Większość watahy była na polowaniu. Oczywiście pytali, czy mam ochotę iść z nimi... Ale Mangołek leniuszek wolał pospać te dwie minuty więcej i w rezultacie siedzi teraz samotny i głodny w jaskini. Wstałem z miejsca i usłyszałem jak mój brzuch usilnie domaga się jedzenia.
- Oj cicho, cicho... Widzisz, że już wstałem, nie?- Warknąłem do mojego brzuszka.
Odszedłem jakiś kilometr lub dwa od jaskini i zobaczyłem tłustego kruka dziobiącego w ziemi. Skoczyłem na niego, chwyciłem za ogon. Niestety, ptak wzbił się do lotu, a ja w pysku trzymałem tylko kilka piórek z ogona kruka. Usiadłem zniechęcony na ziemi i zanim się zorientowałem, kruk boleśnie dziobał mnie w ucho. Skamlałem i zakrywałem pysk łapami, ale to nic nie dawało...
- Wyyyyyyyyyybacz!- Zawyłem.
Kruk zdawał się nie słyszeć... Nadal dziobał... Nie próbowałem się nawet bronić (jak to Mangoł XD). Zacząłem uciekać z podkulonym ogonem. Ucho miałem całe podziobane, mocno krwawiło. Dopiero gdy dobiegłem do jaskini ptak zawrócił...
- No... I, ten... No... Nie wracaj! Bo... Bo ci Newt i Charm pokarzą!- Krzyknąłem w kierunku kruka.
- Co komu pokarzemy?- Zapytał Newt, który (jak się okazało) stał obok mnie.
- I kto cię tak zranił?- Zapytała Charm która też, jakimś sposobem stała obok mnie.
- Amm... Kruk...- Odpowiedziałem.
<Newt? Charm?>