piątek, 27 lutego 2015

Od Belli CD Charm

Szłam za Charm, na początku nie wiedziałam gdzie idzie,ale po chwili zauważyłam,że idzie w stronę Opuszczonego Cmentarza.Już w watasze zauważyłam,że ma pusty wzrok.Coś się z nią działo bo szła prosto w środek cmentarza jak jakaś zahipnotyzowana,jakby za czymś lub kimś szła,ale nikogo nie widziałam,szłam dalej.Cmentarz wyglądał tak


Charm szła w stronę jakiejś starej kaplicy,wcale mi się tu nie podobało,było okropnie i miałam złe przeczucie.Nagle zaczęły pojawiać się Nieumarli,było ich coraz więcej i zaczęli otaczać Charm,a ona nawet nie zareagowała.Wtem wskoczyłam w sam środek o zaczęłam szarpać wadere,ale nic to nie dało. Spaliłam kilku nieumarłych laserem i gdy trochę się rozluźniło złapałam Charm i wzbiłam się w powietrze,było cięzko ale dałam rade.Poleciałyśmy prosto do jaskini WPP.znowu zaczęłam potrząsać Charm i tym razem jakby się obudziła i już normalnie na mnie popatrzyła.

Od Charm

Dzisiaj czułam się...no dobra tego jak się czułam raczej określić nie mogę. W głębi serca wiedziałam że coś muszę zrobić. Nie byłam pewna co ale, coś ciągnęło mnie w stronę cmentarza. Ze względu na moją rasę automatycznie wzbierała się we mnie nienawiść do tego miejsca, lecz dzisiaj no cóż...
~~~•~~~~
Alpha postanowił iż dzisiaj zorganizujemy zbiorowe polowanie. Zabito kilka saren i trzy króliki. Po obfitym posiłku wszystkie wilki udały się na łąkę by odpocząć. Każdy wilk z kimś wesoło gawędził. Ja również zamieniłam kilka słów ze Sky'em i z Secreti. Ale bez większego entuzjazmu. Nagle, Wśród członków stada pojawił się jakiś szczeniak. Ale w naszej watasze nie ma żadnych młodych. Przeczesałam wzrokiem moich znajomych lecz nikt nie widział  szczenięcia, nawet stojąca obok niego Dark flame. Podeszłam w stronę malucha i spojrzałam mu w oczy. Nie mogłam oderwać wzroku od tego wilczego dziecka. A gdy ono ruszyło w stronę cmentarza poszłam za nim. Nie myślałam, nic nie mówiłam- byłam zahipnotyzowana . Żaden wilk nie zauważył mojego zniknięcia. Przynajmniej ja tak myślałam..Jednak jeden członek WPP bacznie mnie obserwował. Zauważył pusty wzrok i bezcelowe porusznie się moich łap.
<ktosiu..?>

czwartek, 26 lutego 2015

Od Kate

Wstałam lekko zaniepokojona odgłosem łamanych gałęzi. Ze strachem rozejrzałam się po lesie spodziewając się najgorszego....Zając....to tylko zając odetchnęłam z ulgą. Dzień zapowiadał się ciekawie dopiero wstałam a już najadłam się strachu. Przeciągnęłam się sennie chociaż resztki snu i tak wystraszył ten zając. Miałam wielkie nadzieje, że może uda mi się dzisiaj przeżyć bez poważnych uszkodzeń fizycznych jak i psychicznych. Z taką myślą ruszyłam na polowanie. Polowanie w moim stylu trwało dość długo ale za to było całkowicie bezpieczne. Gdy jadłam swoją małą zdobycz rozmyślałam nad sensem istnienia. Po kilku godzinach w końcu zebrałam w sobie dość chęci i siły aby udać się nad jezioro z wielką nadzieją, że nie jest całe pokryte lodem.
Na miejscu było dosyć ładnie białe zaspy pokrywały krajobraz tylko gdzie nie gdzie widać było ślady wilków z watahy. Całe jezioro było pokryte grubą taflą lodu.
-Ach...-Westchnęłam zrezygnowana.
Ruszyłam przed siebie. Po jakiejś godzinie drogi dotarłam w pewne niezwykłe miejsce:


Zazwyczaj jest tutaj sporo wilków ale tym razem jestem tutaj ja i jakieś dwa basiory z watahy. Przywitałam się z nimi z grzeczności. I poszłam dalej pogoda tutaj od zawsze była piękna nie zależnie od pory roku tutaj zawsze było wspaniale. Nie myśląc dłużej ruszyłam dalej przed siebie. Po jakimś czasie znowu byłam w lesie rozglądając się za kimś kogo znam.
-Kate!- Usłyszałam wołanie którego nie mogłabym pomylić z wołaniem innego basiora.
Odwróciłam się a tuż przede mną stał z tym swoim głupkowatym uśmiechem Zayebysty. Od zawsze byliśmy zupełnym przeciwieństwem siebie: ja odpowiedzialna a on niekoniecznie, mi można powierzyć zadanie no a mu po prostu nie. Ale zawsze czułam się w jego towarzystwie spokojna po mimo, że ściągał na nas duże kłopoty.
-Hej-Przywitałam się lekko oszołomiona jego pozytywną energią.
-Hej Kate, mam nadzieję, że nie masz co robić bo mam pewien pomysł!- Powiedział z błaganiem w oczach.
Uśmiechnęłam się do basiora co wziął za odpowiedź twierdzącą. Z radości i ekscytacji zrobił kilka kółek w miejscu i ruszył biegiem przed siebie. Zdenerwowana biegłam za nim kilka razy potknęłam się o korzeń wystający z ziemi co bardzo śmieszyło basiora ale gdy widział, że mnie wcale z tego powodu nie jest do śmiechu milkną i zwalniał abym nadążała, lecz po chwili znowu biegł zapominając o mnie. Po jakimś czasie przestałam rozpoznawać teren a w końcu byłam już pewna, że przez basiora się zagubimy. Z lekką paniką rozglądałam się aby zapamiętać najwięcej szczegółów. Ale wszystko było takie obce.
- Zayebysty gdzie my jesteśmy?- spytałam z nadzieją, że głos załamuje mi się tylko w wyobraźni.
-To ma być niespodzianka- sapną basior zwalniając.
-Ale chociaż powiedź czy jesteśmy na terenie naszej watahy- nalegałam
-Ha NIE! - odpowiedział zadowolony z siebie basior.
-Co!!!- Krzyknęłam i uświadomiłam sobie, że może nas ktoś usłyszeć i ściszyłam głos do szeptu.- To jest niebezpieczne.
-A tam nie bezpieczne... to jest zabawne!- krzykną basior.
Gdy w końcu usiedliśmy aby odsapnąć na darmo starałam się go uciszyć. Wył zadowolony z siebie.
<Zayebysty?>

Od Ametysta

Przeciskałem się właśnie przez wąskie wejście do jakiejś jaskini. W watasze po Mango nie było śladu, więc ktoś musiał za niego funkcję posłańca i to oczywiście musiałem być ja. Jakże znów inaczej. Cóż za niesamowita niespodziewanka. Niestety, ale dopiero w połowie drogi zorientowałem się, że mogę przecież lecieć, zamiast iść.
-Też się zachciało Matthev'owi, żebym to akurat ja był tym posłańcem - Mruknąłem zniżając lot.
To tutaj. Wataha odległa o osiem kilometrów od watahy. To nie aż tak źle. Już po paru minutach napotkałem zwiadowców, którzy zaprowadzili mnie do swojej Alphy.
-Chciałbym prosić o sojusz - Powiedziałem,
-Z jaką watahą, jeśli można wiedzieć?
-Z Watahą Południowych Puszczy - Odparłem.
-No więc dobrze. Chodzą u nas posłuchy, że macie najwaleczniejsze wilki - Powiedział Alpha owej watahy.
Przytaknąłem.
- Członkowie WPP są radzi z tego sojuszu. Do zobaczenia - Rzekłem i pożegnałem się z nowo poznaną watahą.
Do mojej wracałem już cały czas lecąc. Spostrzegłem chyba jakiegoś wilka, który potrzebował pomocy. Czym prędzej zniżyłem lot i udałem się w tamto miejsce.

<Ktoś?>

Powitajmy Kate!


Imię: Kate
Pseudonim:--
Płeć: Wadera
Wiek:3
Charakter: Kate jest wrażliwa. Nie lubi przemocy. Ma wybujałą fantazję i uwielbia marzyć. Jest lojalna wobec przyjaciół i oddałaby za nich życie. Wiele potrafi wybaczyć ale niewiele zapomina. Gdy jest krzywdzona przez kogoś na kim jej zależy bardzo cierpi ale stara się tego nie okazywać. Kate lubi szczeniaki i sama chciałaby mieć własne. Strasznie boi się ciemności, ognia oraz wysokości. Kate jest bardzo odpowiedzialna. Wiele razy udowodniła, że można na nią liczyć. Kate jest trochę niezdarna co wszystkich bawi a ją niekoniecznie szczególnie jak sama potyka się o własne łapy albo wpada do wody, niektórzy uważają to za urocze ale ona tak nie uważa.
Rasa: Wilk Nowiu
Moce:

  • Ma bardzo dobry słuch i wzrok. 
  • Potrafi wyczuć jakie ma ktoś wobec niej zamiary w danej chwili. 

Stanowisko: Opiekunka szczeniąt.
Hierarchia: Omega
Zauroczenie: Mango
Partner:--
Rodzina: Rodzice porzucili ją po narodzinach.
Potomstwo:--
Ciekawostki: Kate lubi dzień, noce są dla niej koszmarem wtedy jest ciemno.
Głos

środa, 25 lutego 2015

Od DarkFlame CD Newt'a


Byłam lekko zaskoczona. Przyjrzałam się basiorowi. Mało kto zaglądał w te rejony.
-Cześć- przywitał się basior przyglądając mi się jak by mnie kojarzył.
-Cześć, Coś się stało?- spytałam podejrzliwie.
Basior spojrzał na mnie zawstydzony.
-Tak, zgubiłem się.
Spojrzałam lekko zdziwiona na basiora.
-Zgubiłeś?- spytałam. Zastanawiając się czy się nie przesłyszałam.
Przyjrzałam się basiorowi, tak teraz go kojarzę nazywa się Newt. Lekki wiatr musną nasze futra, zrobiło się zimno. -W sumie i tak już wracam.
- Dobrze, to prowadź.
Szliśmy Kilka godzin pod wiatr. Było ciemno tylko księżyc oświetlał nam drogę. Szliśmy w milczeniu. Gdy już prawie doszliśmy kątem oka zobaczyłam jakiegoś wilka powalającego mnie na ziemię. Jego kły zatopiły się w moim karku. Newt był w lekkim szoku ale zareagował błyskawicznie.
<Newt?> 

wtorek, 24 lutego 2015

Od Newt'a

Ocknąłem się na jakiejś maleńkiej polance wśród drzew. Skądś dochodził szum strumyka, a z innej strony dało się usłyszeć śpiew gżegżółki. Bedąc w lekkim szoku zaistniałą sytuacją, ociągając się wstałem z ziemi. Była wygnieciona, więc musiałem leżeć w tym miejscu już jakiś czas. Rozejrzałem się dookoła i dostrzegłem coś na podobę konia, lecz miał on... Tułów człowieka. Przeraziłem się nie na żarty i zaraz się wycofałem. Ten tylko się roześmiał i przybliżył.
-Nie bój się. Nie jestem człowiekiem, tylko centaurem. Nic ci nie zrobię. Powiedz, gdzie twoja rodzina? - Odezwało się stworzenie.
-Nie mam rodziny - Wyjąkałem w bardzo szybkim tempie. Serce biło mi jak szalone.
-Nie masz nikogo? -  Zdziwił się owy "centaur".
-Mam brata, jednak... Nie wiem, gdzie jestem i dlatego też  nie wiem, jak do niego trafić.
-Pomogę ci. Pochodzisz z Watahy Południowych Puszczy? - Spytał.
Pokiwałem głową.
-Dobrze. Udaj się w tamtą stronę - Powiedział wskazując w stronę drzew. - Jest tam jezioro. Omiń je, a dalej dasz już sobie radę - Dodał.
Spojrzałem w tamtą stronę, ale gdy się odwróciłem, owej istoty już  nie było.
-Taa... Bo ja na pewno wszystko zrozumiałem - Mruknąłem idąc we wskazaną przez centaura stronę.
Dotarłem do jeziora, o którym była mowa i szybkim truchtem ruszyłem w dalszą drogę. Musiałem je wyminąć. A co dalej? Powiedział, że dam radę, ale w ogóle nie wiem, o co mu chodziło. Zupełnie nie poznaję tamtejszych terenów. Wtem zauważyłem polującego członka watahy.
-Hej! Zaczekaj! - Wrzasnąem, i pobiegłem w tamtym kierunku.

<Ktoś?>

Od Charm

Postanowiłam wybrać się do lasu, tak bez wyraźnej przyczyny. Szłam dróżką. Dzisiejszy dzień można uznać za ładny, ale według mnie było za gorąco, zdecydowanie za gorąco. Ogólnie rzecz biorąc nie miałam dziś dobrego humoru. Nagle pod moimi łapami zauważyłam dziwne, świecące, błyszczące kamienie. Przyglądałam się im zdziwiona. Przyłożyłam nos do ziemi i powąchałam je, pachniały ....magią.
Już miałam zamiar pójść za nimi (one najwidoczniej gdzieś prowadziły bo były ułożone wzdłuż dróżki) gdy nagle stanął przede mną rudy basior.
-Cześć co robisz?- zapytał wesoło
-Spaceruję- odpowiedziałam zdziwiona zachowaniem wilka- a ty?
-No co ty? nie widzisz? Patrzę na kamyki które chowasz pod łapami. - rzekł i zaczął..... skakać
-Ahaaa - stwierdziłam w myślach że to pewnie zaginiony brat bliźniak Zayebystego. No ale... wydawał się miły.
<Mangołku? >