Tak to z pewnością złoty liść!!! Byłam szczęśliwa. Biegłam jak dzika w jego kierunku... jeszcze tylko kilka metrów... trzy,dwa,jeden metr i już byłam złapałam go w locie! Tak miałam już pięć złotych liści! Nareszcie! Bałam chyba na prowadzeniu i zastanawiałam się dlaczego tak trudno je znaleźć... Po chwili z zamyślenia wyrwało mnie popchnięcie. Nie wiedziałam co to było. spojrzałam za siebie tam też nikogo nie było... wystraszyłam się ,ale jednak tak!!! To On! Nie wiedziałam że on w ogóle żyje! To był Tamorayn!!! Podbiegłam do niego i krzyknęłam:
-Tamorayn to ty? Jak to w ogóle możliwe? Przecież ja widziałam ty nie żyjesz? Oni cię zabili?! jak to możliwe że tu jesteś??? -Krzyknęłam na całe gardło.
Tamorayn patrzył na mnie jakoś dziwnie... Tak jakby mnie nie pamiętał... Spojrzałam na niego i powiedziałam:
-Chodź muszę ci kogoś przedstawić i o czymś powiedzieć.
-No...Dobrze. -Powiedział Tamorayn.
Poszliśmy ,ale po drodze zauważyłam złoty liść...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz