środa, 12 listopada 2014

Od Radioactive

Udałem się na tereny watah i klanów.Zawarłem z nimi sojusze.A więc...W razie czego,jesteśmy ubezpieczeni.Tutejsza wataha była miła.A poza tym...Miała wielu członków.Mogliśmy być spokojni.Na pewno możemy na nich liczyć w czasie trudnych okresów.Wracałem razem z Forest przez nieznane nam łąki.Jeszcze nie byliśmy na terenach watahy.Jesz dwa kilometry.Wędrówka minęła mi na badaniu terenów i sprawdzaniu,czy nie ma na nich Natów.Natowie,prawie wyginęli miesiąc temu,ale ich populacja wciąż wzrasta...Jesteśmy w zagrożeniu.Starałem się o tym w ogóle nie myśleć,ale było to silniejsze ode mnie.Usłyszałem chrzęst łamanej gałązki.Zatrzymałem się.
-Kto to?-Zapytałem.
Nikt nie odpowiedział.To byli Natowie.W mgnieniu oka wskoczyłem na Forest i nakazałem mu biec.Na szczęście oni nie byli zagrożeniem dla tego olbrzyma.Nie miał naturalnych wrogów,no,oprócz ludzi.Drzewiec przeskakiwał przez głazy,omijał drzewa,a także nie dał się złapać Natom.Zatrzymałem go.Zsiadłem z niego i poszedłem w głąb lasu.Nigdzie nie było oni śladu tamtych paskudnych stworów.Poszczęściło nam się.Przestali nas gonić.Reszta drogi minęła mi szybko i bez zakłóceń.Dotarłem na nasze tereny.Pierwsze co zrobiłem po przyjściu do jaskini,to przywitałem się z Flame i szczeniętami.

<Flame?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz