sobota, 15 listopada 2014

Powitajmy Shenę!




Imię: Shena
Pseudonim:She,
Płeć: Wadera
Wiek: 3 lata
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Patrol Naziemny
Głos
Charakter: Intelignentna,ale nieśmiała wadera.She jest zazwyczaj cicha i zamknięta w sobie.Ciężko do niej dotrzeć.Odzywa się tylko pytana,lub gdy ma coś naprawdę waznego do powiedzenia.
Żywioł: Powietrze.
Moce:
Vol'te NasuKhuraa-Potrafi wywoływać tornada i huragany.
Ni'cte Ga'lee-Potrafi podnieśc wiatrem dowolny przedmiot.
Rodzina: Nie pamięta.Straciła ją,gdy była mała
Partner:Szuka
Zauroczenie:-
Potomstwo:-
Historia:
Urodziła się w małej i skromnej watasze pomiatanej przez wszystkich.Częśc młodych wilków,które się im postawiły zostały zabijane.Dlatego większość po osiągnięciu dorosłości uciekała,tak samo było z Sheną.

Powitajmy Persefonę i Logana!



Imię: Persefona
Pseudonim: Safona-rzadko używane
Płeć: Wadera
Wiek: 4,5 roku
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Dyplomatka
  Głos
Charakter: Jest to dość poważna samica, jednak posiada poczucie humoru. Nie duże, ale jednak. Spokojna trudno wyprowadzić ją z równowagi. Konflikty woli rozwiązywać pokojowa, nie zawaha się użyć pazurów. Jeśli poznasz ją bliżej zobaczysz, że jest miła. Nie okazuje swoich uczuć. Na razie jej jedynym celem jest opieka nad Loganem, który za szybko dorasta.
Żywioł: Powietrze
Moce:
-Wind
-Poisoned Blood
Weather
-Latanie
Rodzina: Ojciec-Rex, Matka-Marie, Siostra-Hestia, Przybrany brat-Logan.
Partner: -
Zauroczenie: Uważa że nie, chociaż serce nie sługa.
Potomstwo: -
Historia: Jej wataha miała konflikt ze swoimi sąsiadami. Kiedy Persefona była prawie dorosła przeprowadzili atak na sąsiadów. Nic nie zostało z niegdyś potężnej watahy. Dzień po bitwie, samica chodziła po terenie, gdy usłyszała pisk. Niebawem znalazła małego rannego szczeniaczka. Dowiedziała się, że malec jest jednym z członków pokonanej watahy. Podjęła decyzje i odeszła z watahy biorąc szczeniaka ze sobą. Są dla siebie jak rodzeństwo, stara się chronić brata jak tylko może. Niestety pilnowanie dorosłego wilka jest za trudne, nawet dla niej.

Zdjęcie:



Imię: Logan
Pseudonim: Niektórzy nazywali go jednookim głupkiem, ale to się chyba nie zalicz.
Płeć: Basior
Wiek: 2,5 roku
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Medyk
Głos
Charakter: Ma mnóstwo szalonych pomysłów, często nie nadąża ich przemyśleć. Lubi mówić na każdy temat, zazwyczaj dotrzymuje obietnic, ale nie można być pewnym. Posiada spore poczucie humoru, lubi się śmiać z siebie. Sprytny, nieźle planuje. Bywa porywczy, zawsze mówi wprost o swoich uczuciach. Lubi towarzystwo innych, jest dość odważny.
Żywioł: Noc
Moce:
-Nocna wizja
-Samoleczenie
-Control
-Dream
-Hypnosis
Rodzina: Nie pamięta, przybrana siostra Persefona
Partner: Szuka
Potomstwo: -
Zauroczenie: Jest pewna szczególna wilczyca.
Historia: Miał rodzinę zresztą tak jak każdy, nie pamięta jej za dobrze. Gdy był jeszcze malutki bawił się z innym szczeniakami i coś się stało. Usłyszał wycie ostrzegawcze, zostali zaatakowani. Potem była tylko ciemność. Ktoś chyba zrobił mu coś z głową, bo od tamtej pory jego lewe oko nie działa, stan drugiego jest niepewny. Później znalazła go Persefona i zajęła się nim. Razem chodzą po świecie.

Od Silent Mask CD Radioactive

-Chyba że...Nie,jednak...Jednak nie.
-Co?Dlaczego?
-Nie,to nie ma sensu.
-No...dobrze...-Powiedziała Flame.
Była zrezygnowana.
-Ale mogę przepowiedzieć Wam coś niezwykłego...
-Co takiego?-Zapytała Flame.
-To,że jesteś w ciąży.
-Co?!
-Tak,jesteś.I mogę powiedzieć tylko tyle,że urodzisz demona.-Powiedziałam i wybiegłam z jaskni.
Za mną wybiegł Radioactive.
-Co?Ale...Jak?
-Posłuchaj...Ona urodzi w nocy.Pilnuj żey nie zasypiała.Dobrze?
-Dobrze...

<Radioactive?>

Od Radioactive CD Flame

Juz miałem zamiar nabrać wody z jeziora,kiedy myslami usłyszałem głos Silent Mask.Przekazała mi,że mam wracać jak najszybciej.Woda nie była istotna.Już nie...Przestraszyłem się i rzuciłem w szybki bieg.Biegłem najszybciej jak tylko potrafiłem.Do Flame,do szczeniąt.Po pół godzinie znalazłem się w lesie.W lesie,gdzie grasują Natowie.Chrzanione worki na mięso...Musiałem przejść tędy jak najszybciej i pozostać niezauważonym.Wskoczyłem na jedną z niższych gałęzi drzewa,które stało obok.Poruszyło się.Co?!Drzewo,się poruszyło?Nie tylko poruszyło,ale...Zaczęło biec.Potem zorientowałem się, że to drzewiec.Ale nie byle jaki drzewiec,tylko Forest.Ucieszyłem się,że go spotkałem.Nie myślałem,że zapuszcza się w takie miejsca jak to.No cóż...Ale mi pomógł.Teraz pozostało tylko wrócić do watahy,do Flame,do szczeniąt.Po jakiś czterech godzinach dotarliśmy nas pierwszy teren watahy,a raczej otaczający watahę,Las Nightrun.Teraz było już z górki.Po niecałej godzinie byliśmy na miejscu.Od razu zeskoczyłem z Forest i pognałem do jaskni.Tam zastałem Flame.Zrozpaczoną,zestresowaną,przygnąbioną waderę Alpha.
-Co się stało?-Zapytałem.
-Activ...Nie żyje...
-Co?Jak to?Żartujesz,prawda?
-Nie...Zmarła dzisiaj rano.Silent próbowała ją przywrócić,ale nie udało się.Potem prosiłam,żeby dała jej życie,ale się nie zgadzała.
-Ale...Kiedy?Jak?Dlaczego?Czemu ona...
-Była słaba.-Wtrąciła się Mask.-Nie miałabym siły dać jej życia.Ale...
-Ale co?!-Zapytałem prawie równocześnie razem z Flame.

<Silent Mask?>

Od Flame CD Radioactive

Obudziłam się.Nie było obok mnie ani Radioactive,ani szczeniąt.Przestraszyłam się nie na zarty.Na łące usłyszałam wycie.Wybiegłam z jaskini sprawdzić co się dzieje.Silent Mask stała koło mioch szczeniąt.Ona tak wyła.Nie wiedziałam tylko dlaczego.Podeszłam do niej.Zauważyłam Active leżącą,nawet się nie poruszyła.
-Co...Co tu się stało?
-Ona...Nie żyje.
-Co?!
-Przykro mi,Flame.
-Ale...Jak to?Nie da się z tym nic zrobić?!
Poczułam,że łzy napływają mi do oczu.
-Nie...Radioactive wczoraj wieczorem wyruszył do górskiego źródła.Nie zdążył...
-Ale...
-Flame...Nie da się z tym nic zrobić.Masz przecież Swiftkill.
-Mask!Czemu...Czemu jej nie pomogłaś?
-Nie mogłam.Nie mam takiej mocy.
-Przecież...Ja wiem,że ty potrafisz przywracać życie!Dlaczego jej nie pomożesz?!
-Flame.Zrozum ja nie mogę.
Powiedziała wadera i poszła w las.Ja usiadłam.Usiadłam i zaczęłam wyć.I płakać.Swift nie za bardzo wiedziała co się dzieje.Wtuliła się w moje futro.Radioactive?Gdzie jesteś...

<Radioactve?>

piątek, 14 listopada 2014

Poszukiwana Alpha II !!!

Wataha Południowych Puszczy poszukuje Alphy II.Wymagania:

-Wilk musi być długo w watasze.
-Musi być starszy niż 2 lata.
-Alphy główne muszą mu ufać.
-Nie może bć tak od razu Alphą -,-
-Na początku będziesz na okres próbny.Dopiero potem Alphy zadecydują.

Tak więc ogłaszamy nabór.Piszcie w komentarzu.

Od Radioactive

Z Active było coraz gorzej.Nie miała siły na nic.Cały czas leżała,nie jadła,nie mówiła.Jednym słowem: Była wrakiem wilka.Razem z Flame zaprowadziliśmy ją do Silent Mask,naszej szamanki.Ta wydała wyrok: Śmierć.Flame była złamana.Kiedy spała,ja ukradkiem wykradłem się z jaskini i wróciłem do Silent.
-Dlaczego...Dlaczego ona ma umrzeć?
-Jest zbyt słaba.Nie da rady.A jesli da...Pierwszy raz w życiu się pomylę.
-Ale...Ona nie może umrzeć.
-Ale umrze.Pogódź się z tym,Radioactive.
-Da się...Jest jakis sposób?Zrobię wszystko!
-Wszystko?
-Tak.Jestem gotów poświęcić życie dla córki.
-Dobrze,musisz udać się w góry.Na drogę Elizeii,tam proś bóstwa.
-Bóstwa?Nie ma innego sposobu?
-Jest.Musisz przynieść wodę z górskiego jeziora Tastmyckiego.Nie znajduję się on na naszych terenach.
-Więc...Mam tam iść?
-Tak.
-Kiedy?
-Jak najszybciej.-Powiedziała wadera i skierowała się w stronę jaskini.
-Jak najszybciej...-Powtórzyłem szeptem.
Spojrzałem w niebo,a raczej na gwiazdu.Byóło już późno.Jeśli się streszczę,wrócę jutro pod wieczór.Czas wyruszać.
Popatrzałem przez chwilę na jaskinie i pognałem w las.Starałem się nie myśleć o zmęczeniu,oraz o głodzie.Za to starałem się myśleć o rodzinie.Nie mogłem się cofnąć.Musiałem cały czas biec,jeśli zamierzałem pomóc Active.Szybciej byłoby,gdybym zabrał Forest,ale zanim bym go znalazł,mogłoby być już za późno.Zręcznie unikałem drzew i starałem się nie wejść na tereny Natów.


* * * 


Jakieś osiem godzin później  dotarłem na miejsce.Wyczerpany i głodny bardziej niż kiedykolwiek.Byłem ciekaw co w tym czasie robi Flame.

<Flame?>

czwartek, 13 listopada 2014

Od Mortify

Szłam lasem z Activ i Swift oraz z jakimś basiorem ,którego widziałam ,ale zapomniałam imienia. Szliśmy tak dosyć długo aż zobaczyłam jakieś stwory. Upewniłam się że Opiekun i reszta mnie nie widzi i pobiegłam w kierunku stwora. Wyglądał o tak:

Był taaaaki kolorowy że podeszłam bliżej. Od chyba mnie nie widział ,a nawet nie wiem do końca bo nie mogłam namierzyć jego oczu. No trudno. Chciałam się im trochę przyjrzeć. ten stwór nie chodził normalnie tak jak my. Moja ankieta o nim to:
-Skacze ,a nie chodzi.
-Jest strasznie kolorowy.
-Jest zwinny i szybki.
-Niezbyt spostrzegawczy( bo mnie nie zauważył).
- Porusza się w stadzie.
I chyba to tyle co o nim wiedziałam. Skoro ta bestia ,a nazywała się Hypno (bo kiedyś podsłuchałam jak o nich mówili starsi). mnie nie zobaczyła poszłam dalej. Nie widziałam już nic ciekawego i... zgubiłam się.
-No tak. Myślisz ,a nie uważasz... -Przemknęło mi przez myśl.
Szłam po swoim zapachu ,ale to było na nic bo zaczął padać deszcz i jedynie co czułam to woje mokre futerko. Skoro padało ukryłam się w jaskini. Było zimno i niefajnie. Miałam nadzieję że szuka mnie mama. zaczęłam skomlić. Nie miałam nic lepszego do roboty i wtem usłyszałam szelest liści. Wystraszyłam się na amen. Miałam nadzieję że to nie te kolorowe stwory i miałam rację. Na szczęście to nie były Hypno ,ani nikt kogo znam. Była to jakaś wilczyca i położyła się w jaskini. Zobaczyła mnie ,ale nic sobie z tego nie robiła. Na szczęście nazajutrz przestało padać. Wyszłam z jaskini ,tamta wilczyca też i poszła kto wie gdzie? Ja na pewno nie. Niestety szczęście mi nie sprzyjało i nie było już czuć tropu. Usłyszałam szelest liści i wyszedł zza nich...
<Ktoś?>

Od Evanescence

Polowałam na młode sarny.Udało mi się jakieśwytroppić przy większej,martwej dorosłej sarnie.Rzuciłam sie na nią i po chwili młode miało rgryzioną aortę.Uśmiechnęłam się do siebię.
-No,to teraz można już tylko rozkoszować się obiadem.-Powiedziałam sama do siebie.
Już miałam zamiar brać się za jedzenie,kiedy zza drzewa wyszedł Mango.

<Mango?>

środa, 12 listopada 2014

Od Radioactive

Udałem się na tereny watah i klanów.Zawarłem z nimi sojusze.A więc...W razie czego,jesteśmy ubezpieczeni.Tutejsza wataha była miła.A poza tym...Miała wielu członków.Mogliśmy być spokojni.Na pewno możemy na nich liczyć w czasie trudnych okresów.Wracałem razem z Forest przez nieznane nam łąki.Jeszcze nie byliśmy na terenach watahy.Jesz dwa kilometry.Wędrówka minęła mi na badaniu terenów i sprawdzaniu,czy nie ma na nich Natów.Natowie,prawie wyginęli miesiąc temu,ale ich populacja wciąż wzrasta...Jesteśmy w zagrożeniu.Starałem się o tym w ogóle nie myśleć,ale było to silniejsze ode mnie.Usłyszałem chrzęst łamanej gałązki.Zatrzymałem się.
-Kto to?-Zapytałem.
Nikt nie odpowiedział.To byli Natowie.W mgnieniu oka wskoczyłem na Forest i nakazałem mu biec.Na szczęście oni nie byli zagrożeniem dla tego olbrzyma.Nie miał naturalnych wrogów,no,oprócz ludzi.Drzewiec przeskakiwał przez głazy,omijał drzewa,a także nie dał się złapać Natom.Zatrzymałem go.Zsiadłem z niego i poszedłem w głąb lasu.Nigdzie nie było oni śladu tamtych paskudnych stworów.Poszczęściło nam się.Przestali nas gonić.Reszta drogi minęła mi szybko i bez zakłóceń.Dotarłem na nasze tereny.Pierwsze co zrobiłem po przyjściu do jaskini,to przywitałem się z Flame i szczeniętami.

<Flame?>

Od Luny

Szłam powoli lasem. Pogoda była dosyć ciepła. Miałam ochotę trochę popływać. jak postanowiłam tak zrobiłam. Poszłam do najbliższego jeziora. Wskoczyłam do chłodnej wody. Po pewnym czasie pływania wyszłam i zaczęłam szukać czegoś na co mogłabym zapolować. Zaczęłam węszyć i wpadłam na Radioactiv`a.
-O hej Radioactiv. -Powiedziałam telepatią.
-Hej Radioaktywna. Co tu robisz?
-Ja szukam jedzenia. -Powiedziałam telepatią.
-Ja też ,ale lepiej uważać. Wszędzie jest pełno Natów.
-Na prawdę? Jeszcze żadnego nie widziałam. -Powiedziałam telepatią.
-To masz szczęście. Ja , raczej mnie zaatakowało już kilku.
-To może poszukamy razem? -Powiedziałam telepatią.
-No...dobrze.
Zaczęliśmy iść w kierunku Łąki Polowań. Zauważyliśmy tam kilka Natów. Radioactiv patrzył na nich z lekkim strachem? Tak chyba ze strachem. Ja jak zwykle się nimi nie przejmowałam i zachowałam jak to się mówi? O już mam zimną krew.
-Głu*i Naci stali nad dębami. -Pomyślałam.
Wskoczyłam na najbliższe drzewo. Radioactiv też. Zaczęliśmy zdzierać korę z dębów. Naci nas zauważyli i siedzieli koło drzewa. Nie wiedziałam co zrobić. Radioactiv też chyba nie wiedział. Niewiele myśląc zeskoczyłam z drzewa i tym samym powaliłam 2 na ziemię. Radioactiv też zeskoczył i też powalił ,ale nie jednego ,nie dwa lecz trzech Natów. Spojrzałam na niego i zaczęłam biec. Radioactiv też i mnie wyprzedził. Naci nie mogli nas dogonić i już za nami nie biegli ,a ja za to zobaczyłam martwe sarny. Kilkanaście. Radioaciv i ja odsunęliśmy się od nich.
-Chodź zapolujemy poza granicami naszych terenów.
-Ale tam... -zaczęłam mówić telepatią.
-Wiem że tam są inne watahy ,ale przynajmniej zobaczymy czy tam są może żywe zwierzęta.
Poszliśmy. Tam też nie żyły. Wróciliśmy więc do siebie i poszliśmy do reszty...
<Radioactiv?>

wtorek, 11 listopada 2014

Od Vicky

Szłam sobie powolnym krokiem przez lasy i polany kiedy nagle usłyszałam szelest liści... Obróciłam się i warknęłam... Myślałam, że to Naci, pełno ich w tej okolicy...
- Wyjdź !- Krzyknęłam telepatią.
Jeśli to wilk, albo ogólnie coś innego od monsterów... Zrozumiało. Wtedy zza drzewa wyszedł wilk. Dzięki Bogu... Mam już dosyć Natów ! Trzeba im porządnie nakopać i dopiero się odczepią.
- Cześć !- Przywitał się basior.
- Witaj, czy nie znasz może jakiejś watahy do której mogłabym dołączyć ?- Spytałam telepatią.

> Radioactive ? <

Powitajmy Vicky !


Imię: Vicky
Pseudonim: Vi. Jej prawdziwe imię brzmi Victoria, ale go nie lubi...
Płeć: Wadera
Wiek: 3 lata
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Wojskowa
Głos: KLIK
Charakter:   Nieśmiała i skromna wadera... Czasami bywa otwarta, ale to się zdarza rzadko, woli siedzieć cicho. Dla przyjaciół wierna, zabawna i pomocna. Dla wrogów agresywna i wredna... 
Żywioł: Śmierć 
Moce: Sprint- jest super szybka
- Telepatia- Porozumiewanie umysłem
- Furia- Zabija wszystko po drodze
- Tortury umysłu- Torturuje ofiarę psychicznie
- Dream-Może wedrzeć się do czyjegoś snu oraz kontrolować własne
Rodzina: Szkoda gadać...
Partner: ~
Zauroczenie: ~
Potomstwo:~
Historia: Nie urodziła się w żadnej watasze... Tak szczerze to nie wie gdzie, ani kiedy się urodziła... Wie tylko, że była sama, rodzice ją opuścili już w pierwszych chwilach. Jadła korzonki i robaki, a po jakimś czasie nauczyła się polować. Błąkała się bez celu po tutejszych lasach i tłukła Natów, aż któregoś dnia spodkała Radioactiva...  

Bannery dla WPP





Od Luny CD Immortala

-Tak możemy iść.Przy okazji pokaże ci tereny.-Powiedziałam telepatią i uśmiechnęłam się.
-Dobrze. -Powiedział Imm i poszliśmy.
Na początku pokazałam mu Łąkę Polowań. Tam zapolowaliśmy na sarnę. Po skończonym posiłku pokazała, mu resztę terenów. Na końcu poszliśmy do Niebieskiego Jeziora. Zanurzyliśmy się w wodzie i zobaczyłam coś czego nigdy przenigdy nie chciałam widzieć tam były Hypno!!! Wyskoczyłam z wody i co było najdziwniejsze on nas nie atakował tylko się na nas patrzył. Byłam wystraszona. Cofnęłam się i dosłownie wywróciłam na Imm`a. Wstałam. Nie wiedziałam co mam zrobić. Przypomniało mi się jak Imm wytresował tamtego stwora i zaczęłam to powtarzać. Zaczęłam mówić do niego:
-Nie bój się. Nic ci nie zrobię. Obiecuję. No nie bój się. Chodź tutaj. -Mówiłam tak słodko jak tylko umiałam.
O dziwo Hypno podszedł do mnie. Po chwili spostrzegłam że ma ranę na boku i kolce w łapach. Zaczęłam mu wyciągać kolce. Strasznie się bałam ,ale nie chciałam zostawiać go rannego. Ty bardziej że był sam, bez stada i miał małe szanse na przeżycie. Inne stwory dopadłyby go i zjadły. Imm podszedł do mnie i po cichu powiedział:
-Radioaktywna co ty robisz? I ty w ogóle mówisz?
-Tak mówię tylko jestem trochę nieśmiała. No i po prostu chcę mu pomóc.Jest sam. Bez stada. i chyba mi ufa.
Imm zaczął mi pomagać. W końcu Lin (bo tak go nazwałam) nie miał już kolców. Spytałam Imm`a:
-Umiałbyś go wytresować?
<Immortal?> Wytresuj go XD

Od Immortala CD Radioaktywnej

- No...Ok...Wytrsujemy jednego dla Radioactive.
-Ok.
-No więc...Patrz i się ucz.
Podszedłęm do Drzewca.Z łagodnym nastawieniem,jak gdyby nigdy nic.Nie uciekał.Nie bał się.Podszedł dwa kroki w moją stronę.
-Nie bój się...-Wyszeptałem.
Stwór lekko potrząsnoł głową,co oznaczało że się nie boi.Lekkim krokiem podszedłem do niego bliżej.Więc...Skoro już się nie boi,delikatnie położyłem łapę  na jego pysku.Pozwoliłem Radioaktywnej podejść,ale,niestety,Drzewiec odbiegł.Kazałem jej wracać i obiecałem,że zaraz pójdę z  nim do jaskini i wręczę go Alphie.Jak powiedziałem tak zrobiłem.Na nowo bawiłem się z nim w podchody.
W końcu udało mi się go uspokoic i przyzwyczaić do innych wilkó.Zaprowadziłem go do jaskini.Podszedłem do Radioactive i powiedziałem,że należy do niego.Potem wróciłem do Radioaktywnej i zaproponowałem spacer.

<Radioaktywna?>

Od Luny CD Immortala

-Hej. -Przywitałam się z basiorami telepatią.
-Hej.Co tu robisz? -Spytał Radioactiv.
-Poluję ,a co nie wolno? -Spytałam znów telepatią.
-No...Wolno.
Poszłam w swoją stronę. Chciałam przepłoszyć drzewce tak dla zabawy.
-Radioaktywna może pokażesz Imm`owi drzewce i tereny?
-No... dobrze.
-Ja już idę. -Powiedział Radioactiv i poszedł.
Zostałam z Immortal`em.
-Chodź pokaże ci drzewce. -Powiedziałam telepatią i poszłam.
Imm szedł za mną.
-Mogę cię o coś spytać? -Spytał basior.
-A konkretnie o co? -Spytałam znów telepatią.
-No... czemu drzewce się was boją?
-Są dzikie i płochliwe. Nie idzie się do nich zbliżyć... no może nie licząc Manga.
-Aha...
Zobaczyłam drzewce i poszłam w ich kierunku. Nie słyszałam nic poza szumem wiatru i swoimi myślami jak by je wystraszyć. Imm mnie zatrzymał.
-O co chodzi? -Spytałam telepatią. Na razie nie miałam ochoty się odzywać.
-Może nauczyć cię jak je wytresować?
-No z chęcią. -Odpowiedziałam telepatią i uśmiechnęłam się. Byłam ciekawa jak on to zrobi...
<Immortal?>jak je tresowaliście w dawnej watasze???

Od Immortala

 Bardzo spodobała mi się owa wataha.Nie chcę znowu wszystkego zniszczyć...Przypadkowo wpadłem na basiora Alpha,Radioactive.
-Jak chodzisz?-Warknął.
-Przepraszam,nie zauważyłem Cię.
-Dobra,ja też przepraszam.Nie powinienem tak naskakiwać.
-W porządku.Wiesz może,kto pokazałby mi jakiegoś Drzewca?
-Drzewca?A po co ci on?
-No,to są fajne bestyjki.W ojej starej watasze msłużyły nam jako towarzysze.
-Emm...Tak?
-Tak.
-Tylko widzisz,tutaj ona nie podejdą.Są zbyt płochliwe.
-Aha...Szkoda.-Powiedziałem.-A mozesz mi pokazać chociaż jedengo?Proszę.
-Em...No,dobra.Mogę.
-Świetnie.To w takim razie gdzie to?
-Tam,na końcu lasu,Jest taka ogromna polana.To tam.-Powiedział basior.
Szedł przodem.Pewnie dlatego,że ja bym się zgubił.To dla mnie zupełnie obce tereny.Alpha stanął.Wyczułem innego wilka,on również.Nagle zza krzaków wyszła Radioaktywna.

<Radioactive?Radioaktywna?>

Od Luny cd Mango

Od razu pobiegłam do Tif. Mortify wtuliła się we mnie. Mango i Alphy rozmawiali o czymś. Ngle coś wyczułam to były jakieś monstery. Podeszłm do Alph i Manga trzymając już Tif w pysku. Telepatią powiedziałam Alphą że coś czuję i że to na 100% nikt z tej watahy. Zaczęliśmy węszyć. Kiedy wąchałam jedno z drzew ono się poruszyło (był to jak się domyślacie Drzewiec). Warknęłam na to ,a ono gdzieś zwiało. Zobaczyłam też coś w górze. Alphy i Mango zaczęli uciekać. ja złapałam Mortify w pysk i biegłam kawałek za nimi. To coś wylądowało (Dmuchawiec). Zatrzymałam się i zaczęłam warczeć. Nie miałam też już zbyt wiele sił na dalszy bieg. Radioactiv, Flame i Mango też się zatrzymali i zaczęli warczeć. Udało nam się jakoś przepędzić okropną bestię. Szliśmy już do jaskini ,gdy poczuliśmy stado saren. Odłożyłam Tif na ziemię i ukryłam w krzakach. Zaczailiśmy się na sarny i powaliliśmy dwie na ziemi. Przyniosłam Tif i wszyscy razem zaczęliśmy jeść.

*Po jedzeniu*

Poszliśmy w kierunku jaskini. Nagle przed nami pojawił się kolejny monster ,a zaraz za nim jakiś wilk ,ale nie znałam go...
<Mango? Radioactiv? Flame? Ktoś?>

Powitajmy Immortala!



Imię: Immortal
Pseudonim: Imm
Płeć: Basior
Wiek: 3 lata
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Wojskowy
 Głos
Charakter: Inteligentny,kulturalny basior.Wie jak ma się zachować w danej sytuacji.Jest sympatyczny,śmiały oraz zabawny.Dla tego basiora nie ma rzeczy niemożliwych!Jego motto życiowe to "nie ma ryzyka,nie ma zabawy".Uwielbia poczuć adrenalinę w mięśniach!Jest inteligentny,ale czasem ma atak zwany"Głupawką".Kiedy już mu przyjdzie, to go raczej nie uspokoisz.
Żywioł:  Powietrze
Moce:
Latanie
Wind
Okrzyk Aresa
Piosoned Blood
Physical Pain
Rodzina: Była partnerka Inoisee
Partner:Szuka
Zauroczenie:Brak
Potomstwo:-
Historia: Historia Immortala jest dla niego dość...Bolesna.Przez swój wygłup stracił wszystko.Partnerka od niego odeszła,rodzina i przyjaciele się od niego odwrócili.Stało się to tak:
Jego wataha miała bardzo ciężki okres.Brakowało pożywienia,wrogie wilki co chwilę atakowały,wiele szczeników umierało na bliżej nie określoną chorobę.W końcu udało im się wytropić maleńkie stadko saren.Cała wataha poszła na nie zapolować.A Imm?Imm chciał się popisać przed wszystkimi i zrobił wszystko po swojemu.Niestety,raz na zawsze przepłoszył stamtąd zwierzynę.Został skazany na wygnanie.

Od Radioactive CD Mango

-Bo widzisz...On cię lubił,ale tam miał rodzinę i z nią był szczęśliwy.-Powiedziałem tłumiąc śmiech.Słabo mi to wychodziło.
-Ale...Ze mną też mógłby być szczęśliwy.
-Ale...On tam miał dziewczynę,a wiesz jak to teraz tam jest.-Zaśmiałem się.
-Nie żartuj sobie ze Stafana.
-Ja?Że co?Nie,oczywiście że nie.
-Idziemy.-Powiedział basior i poszedł w kierunku jaskini ze spuszczoną głową.
Szliśmy powoli.Słońce już zachodziło.

<Mango?>

Mango cd Radioactive

Od razu puściłem łapę Alphy i zacząłem skakać wokół niego.
- Radioactive to mój Alpha, muszę słuchać go ! On odnajdzie Stefcia mego !- Śpiewałem.
- Nie śpiewaj...- Uciszył mnie basior i poszedł przed siebie.
Nie odpowiedziałem i pobiegłem za nim truchtem. Od czasu do czasu podawałem mu jakiegoś kwiatka, którego zaraz upuszczał...
- Syzyfowa praca....- Wymamrotałem pod nosem.
- Co ?
- Nic, nic...- Uśmiechnąłem się fałszywie.
- To tu, stado Drzewców.- Basior zatrzymał się i wskazał łapą przed siebie.
Wśród tłumu od razu rozpoznałem swojego Stefanka. Wszystkie stwory stanęły dęba, a Stefan zrobił jeden lub dwa kroki... Ryknął cicho i uciekł szybko razem ze stadem... Było mi bardzo przykro... Znów zacząłem płakać, tylko tym razem bardziej to ukrywałem.
- On mnie nie kocha ?- Spytałem Radioactiva z maślanymi oczkami z których sączyły się łzy...

> Radioactive ? Będzie pogadanka ? <

Od Radioactive CD Mango

-Chodź już...
-Nie!Ja chcę Stefana!-Wrzasnął basior.
-Ale...
-Ja chcę Stefcia!
Powiedział i złapał się mojej łapy.
-Nie dramatyzuj!
-Nie dramatyzuje!Masz mnie do niego zaprowadzić.
-Co?Ale to przecież był drzewiec.On się spłoszył.
-No i co?Ja chcę do Stefcia!
-Pi*dolę tę robotę.-Wyszeptałem.-No dobra,jak mnie puścisz to Ciędo niego zaprowadzę...

<Mango?>

Mango cd Radioactive

Podszedłem do pobliskiego drzewa w celach pewnie wam znanych... Obwąchałem je, a ono się... ruszyło. Z wrażenia, aż usiadłem... Po dłuższym przyglądaniu się wywnioskowałem, że to żyje... Miało oczy i pysk i nawet przednie łapy... Obserwowało mnie.
- Ale ty fajny jesteś ! Jestem Mango.- Powiedziałem do drzewa.
Ono tylko przekręciło głową w bok i jęknęło.
- Nie masz imienia... To nazwę cię Stefan !- Powiedziałem i przytuliłem Drzewca, bo to właśnie był on. Chodziłem z nim po polankach i w końcu wpadliśmy na Radioactiva. Jak tylko nas zobaczył, zjeżył  sierść i szczeknął, a Stefek uciekł w popłochu.
- Nieee !!! Stefan ! Ty potworze, Stefcia wystraszyłeś- Byłem na tyle rozczarowany, że się rozpłakałem...
- Ja chcę do Stefana !- Powiedziałem ze łzami w oczach do Radioactiva...

> Radioactive ? I co ty na to ? xD <

Od Radioactive CD Mango

-Z kim ja się zadaję...-Powiedziałem przysłanając łapą pysk.
Na szczęścię Mango tego nie usłyszał,tylko sobie dalej skakał i usupywał dogę stokrotkami i chabrami.Przewróciłem oczami i poszedłem dalej.Swoje kroki skierwałem na Cichą Łąkę.Dość przyjemne miejsce.Odwróciłem się i zerknąłem na basiora.Mango niósł kwiatki.Tylko skąd on wytrzasnął tulipany?Rzadko można je tu spotkać.Widocznie się rozglądał.Położyłem się koło drzewa.Mango w tym czasie...Gdzieś mi zniknął.

<Mango?Gdzie poszedłeś?>

Mango cd Radioactive

Wyszliśmy z wody i otrzepaliśmy, sierść nam się tak napuszyła... Ja wyglądałem uroczo, a Radioactive... Śmichaśnie xD.
- Puszek, Okruszek ! Wystarczy, że się pokuszę, a on przybiega, by...- Nie dokończyłem śpiewać, bo Radioactive zamknął mi pysk (dosłownie).
- Czy ty nigdy nie przestajesz się wygłupiać ?- Zapytał.
Usiadłem tylko na ziemi i wyszczerzyłem zęby w szeroookim uśmiechu.
- Nie.- Powiedziałem głosikiem najsłodszym jak tylko umiałem.
Alpha przewrócił oczami, zabrał łapę z mojego pyszczka i poszedł dalej. Ja oczywiście nadal zanim podążałem, skacząc wysoko.
- Radioactive to mój Alpha, muszę słuchać go ! Takie słodkie ma futerko on !- Śpiewałem, skacząc obok Radioactiva.
- Proszę, ciszej... Uspokajasz się czasami ?- Zapytał.
- Niech się zastanowię... Nie !- Powiedziałem błyskawicznie.
Skakałem wkoło Radioactiva i obsypywałem go kwiatkami...

> Radioactive ? <

Od Radioactive CD Mango

-Shhhh...Jak będziemy cicho to nas nie zauważy...-Powiedziałem.
Wystawiłem głowe z nory i wodziłem wzrokiem po krzewach.Nagle coś zasłoniło mi wszystko.Ogromny cień.Ja widziałem jego,a on mnie.Nie wytrzymałem.Jak z procy wystrzeliłem z nory.Mango zaraz za mną.Stwór nas zauważyła,ale wybiegliśmy z lasu i schowalismy się w wodzie jeziora Nithale.Dmuchawce nie llubia wody,więc nas nie mógł złapać.Spojrzałem na Mango.
-Nic ci nie jest?-Zapytałem.
-Nie.Idziemy?
-Tak.

<Mango?>

Mango cd Radioactive

-Aaa... To zmienia postać rzeczy.- Powiedziałem z głupawką w głosie.
-To chodź już!- Basior chwycił mnie łapą za szyję i pobiegł baaardzo szybko.
Korzystając z chwili nieuwagi mojego "wybawcy", wskoczyłem mu na grzbiet, a przednie łapy położyłem na jego głowie, krzycząc głosem komentatora: "Radioactive wyprzedza kulka o długość ciała, kulek otwiera pysk. Uuu... Chyba nigdy nie wydział szczoteczki i pasty... Ja zresztą też nie... Radioactive przyśpiesza, skacze nad powalonym dębem..." W tedy właśnie zrzucił mnie z grzbietu.
- Lecę, tak niczym ptaak !- Krzyknąłem w locie.
Lot się skończył, a ja wpadłem do opuszczonej nory... Zaraz za mną wpadł zziajany wilk Alpha...
- Czy mogę w czymś pomóc ?- Zapytałem ze śmiechem.

> Radioactive ? Sorry, że takie opo, głupawka xD <

Od Radioactive

Właśnie sobie uciekałem przed gigantycznym dmuchawcem.Dlaczego te stworzenia zawsze muszą się mnie uczepić?Więc uciekałem tak sobie Białą Doliną,dopóki nie wpadłem na jednego  basiora z watahy.Mango.
-Co tutaj  robisz?-Zapytałem cały czas nerwowo ogladając się za siebie.
-A tak sobie chodzę,a ty co robisz?
-Uciekam przed dmuchawcem.
-Przed kwiatkiem?-Basior nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
-Nie...Przed TYM dmuchawcem.-Powiedziałem wskazując łapą na unoszącą się nad lasem białą kulą.

<Mango?>

Od Mango cd Jenny

Zgodziłem się od razu. Lubię biegać, a bieganie jest nieodrodną częścią wszystkich polowań...
- To... Gdzie jest najlepsze miejsce do polowania ?- Zapytała.
- Łąka Polowań. Chodź za mną.- Powiedziałem i ruszyłem truchtem za wschód.
Wadera cały czas podążała za mną, od czasu do czasu zagadując coś... Ja nie byłem dziś specjalnie w nastroju, gdyż ponieważ przez jakieś dwie godziny uciekałem przed Scyntie... Mam nadzieje, że go zgubiłem bo było by nie fajnie...
- No... To tutaj.- Powiedziałem z uśmiechem na pysku i schowałem się w krzewie.
Wadera zrobiła to samo, czekaliśmy aż sarna stojąca kilka metrów dalej, jeszcze trochę się zbliży. Po 5-10 minutach czekania w końcu do nas podeszła. Wyskoczyłem z krzaka jak poparzony i pobiegłem najszybciej jak się da. Rozdwoiłem się i tak przed sarną stały dwa warczące, rudasy. Ten drugi to tylko moje odbicie, nie drugi wilk czy coś... Ja płoszyłem sarnę i nie dawałem jej uciec, a Jenny wskoczyła jej na kark i zatopiła kły w karku sarny... Padła.
- Noo... Jestem taka głodna !- Powiedziała Jen i zabrała się za jedzenie.
Mój sobowtór pomału się rozmywał, a ja przyłączyłem się do jedzenia.
- To jak... Podoba ci się tutaj, u nas ?- Zapytałem.

> Jenny ? <

poniedziałek, 10 listopada 2014

Od Radioactive CD Jenny

-Tu zwykle bawią się szczenięta.
-A te...Worki na mięso tu nie przychodzą?
-To najbezpieczniejsze miejsce w całej watasze,czasem tylko przelatują tędy dmuchawce.
-Dmuchawce?
-Takie stworzenia...Ale mniejsza z tym,chodźmy dalej.

***

Po całym dniu zwiedzania dotarliśmy do jaskini.Reszta wilków było na dworzu,ponieważ było dość upalnie.O dziwo w jaskini było najgorecęj.
-Hej,Jen.
-Hmm?
-Chodźmy przed jaskinie.Cała wataha tam jest,a tu jest za gorąco.
-Dobrze.-Powiedziała z uśmiechem wadera.
Wstałem i lekkim krokiem udałem się w kierunku wejścia jaskini.Jen poszła zaraz za mną.Stanąłem wejściu  i wziąłem wdech.W jaskni było dość duszno.Brakowało mi tego świeżego powietrza.Spojrzałem kątem oka na waderę.Wpatrywała się w niebo.

<Jen?Co tam widziałaś?c;>

Od Jenny CD Radioactive

-Nie obrażaj się.Widziałam,że miałeś zły humor.
-Zły?Ja wcale nie byłem zly!Po prostu martwię się,że te worki na mięso nas stąd wywalą.
-Worki na mięso?
-Tak...Natowie.Wredne wilki napromieniowne promieniami Gamma.
-Oh...Chodźmy do jaskini...
-Przestraszyłaś się?
-Nie,to znaczy...Tak,trochę.
-Nie martw się.-Powiedział basior i się uśmiechnął.
Ja sama również się uśmiechałam.
-Chodżmy do jaskini,albo...Oprowadziłbyś mnie po terenach?Zostałam przyjęta przez Flame dzisiaj rano,więc pomyślałam,że skoro spotkałam basiora Alpha,to mógłby mnie oprowadzić,prawda?
-Prawda.-Powiedział Jeff wstając.
-To gdzie?
-Najpierw na Cichąl Łąkę.
-Dobrze.
Poszliśmy.
Cała droga minęła nam na rozmowie i śmieniu się.Na miejsce dotarliśmy szybko,a przynajmniej w moim odczuciu.
-Tu spędzamy większość czasu.-Powiedział basior.-Idzimy dalej?
-Tak,jasne.-Potwierdziłam.
Ruszyliśmy.Tym razem na północ.Trafiliśmy na kolejną łąkę,na Łąkę Północy.

<Radioactive?>

Od Radioactive

Po upewnieniu się,że nigdzie nie ma tych półgłówków,wyszedłem z jaskini.Skierowałem się w kierunku jeziora Nithale.Idealnego dla mnie miejsca.Usiadłem przy tafli wody i nagle: Jestem w wodzie.Za sobą usłyszałem śmiech.Odwróciłem się,a za mną stała ta nowa wadera.Perfidnie zwijała się ze śmiechu.Wyskoczyłem z wody i zacząłem otrzepywać mokrą sierść.
-Co cię tak śmieszy?
-Ty...-Powiedziała wadera i wybuchła śmiechem na nowo.
Rzeczywiście,w tej napuszonej sierści wyglądałem jak kretyn.

<Jenna?>

Od Jenny

Pierwszy dzień w watasze okazał się całkiem znośny. Nie widziałam żadnych księżniczek, żadnych gburów ani czegoś takiego, więc mi ulżyło. Z takimi wilkami mógłby być kłopot...
Biegłam sobie ścieżką lekko udeptaną przez zwierzęta. Miałam zamiar trochę pozwiedzać, poznać innych lepiej. I poszczęściło mi się. Zauważyłam pomarańczowego wilka.
- Hej! - zawołałam. Wilk odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
- Witaj. Jestem Mango.
- Jenna. Miło mi. Należysz do WPP?
- Mhm, ty również.
- No, tak. Hej, em co powiesz na polowanie?

<Mango?>

Powitajmy Jennę!

 

Imię: Jenna (czyt. Dżena).
Pseudonim: Jen (czyt. Dżen)
Płeć: Wadera
Wiek: 3 lata
Hierarchia: Omega
Stanowisko:  Dwódca Ptrolu Nadziemnego
Głos
Charakter:Jenna lubi być a centrum uwagi,stara się brać aktywny udział w watasze i za wszelką cenę stara się zdobyć zaufanie alph.Chcę żeby wszystko kręciło się wokół niej.Lubi imprezy,bieganie,wygrzewanie się,spacery,pływanie,ale czasem też potrzebuję chwili spokoju.Często w tym celu udaję się do najgłębszej części jaskini.Uwielbia się bawić.
Nie lubi spędzać czasu z nudnymi wilkami,ona po prostu musi mieć jakies zajęcie.Nienawidzi nic nie robienia.Nie toleruje tez wilków,które potrafia zmieniać sie w ludzi,uważa że są jednymi z nich.
Zabawowa,łatwo odnajduje się w towarzystwie.Czasami wredna.Ma swoje humory,kiedy jest znudzona potrafi być nie do zniesienia.Jest szalona,co nie znaczy że głupia.Często występuje u niej pewna przypadłość-głupawka.Wtedy jest dopiero nieznośna,śmieję się ze wszystkiego, nikogo nie słucha.Po prostu koszmar dla Alph.Wredna dla tych,którzy ja oceniają,chociaż wcale nie znają.Odważna.Czasem za bardzo...Wojownicza,wulgarna i agresywna.Czasem mówi w swoim ojczystym języku.
Żywioł:  Dusza
Moce: Niewidzialność,latanie,physical pain.
Rodzina:
Satan-Jej były narzeczony.
Vio'uki-Młodsza siostra.
Mio'uki-Młodsze siostra.Nienawidziły się.
Vegena-Matka.
Nooceve-Ojciec.
Partner: Szuka
Zauroczenie:-
Potomstwo: Podejrzewa u siebie ciążę.
Historia:

Jenna urodziła się w watasze "Shiive Ghate" co w tamtym języku oznaczało " Baw się i żyj wiecznie".Była córką Alph.Miała dwójkę rodzeństwa.Była najstarsza.Musiała wypełnić swój obowiązek: Wyjść za mąż za Syna Alph watahy "Gothe Morii",Wprost wyznała rodzicom,że jest w ciąży z innym.Jej rodzicę byli załamani tą wieścią.W nocy uciekła.Nie mogła znieść ich oszukanych spojrzeń.Płaczu jej matki.Po prostu nie dawała sobie z tym rady.Uciekła do kochanego-Satana.Niestety,gdy tylko jej rodzice dowiedzieli się gdzie ona jest,wysłali po nia swoje wojska.Satan walczył do upadłego...Ale poległ...Jen znienawidziła swoich rodziców,za to,co zrobili.

W nocy znów uciekła.Błąkała sie po lasach.Bała się znów zakochać.Po długiej wędrówce padła.Ocknęla się przy jakimś obcym basiorze-Radioactive.Na poczatku nie wiedziała o co chodzi,ale potem się z nim nawet zaprzyjaźniła.On natomiast zaprosił ja do swojej watahy.

Mango cd Radioaktywna

Wow... Zostaliśmy zaatakowani przez Natów, a ta taka spokojna ?! To się we łbie nie mieści, no ale Ok...
- Mogę pokazać...- Powiedziałem.

***

Pokazałem jej już chyba wszystko...
- Nom... To chyba będzie tyle- Powiedziałem.
- Aaa... Ok.- Powiedziała tym razem na głos.
- Ooo... Czyli się jednak odzywasz ?- Powiedziałem ironicznie z "tym" uśmieszkiem...
Wadera się tylko uśmiechnęła i poszła dalej. Zaproponowałem abyśmy już wracali bo zaczynają tu krążyć te monsterki... Jak ja ich nie cierpię !!!! Od tej całej negatywnej energii zapłonąłem. Zacząłem myśleć o przyjemnych rzeczach i dostrzegłem warczącą na mnie Radioaktywną... Powoli gasłem. W końcu odetchnąłem z ulgą i poszedłem się napić do pobliskiego strumyczka...
- Chodźmy szybko, bo oni już się tu kręcą.....- Powiedziałem poddenerwowany pchając waderę na przód.
Doszliśmy do watahy, a tam naprzeciw wyszła nam Mortify i Alphy...

> Radioaktywna ? Radioactive ? Flame ? <

Od Radioactive CD Evenescence

-Teraz chodź.Jakieś jeszcze mogą się przypałętać.-Powiedziałem.
Wadera przytaknęła.Ruszyliśmy w stronę jaskini.
-Więc...Je zabija się kołkami?Tak?-Zaptała Eva.
-Tak,trzeba trafić w głowę,tak najłatwiej.
-I...One wtedy umierają,tak?
-Tak.
-I nas nie dopadną?
-Nie.
-Hmmm...Ciekawy mechanizm.-Zaśmiała się wadera.
-Racja.
Uśmiechnąłem się.
-Codźmy szybciej.Tamte gnidy się na nas pewnie gdzieś czają.

<Eva?>

Od Evanescence CD Radioactive

 Biegłam tyle,ile miałam sił w łapach.Jeff nie utrzymałby długo Nata.Musiałam się spieszyć,inaczej stałoby się coś złego.Wpadłam na pierwszą lepszą waderę-Radioaktywną.Powiedziałm jej o co chodzi i  zaprowadziłam do Radioactive.Właśnie wygryzał Natowi łapę.Szybko do niego podbiegłyśmy i wbiłyśmy kołek w głowę.Nie ruszał się.
-Nic  ci nie jest?-Zapytała Radioactywna.
-Nie.-Odpowiedział Radioactive.
-To dobrze.-Odpowiedziała wadera i pomknłęa do jaskini.
My w tym czasie jeszcze staliśmy i wpatrywaliśmy się w ciało zmarłego Nata.
-Co teraz?-Zapytałam.

<Radioactive?>

Od Luny

-Ale tu ładnie. -Odpowiedziałam telepatią.
Mango przytaknął. Zaczął mi dokładnie opisywać co tu robimy i dlaczego tak się to nazywa. nagle coś usłyszałam Mango chyba też. Zza drzew wyszły jakieś wilki. ale nie takie jak my. One były inne... Mango patrzył to na mnie ,to na nie. W końcu krzyknął do mnie:
-Na drzewo!
Nic nie odpowiadając skoczyłam na pierwsze lepsze drzewo. Mango też. Zaczął odrywać korę i wszystko z dębu (bo te drzewo to był dąb). Pomogłam mu ,ale nie wiedziałam po co mu te drewno. Te istoty patrzyły na nas. Nie widziałam dokładnie ich oczu. Były jakby puste. Patrzyłam na nie. W końcu mango podał mi kawałki dębu i kazał w nich rzucać. Zrobiłam jak kazał i po chwili stwory nie żyły. Zeskoczyliśmy z drzewa.
-To może pokażesz mi resztę terenów? -Spytałam telepatią.
<Mango?>

Od Mango

- Hmm... To może Cicha Dolina ? Bo wiesz... Niektóre miejsca lepiej obejrzeć nocą, ale trzeba baaardzo uważać na te cholerne monstery...- Powiedziałem.
- Okey- Odpowiedziała telepatią wadera.
Szliśmy sobie truchtem, a jesienny wiaterek wiał przyjemnie. Po drodze dużo rozmawialiśmy... To o pogodzie, to o Mortify (Ona mówiła, ja przytakiwałem...). W końcu zapytała mnie o te całe "monstery".
- Słuchaj, ta wataha nie jest do końca normalna... Powiedzmy, że panują tu... Stwory ?- Ok... To zabrzmiało idiotycznie. Nie lubiłem tego tematu więc odwróciłem się i szedłem dalej. Zatrzymałem się dopiero w Dolinie mówiąc:
- A oto długo oczekiwana Cicha Dolina !- Uśmiechnąłem się.

> Radioaktywna ? <

Od Taravi

Chodziłam po naszych terenach wraz z Lyn. Było nudno więc postanowiłyśmy trochę zapolować. Na swojej drodze napotkałyśmy bizony. Trudne sztuki. Byłyśmy dwie więc pomyślałyśmy że nam się uda.
Myślałyśmy że jest tylko jeden, lecz nie było tam całe stado. To była przereklamowana walka. Jednak Lyn nie dała im za wygraną. Nie. Rzóciła się na olbrzyma. A on przydusił ją do drzewa.
- Lyn! Nie!- rozpłakałam się. Byłam wku*ona.- Lyn!
Jej ciało spłynęło z drzewa, a bizon nagle spojrzał na mnie.
Zaczęłam uciekać a on wrócił do swoich...

Od Radioactive

Wyszedłem z jaskini.Każdy praktycznie jeszcze spał.A ja?Ja musiałem odciągnąc Natów od jaskini.Kręcą się tu coraz bliżej jest coraz niebezpieczniej.Ich zgniłe mięso miało specyficzny zapach,którym się kierowałem.Szedłem gałęziami.Tak,aby Naci mnie nie wyczuli i nie zaatakowali.Te wstrętne worki na mięso...Jak ja ich nienawidze.Trzeba było się ich pozbyć,a przynajmniej odgonić ich od naszych terenów.Poruszałem się dość szybko,ale cicho.Żeby nie wzbudzić podejrzeń.Zauważyłem dwójkę,kierujących się z prędkością dziesięciu kilometrów na godzinę, do mnie.Zatrzymałem się.Wziałem kołek w pysk...I leżą obaj.Po upewnieniu się,że żadnych więcej nie ma,zeskoczyłem z gałeżi i podszedłem do ich ciał.
-Wredne zombiaki.-Warknąłem.
Chwilę na nich popatrzałem,po czym ruszyłem na północ.Tam było ich zdecydowanie najwięcej.Po godzinie biegu bez przerw usiadłem pod drzewem.Nigdzie żadnych nie było.Zacząłem węszyć.Znieruchomiałem.Jeden...Jeden stał za drzewem,przed którym siedziałem.W mgniniu oka się podniasłem i zacząłem uciekać.Nie mogłem pozwolić na to,by jakaś kupa mięcha żrąca mózgi mnie dorwała.Zręcznie omijałem drzewa,ale wpdłem na...Jakiegos wilka...Z mojej wathy.Rozejrzałem się,po czym powiedziałem:
-Co ty tu robisz?!

<Ktoś?>

Od Mortify

Siedziałam w jaskini z innymi szczeniakami. Chciałam iść gdzieś poszukać przygód ,ale no właśnie ALE dorośli mi zabraniają. Postanowiłam ułożyć plan i zaczęłam. Plan brzmiał tak:
1. Odwrócić uwagę dorosłych wilków.
2. Zwiać.
3. Wyruszyć na przygodę.
4. I to chyba na tyle.
Zaczęłam realizować plan. Wszystko szło po mojej myśli i zwiałam! Postanowiłam zrobić coś szalonego ,a mianowicie skoczyć z wodospadu! W końcu jakiś znalazłam.

*Po godzinie wspinaczki*

Nareszcie weszłam na szczyt. Stanęłam obok i rzuciłam się do wody ze śmiechem. Jednak coś , raczej ktoś zepsuł zabawę. To był Radioactiv. Złąpał mnie w locie położył na ziemi i krzyknął:
-Tif co ty do diabła wyprawiasz mogłaś się zabić!
-Ja chciałam się pobawić.
<Radioactiv?>

Od Radioactive CD Evanescence

-Pewnie.-Powiedziałem i wbiegłem do wody.
Trochę pływaliśmy,nurkowaliśmy i śmialiśmy się.Naszą zabwę przerwał Nat.Nie wiem dlaczego,ale Naci byli najbardziej zwinni i morderczy w wodzie. Więc mieliśmy przechlapane. Zacząłem kierować się ku drugiemu brzegu. Eva również. Szybko wybiegliśmy i wskoczyliśmy na drzewo. Tamten Nat tam dalej stał. Widział nas. Wiedział,że tu jesteśmy. Usiadł pod drzewem i wlepił w nas swoje czerwone,mordercze oczy. No,nie powiem, trochę się zestresowałem. Najgorsze było to,że inne drzewa były dośc daleko. Nie było jak uciec. Drzewo na nasze nieszczęście nie było dębem.Pozostało pytanie: Co teraz? Odpowiedzieć na nie nie potrafiłem. Wadera spojrzała na mnie przestraszona.Ona równiez nie wiedziała co robić. W takich chwilach mam po prostu ochtę nieistnieć.Tak,jakby nigdy mnie nie było. Ale moja chora wyobraźnieła dawała się we znaki. Pierwszy podsunął mi się pomysł o zeskoczeniu na niego i przygwożdżeniu go do ziemi, dając waderze czas na ucieczkę. Nawet tego nie przemyślałem. Runąłem jak długi na ziemię,spadając na stworzenie nie dając mu szans ugryzienia mnie. Wadera zrozumiała o co mi chodzi i z gracją zeskoczyła z drzewa. Skinęła głowa i pobiegła po pomoc.

<Eva?>

niedziela, 9 listopada 2014

Od Evanescence

Dzisiaj był łady,ciepły i słoneczny dzień.Jak codzień rano,wybrałam się nad jezioro Nithale.O poranku było tam cudownie,a szczególnie dlatego,że Radioactive też tam lubił przesiadywać.Miałam szczęścię,dzisiaj też tam był.Podeszłam d niego.Wpatrywał się w wode.Głupio byłoby mi tak przerwać,ale odważyłam się przywitać.
-Cześć.
-O,Eva,nie zauważyłem cię.Co tutaj robisz?
-To co zwykle.A ty?Bo ja przyszłam popływać.-Powiedziałam wstając.-Też idziesz?

<Radioactive?>

Od Radioactive CD Anabelle

-Ja...Ja nie wiem,kto to był...To pewnie jeden z tych lepiej zakamuflowanych  Natów.
-One tu są?
-Tak,coraz częściej.Zbliżają się do wathy niebezpiecznie szybko i na niebezpieczną odległość.Chodźmy,bo zwoła resztę.
Wadera skinęła głową.Szybkim truchtem udaliśmy się w kierunku jaskini.Tam czekały na nas inne wilki.

<Ktoś?>

Od Anabelle CD Radioactive

Nie spodziewałam się po sobie takiego zachowania, ja...śmiałam się? Tak, i to dość sporo. Jeff zaraził mnie swoją swobodą i lekkością życia. Czułam się jakoś inaczej, wszystko mnie bawiło, to dzieje się tak rzadko.
W końcu doszliśmy do jaskini, było tam pełno wilków, których jeszcze nie znałam. Przedstawiłam się i po kolei poznawałam wszystkich członków stada. W tym czasie Jeffrey gdzieś zniknął. Położyłam się i zasnęłam, gotowa na kolejny dzień. Rano wstałam dość wcześnie i ruszyłam na spacer. Słuchałam śpiewu ptaków i szumu strumyków. Zatrzymałam się pod płaczącą wierzbą, usiadłam i patrzyłam na jeszcze nisko będące słońce i lekko pomarańczowe chmury. Nagle usłyszałam odgłosy walki. Pobiegłam w tamtą stronę. To Jeff walczył z jakimś obcym wilkiem. Nie przepadam za walką, więc nie ujawniając swojej obecności stworzyłam iluzję całego naszego stada groźnie warczącego i ujadającego. Wrogi basior cofnął się i uciekł myśląc, że mamy sporą przewagę liczebną.
- Wszystko w porządku? - Podbiegłam do Jeffa.
- Tak, wygrywałem z nim. - Odparł patrząc w stronę, w którą uciekł przeciwnik.
- Kto to był?

< Radioactive? :3 >

Od Radioactive CD Anabelle

-Ciekawy musi być ten zywioł,co?
-Tak,jest bardzo przydatny.
Uśmiechnąłem się.
-Jesteś ok.-Powiedziałem po chwili milczenia.
Wadera zaśmiała się.
-Dzięki,ty też.
-Heh,mało kto mi to mówi.To jak,idziemy dalej?
Anabelle skinęła głową.Szliśmy rozmawiając o rozmaitych rzeczach.Od tego dlaczego akurat nas musieli się uczepić ludzie,a nie innego gatunku zwierząt,po to,dlaczego trawa jest zielona.Widac,zupełnie wtrąciliśmy się do braku sensu wypowiedzi.Dużo się śmialiśmy i to było najważniejsze.Lubiłem się śmiać.

<Anabelle?>

Od Anabelle CD Radioactive

Wolnym krokiem zmierzaliśmy w stronę jaskini, szliśmy w milczeniu. Słońce stawało się coraz mniej widoczne. Nagle usłyszeliśmy jakiś szelest. Oboje zatrzymaliśmy się i znieruchomieliśmy wyczekując. Jeffrey spojrzał na mnie, lecz ja patrzyłam sztywno przed siebie. Chyba wyczułam zapach, który już znałam. W tym samym momencie usłyszeliśmy chrzęst łamanych gałęzi i z gąszczu obok wybiegł wielki, szeroki, przysadzisty niedźwiedź. Chyba musiał przeżyć jakąś bardzo przykrą przygodę, gdyż wyglądał na rozwścieczonego, zaślepionego szałem. Jeff obnażył ostre zęby jednocześnie głośno warcząc. Naprężył ciało gotowy do walki. W normalnych okolicznościach prawdopodobnie zniknęłabym, stała się niewidzialna i uciekła. Jednak nie wypadało mi ulatniać się, gdyż tym razem nie byłam...sama. Postanowiłam stworzyć iluzję, czyli to, w czym jestem naprawdę dobra. Przed nami, a niedźwiedziem stanęła nagle dwu-metrowa ściana ognia. Jeff cofnął się, jednak nie okazywał strachu, chyba domyślił się, że to moja moc. Iluzje, które tworzę wyglądają naprawdę realistycznie, ogień był widoczny, było czuć dym i gorąco bijące od płomieni. Różni się jedynie tym, że w moim "ogniu" nie można niczego spalić. Można czuć, że jest się palonym, ale to tylko iluzja, ból tworzony przeze mnie jest iluzją. Tak jak we śnie.
Niedźwiedź stanął na tylnich łapach, przednimi machnął kilka razy, głośno ryknął w naszą stronę, po czym rzucił się z powrotem do lasu. Płomienie zniknęły.
- Władasz ogniem, prawda? - Basior spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął.
- To nie ogień. - odpowiedziałam krótko i usiadłam.
- Jak to?
- Zobacz - wskazałam na wcześniej "płonące" miejsce, gdzie rosła nadal zielona trwa. - Nic się nie spaliło.
- Więc... Jak to się stało? - Wilk patrzył na mnie lekko zdezorientowany.
- To iluzja - Wstałam i ruszyłam w dalszą drogę.

< Radioactive? >

Od Glimmer -Pożegnanie (Śmierć)

Ta wadera Flame denerwowała mnie.
-Ta ciekawe co mi zrobisz?
-Chcesz wiedzieć chcesz?!
-Tak ty tępa Gni*o.
-Ja ci dam tak mówić!
-I dasz.- Powiedziałam i uśmiechnęłam się szyderczo.
Flame powoi dostawała dzikiej furii ,a ja?Czułam się wspaniale. Nagle Flame się odwrócił chwyciła mnie za gardło, przegryzła tętnice i wszystko i nie czułam już nic. Wyzionęłam ducha...
<Koniec> Glimmer żegna na zawsze.

Od Luny

-Dzięki.
-To ty mówisz?!
-Tak.
-Aha... ok. A teraz jedz.
-Zaraz najpierw obudzę Tif.
-Ok.
Obudziłam Tif. Zaczęliśmy pałaszować sarnę.
-Dzięki. -Powiedziała Tif i uśmiechnęła się do Manga.
-Nie ma za co. -Powiedział odwzajemniając uśmiech.
Zjedliśmy już całą sarnę ,a Tif pobiegła do jeziora.
-Może zaprowadzisz mnie do alphy?
-No... Dobrze. -Powiedział machając ogonem ,a ja się do niego uśmiechnęłam.
Szliśmy dobre pół godziny rozmawiając ,a Tif szła ,a właściwie biegł przed nami. SW końcu zobaczyłam jakąś jaskinie ,a w niej były jakieś wilki i szczeniaki. Jeden od razu podbiegł do nas. Chwyciłam tif w pysk gotowa uciekać.On jednak powiedział do Manga:
 -Mango kto to?
-To Tif i Radioaktywna.
-I???
-I co?
-Po co je przyprowadziłeś?
-Nie mają watahy i myślałem że mogłyby tu dołączyć.
Basior spojrzał na nas. Odłożyłam Tif ,która pobiegła ,a właściwie ukryła się za mną.
-Chcecie tu dołączyć?
-Tak... -Odpowiedziałam Telepatią.
-Zgoda przyjmuję was do Watahy Południowych Puszczy!
-Mango czy oprowadzisz Radioaktywną po terenach? Ta mała zostanie z jakąś waderą i innymi szczeniakami. -Dodał.
-Dobrze. -Odpowiedział Mango i poszedł przed siebie.
-To od czego zaczniemy? -Spytałam telepatią.
<Mango?>

Od Manga Cd Radioaktywna

Dziś położyłem się spać pod starym świerkiem obok Radioaktywnej i Mortify. Obudziłem się wcześnie rano. Pobiegłem szybko na polowanie, zaczaiłem się pod niewielkim krzewem i skoczyłem na dorosłą sarnę. Wbiłem jej pazury w uda i brzuch, a zęby zatopiłem w jej karku... Po krótkim czasie łania padła, a ja zawlokłem bezwładne ciało do miejsca z którego wyruszyłem. Radioaktywna i Mortify jeszcze spały, a ja zacząłem pałaszować. Niedługo potem wadera się obudziła.
- Cześć ! Jak się spało ?- Zapytałem.
- Całkiem nieźle...
- To się cieszę ! A teraz jedz.- Powiedziałem z uśmiechem.

> Radioaktywna ? <

Od Luny

Szłam z Mortify. Było ciepło ,a wręcz upalnie. Tif położyła się pod drzewem ,a ja zauważyłam zająca i (dosłownie) wyrwałam mu uszy. Zaniosłam jedzenie Tif i położyłam się obok. Tif i ja zjadłyśmy przekąskę i zasnęłyśmy. Obudziłyśmy się pod wieczór. Nad nami stał jakiś basior. Zawarczałam i zjeżyłam sierść. dodatkowo pokazałam zęby. Basior chyba się zdziwił ,ale spytał wesoło:
-Kim jesteś? Masz tu watahę? Kim jest ta mała? Od kiedy tu jesteście? Dlaczego na mnie warczysz? -Pytał tak chyba z godzine w końcu nie wytrzymałam i krzyknęłam (co u mnie jest prawie niemożliwe bo nie każdy potrafi wyprowadzić mnie z równowagi):
-Cisza!!!
Basior spojrzał na mnie i powiedział:
-Odpowiesz na pytania?
-Tak.
-No zaczynaj.
Teraz zaczęłam używać telepatii i mówiłam:
-Jestem Radioaktywna ,a to jest Mortify. Nie mamy tu watahy ,a warczałam dlatego że mnie zaskoczyłeś.
-Czemu mówisz nie otwierając ust?
-Używał telepati.
-Czemu?
-Nieważne. A ty należysz do jakiejś watahy? I jak się nazywasz?
-Jestem Mango i należę do watahy Południowych Puszczy.
-Mogłabym dołączyć?
-Jutro. teraz wszyscy śpią.
-Ok.
Położyłam się spać ,a Tif i Mango koło mnie. Nadszedł ranek...
<Mango?>

Powitajmy Radioaktywną i Mortify!

Zdjęcie:
  http://nd04.jxs.cz/740/891/48a3d60b53_69347952_o2.png
Imię: Radioaktywna
Pseudonim: Radio, Aktywna
Płeć: Wadera
Wiek: 3 lata
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Obrońca Alph
Głos: https://www.youtube.com/watch?v=VfP44Xn5Cn4
Charakter: Miła, Wychowana,Inteligentna,Zabawna,Pomysłowa, Ufna dla przyjaciół.
Zła, Zimna jak lód, Bezczelna, Kłamliwa,Bezduszna, Bez Sumienia itp. Dla wrogów.
Żywioł: Śmierć
Moce:
-Telepatia (tak rozmawia z innymi wilkami)
-Furia
-Weather
-Wather Wolf
-Control
-Ice Breath
Więcej nie zna ,ale wie że ma ich więcej.
Rodzina: Nie lubi o nich wspominać
Partner: Brak
Zauroczenia: Brak
Potomstwo:
Córka - Mortify
Historia: Żyła w odosobnieniu codziennie kąpana w odpadach radioaktywnych. Nie znała zbyt wiele wilków. jedynym był Radioctiv. Znali się bardzo dobrze ,ale właśnie to jedno ALE kiedy rodzice się o tym dowiedzieli zabili go ,a ona ze strachu przed nimi uciekła.Po pewnym czasie dowiedziała się że jest w ciąży z Radioctiv .Później.Poznała pewną waderę Orinę. Ta zajęła się nią. Zmuszał ją do zabijania innych więc jest też bezduszna i bez sumienia. Niestety Orina kazała jej napaść na tę watahę i Radioaktywna uciekła.Urodziła Mortify. Teraz spotkały pewnego wilka...

Zdjęcie:
http://pamietnik-glimmer.blog.onet.pl/wp-content/blogs.dir/761058/files/blog_cs_4879944_7526308_tr_yes.jpg
Imię: Mortify
Pseudonim:Tif
Płeć: Wadera
Wiek: 5 miesięcy
Hierarchia: Omega
Stanowisko:-
Głos:  https://www.youtube.com/watch?v=pb-I8Uxzmgk
Charakter: Miła, Wychowana,Inteligentna,Zabawna,Pomysłowa, Kocha Śpiewać,Ufna dla przyjaciół.
Zła, Zimna jak lód, Bezczelna, Kłamliwa,Bezduszna, Bez Sumienia itp. Dla wrogów.
Żywioł:Śmierć
Moce:
-Dream
-Telekineza
-Nocna Wizja
-Furia
-Tortury Umysłu
-Hipnosis
Rodzina:
Matka - Radioaktywna
Ojciec - Wie tylko że nazywa się Radioctv
Partner: Za Młoda
Zauroczenie: Brak
Potomstwo: Za Młoda
Historia: Urodziła się przy samej matce.  Wędrowały długo. Niestety podczas jednej z wędrówek Mortify wdepnęła w jakieś odpady które zmieniły jej wygląd. Teraz nie wie co może się jeszcze przez to dziać. Któregoś dnia ,gdy wędrowały spotkały pewnego basiora...
Inne zdjęcia:
Gdy będzie dorosła:
http://pu.i.wp.pl/k,NDk0MDI3MzYsNDc4NjE0Mzg=,f,finally.png

Od Radioactive CD Flame

Byłem trochę zawiedziy,że nie mam syna.Ale starałem się myśleć pozytywnie.
-A więc...Teraz co?
-Teraz posiedzimy sobie tutaj.Spójrz na niebo.
Spojrzałem na gwiazdy.Wyglądały dość...Ciekawie.
-Ładne,no nie?-Zapytała Flame.
-Tak,bardzo ładne.-Powiedziałem i wykrzywiłem pysk w uśmiechu.
-Co powiesz na spacer,jutro rano?-Zapytała wadera.
-Hmm...No,pewnie.
-Świetnie!Haha,a pamiętasz jak musieliśmy uciekać przed innymi radioaktywnymi wilkami?
-Oczywiście!
Zaśmialiśmy się.


<Flame?>

Od Flame CD Radoactive

To był najgorszy moment na polowanie.Wolałam z nim zostać i nacieszć się chwilą,póki są małe i grzeczne.Chciałam się cieszyć z posiadania rodziny i ogromnego szczęścia jekie mnie spotkało.Tym szczęściem był Radioactive.U jego boku byłam najszczęśliwszą waderą w całej Puszczy.Jeśli jakaś wadera chciałby mi go odebrać...Z pewnością wydłubałabym jej oczy patykiem.Basior położył się koło mnie.
-Więc...Którą bierzesz na wychowanie?
-Ja zajmę się wychowaniem i szkoleniem Swift.Ty zajmij się Active.Widać,że będzie za tobą.
Basior się uśmiechnął.
-W porządku.-Powiedział.

<Radioactive?>

Powitajmy Active i Swiftkill!Młode Alphy!

Imię: Active
Pseudonim:-
Płeć:Wadera
Wiek:2 miesiące
Hierarchia: Młoda Alpha
Stanowisko:-
Głos:-
Charakter: Inteligentna,towarzyska wadera.Activ ma swoje zdanie i zwykle się go trzyma.Jest taką mini wersją swojego ojca.
Żywioł: Śmierć
Moce:
Nie zna
Rodzina: Ojciec-Radioactive,Matka-Flame,Siostra-Swiftkill
Partner:-
Zauroczenie:-
Potomstwo:-
Historia: Urodziła się w watasze.



Imię: Swiftkill
Pseudonim:Swift
Płeć:Wadera
Wiek: 2 miesiące
Hierarchia:Młoda alpha
Stanowisko:-
Głos:-
Charakter: Spokojna,miła,sympatyczna,łatwowierna.Przez swoją łatwowierność często pakuję się w kłopoty.Cicha.
Żywioł: Światło
Moce: 
Jeszcze nie odkryła
Rodzina:Ojciec-Radioactive,Matka-Flame,Siostra-Active
Partner:-
Zauroczenie:-
Potomstwo:-
Historia: Urodziła się w watasze.

Od Radioactive CD Flame

-Może...Może...Ta zielona będzie nazywać się...Active.
-A ta druga?
-Ona...Swiftkill...Co?
-Tak,będzie pasowało jej to imię.
Uśmiechnąłem się i podszedłem do szczeniąt.
-W takim razie...Ja pójdę na coś zapolować.Teraz musisz w pewnym sensie jeść za  trzech.-Zaśmiałem się.
-Nie,zostań.

<Flame?>

Od Flame CD Radioactive

Czułam się dziwnie.  Radioactive stał uśmiechnęłam się do niego aby go Hm.. pocieszyć ale mi nie wyszło sądząc po jego minie był przerażony.

* * * 

Po godzinie było po wszystkim. Obok mnie leżały dwie małe kuleczki. Radioactive cały czas sprawdzał czy to są aby na pewno dziewczynki. Był zawiedziony Chyba liczył ,że się pomyliłam i jednak będzie miał syna. 
-Jak...Je nazwiemy?-Zapytał ze sztucznym uśmiechem.
-Nie wiem...

<Radioactive?>

Od Radioactive CD Flame

Niby się nie specjalnie cieszyłem z ciąży Flame.Ale jednak chciałem mieć potomstwo.Taki dziwny,niezrozumiały instynkt.
-Więc...Co powiesz na wylegowanie się na łące?Jak już będziemy wracać?-Zapytała wadera.
-Moglibyśmy.
-Więc...Co ty na to,żebyśmy dziś nie wracali do jaskini?Jest przecież ciepło.Noc pod rozgwieżdżonym niebem będzie cudowna!
-Masz rację.Too...Gdzie?
-Na łące,albo w Krainie Tysiąca Jezior.Chociaż to drugie brzmi lepiej.
Nadszedł wieczór.
Razem z Flame poszliśmy na coś zapolowac,abyśmy nie byli głodni.Dopiero potem udaliśmy się do Krainy Tysiąca Jezior.W nocy to miejsce wyglądalo pięknie.Sam muszę to przyznać.Połozyliśmy się pod jednym z tych małych zbiorników wodnych i wpatrywaliśmy się w niebo.Nagle Flame zaczął boleć brzuch.Ona...Rodziła?Tak.Tak!Ona rodziła,a ja stałem jak ten słup soli.

<Flame?>

Od Flame CD Radioactive

Obudziłam się koło południa.Active'a przy mnie nie było,ale za to byl zając.Prezent od niego.Wstałam i lekko ociężałym krokiem poszłam na łąkę.Radioactive stał tam i rozmawiał z Silent Mask,naszą szamanką.Podeszłam do nich.
-Witaj,Flame.-Przywitała się Silnet Mask tym swoim głosem przepełnionym spokojem.
-Cześć.-Odpowiedziałam.
-No,to w takim razie do zobaczenia.Wrócę późno.-Powiedziała wadera i poszła w stronę Białej Doliny.
-To...Gdzie my idziemy?-Zapytałam Radioactive.
-Chodźmy do Krainy Tysiąca Jezior.-Powiedział.
Poszliśmy tam wolnym krokiem.Nie spieszyło nam się.Mieliśmy dużo czasu.

<Radioactive?>

Od Radioactive CD Flame

-W porządku.Teraz chodź do jaskini.Odpoczniesz.-Powiedziałem.
-Dobrze.
Wyszliśmy z wody.Wolnym truchtem udaliśmy się w kierunku jaskini,gdzie była reszta wilków.Nigdzie nie widziałem tylko Silent Mask.Reszta już spała.Razem z Flame poszliśmy na koniec jaskini i tam się położyliśmy.Następnego dnia,rano wyszedłęm szybciej aby upolować dla niej zająca.Gdy wrociłem,Flame jeszcze spała.Położyłem zająca i wyszedłem z jaskini.

<Flame?>

Od Flame CD Radioactive

Doszliśmy do jeziora Nithale, woda była ciepła. Radioactive również wszedł do wody.Pływaliśmy razem.Było miło,spokój i cisza.Nie było tam nikogo oprócz nas.
-Active...-Zaczęłam.
-Tak?
-Cieszysz się...Że zostaniesz ojcem?
-No...Tak.A miałbym jakieś inne wyjście?
-No nie.-Zaśmiałam się.
Przytuliłam się do niego.
-Kocham Cię.-Wyszeptałam.
-Ja Ciebię też...A...Tak właściwie,kiedy urodzisz?
-Za pare dni.

<Radioactive?>

Od Mango CD Radioactive

-Czy ja wiem... Chyba... TAK ! Tak !- Poprawiłem się szybko.
- Co takiego...?- Pytał jakby zniechęcony basior.
- Po 1. chciałem cię przeprosić za to szczenięce zachowanie... Po 2. Wyglądasz na głodnego a, tak jest stadko zająców.
Basior popatrzył na mnie dziwnie, ale głód do niego chyba przemówił i pobiegł w stronę szaraczków... Ja siedziałem na kamieniu i obserwowałem. W końcu wilk do mnie wrócił, a w pysku trzymał 2 zajączki. Oblizałem się, ale nic nie powiedziałem.
- Co ?- Zapytał, pałaszując zajączki.
- Nic, nic...
Patrzyłem w ziemię i coś nuciłem...
Nagle, nie wiem dlaczego włączył mi się samozapłon... Zwykle umiałem to kontrolować, ale nie tym razem...

> Radioactive ? <

Od Evanescence CD Radioactive

-W porządku.-Powiedziałam.
Wstałam i przeciągnęłam sie ospale.
-Którędy?-Zapytałam.
-W tamtą stronę.-Pokazał łapą w kierunku lasu.
-W takim razie...Prowadź.-Powiedziałam.
Basior lekkim krokiem udał się w kierunku lasu.Poszłam za nim.

<Radioactive?>

Od Radioactive CD Mango

-Ehh...Tak,jestem Radioactive.Istnieje około dwóch miesięcy.Bo zawsze taki byłem.Też lubię sarninę.-Powiedziałem na jednym wdechu.
Tamten basior był jakiś dziwny.Zachowywał się jak szczeniak.
-Ahaa...I wszystko jasne!-Powiedział merdając ogonem.
-Taaa...Chciałeś coś poza tym?
Powiedziałem przewracając oczami.Ale rownież usiadłem.

<Mango?>

Od Radioactive CD Anabelle

-Mamy dobrą szamankę,Silent Mask.-Powiedziałem.
-I wszystko jasne.-Odpowiedziała z uśmiechem wadera.
Odwzajemniłem uśmiech.
-To co,idziemy już do jaskini?Ściemnia się.-Zapytałem.
-Tak.
Ruszyliśmy wolnym krokiem w kierunku jaskini.

<Anabelle?>

Od Anabelle CD Radioactive

Odpowiedź Jeffa nieco mnie uspokoiła. Jednak coś mnie również zaciekawiło.
- Demony? - Zapytałam trochę zdezorientowana, nie miałam jeszcze okazji spotkać demona. Słyszałam jednak, że to istoty zawistne, chciwe i przede wszystkim - do szpiku kości złe. Co one robiły na tak pięknym terenie?
- Tak. Ale nie musisz się bać, są nam posłuszne. - Odpowiedział basior patrząc w niebo.
- Jak je do tego zmusiliście? - Zastanawiało mnie jak to możliwe, że takie bestie słuchają się zwykłych wilków. To brzmi nawet zabawnie. Wygląda na to, że muszę się jeszcze wiele nauczyć. Nie wiem nic o demonach, chyba, że nazwałabym tak ludzi.

< Jeff? >