przegrać niż kantować i nic z tego nie mieć. Woli nie okazywać uczuć jednak pod jego grubą sierścią i duszą skutą lodem jest bardzo towarzyski i opiekuńczy.
Żywioł: Cień
Moce: 
- Furia
- Poisoned Blood
- Physocal Pain
- Tortury Umysłu
- Samouleczanie
- Future
Rodzina: Przebrany ojciec Deadet
Partner: 
Zauroczenie:
Potomstwo:
Historia: Urodziłem się z dwójką rodzeństwa. Jako jedyny byłem bez mocy. Rodzice namówili szamankę aby zabrała mnie do tak zwanego miejsca odrodzenia. Jak się stało tak się stało jednak coś poszło nie tak. Szamanka wysłała mnie do innego wymiaru. Wymiaru ciemności, demonów, zła które otaczało mnie ze wszystkich stron. W ten pewien demon zaatakował mnie. Chciał mnie zabić ale ktoś mnie uratował. Był to ich król. Władca podupadłego światu. Przyjął mnie do siebie jak własnego syna. To on mnie nauczył wszystkiego co teraz umiem. Po roku dostałem od niego żywioł cienia. Byłem szczęśliwy że nie byłem odmieńcem. Po tym jak skończyłem 3 lata i pół roku odszedłem od mojego ojca i wyruszyłem w świat. Szwendałem się po tym wielkim świecie bez żadnego celu. Kiedy dołączyłem do jakieś watahy od razu wywalano mnie. Ale nie bez powodu. Często zabijałem członków watahy lub same alphy. Nagle minęło półtora roku. Ni z tond ni stamtąd pojawiłem się tu. Jak na razie tu jestem ale co dalej?

Od Roxsany


Urodziłam się razem z siostrą. Byłam młodą gammą. Wszyscy mnie szanowali. Byłam najlepszą uczennicą. Od małego byłam wygimnastykowana i szalona. Wymyślałam różne zabawy, dzięki czemu zdobyłam wielu przyjaciół, chociaż nie przepadałam za dużym towarzystwem. Wszystko było takie piękne. Jednak chciałam posmakować przygody. Ruszyłam o świcie żegnając wszystkich. Rodzinę, przyjaciół, całą watahę. Ruszyłam w świat. Nadal byłam tą szaloną i dziką dziewczynką co kiedyś. Gdy przeżyłam wiele przygód znalazłam się w jakimś lesie. Tam zaczepił mnie jakiś basior.


<Jakiś basior?>