czwartek, 13 listopada 2014

Od Mortify

Szłam lasem z Activ i Swift oraz z jakimś basiorem ,którego widziałam ,ale zapomniałam imienia. Szliśmy tak dosyć długo aż zobaczyłam jakieś stwory. Upewniłam się że Opiekun i reszta mnie nie widzi i pobiegłam w kierunku stwora. Wyglądał o tak:

Był taaaaki kolorowy że podeszłam bliżej. Od chyba mnie nie widział ,a nawet nie wiem do końca bo nie mogłam namierzyć jego oczu. No trudno. Chciałam się im trochę przyjrzeć. ten stwór nie chodził normalnie tak jak my. Moja ankieta o nim to:
-Skacze ,a nie chodzi.
-Jest strasznie kolorowy.
-Jest zwinny i szybki.
-Niezbyt spostrzegawczy( bo mnie nie zauważył).
- Porusza się w stadzie.
I chyba to tyle co o nim wiedziałam. Skoro ta bestia ,a nazywała się Hypno (bo kiedyś podsłuchałam jak o nich mówili starsi). mnie nie zobaczyła poszłam dalej. Nie widziałam już nic ciekawego i... zgubiłam się.
-No tak. Myślisz ,a nie uważasz... -Przemknęło mi przez myśl.
Szłam po swoim zapachu ,ale to było na nic bo zaczął padać deszcz i jedynie co czułam to woje mokre futerko. Skoro padało ukryłam się w jaskini. Było zimno i niefajnie. Miałam nadzieję że szuka mnie mama. zaczęłam skomlić. Nie miałam nic lepszego do roboty i wtem usłyszałam szelest liści. Wystraszyłam się na amen. Miałam nadzieję że to nie te kolorowe stwory i miałam rację. Na szczęście to nie były Hypno ,ani nikt kogo znam. Była to jakaś wilczyca i położyła się w jaskini. Zobaczyła mnie ,ale nic sobie z tego nie robiła. Na szczęście nazajutrz przestało padać. Wyszłam z jaskini ,tamta wilczyca też i poszła kto wie gdzie? Ja na pewno nie. Niestety szczęście mi nie sprzyjało i nie było już czuć tropu. Usłyszałam szelest liści i wyszedł zza nich...
<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz