Szłam z Mortify. Było ciepło ,a wręcz upalnie. Tif położyła się pod drzewem ,a ja zauważyłam zająca i (dosłownie) wyrwałam mu uszy. Zaniosłam jedzenie Tif i położyłam się obok. Tif i ja zjadłyśmy przekąskę i zasnęłyśmy. Obudziłyśmy się pod wieczór. Nad nami stał jakiś basior. Zawarczałam i zjeżyłam sierść. dodatkowo pokazałam zęby. Basior chyba się zdziwił ,ale spytał wesoło:
-Kim jesteś? Masz tu watahę? Kim jest ta mała? Od kiedy tu jesteście? Dlaczego na mnie warczysz? -Pytał tak chyba z godzine w końcu nie wytrzymałam i krzyknęłam (co u mnie jest prawie niemożliwe bo nie każdy potrafi wyprowadzić mnie z równowagi):
-Cisza!!!
Basior spojrzał na mnie i powiedział:
-Odpowiesz na pytania?
-Tak.
-No zaczynaj.
Teraz zaczęłam używać telepatii i mówiłam:
-Jestem Radioaktywna ,a to jest Mortify. Nie mamy tu watahy ,a warczałam dlatego że mnie zaskoczyłeś.
-Czemu mówisz nie otwierając ust?
-Używał telepati.
-Czemu?
-Nieważne. A ty należysz do jakiejś watahy? I jak się nazywasz?
-Jestem Mango i należę do watahy Południowych Puszczy.
-Mogłabym dołączyć?
-Jutro. teraz wszyscy śpią.
-Ok.
Położyłam się spać ,a Tif i Mango koło mnie. Nadszedł ranek...
<Mango?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz