sobota, 16 maja 2015

Od Windly CD Belli

Obudziłam się wcześnie rano. Zobaczyłam, że dopiero świta. Postanowiłam się przejść. Szłam sobie przez las, gdy nagle zza drzewa wyszedł wilk.
-Hej, kim jesteś? Co robisz na tym terenie?
-Jestem Windly. Właśnie dołączyłam do watahy. Szłam na spacer, pójdziesz ze mną?
-Hmm... Dobrze, którędy?
-Może tak... Tędy?
Wskazałam na ścieżkę którą nie dawno szło jakieś zwierzę.
-Okey.
Po kilku minutach pomyślałam, że nie wiem jak owa wadera ma na imię.
-Jak masz na imię?
-Ja jestem Bella.
<Bella??>

Od Donny Cd Mango

Ta chwila kiedy strasznie chce ci się śmiać ale w danej sytuacji wydaje się to niewłaściwe.
-Ale.. To po co je zapalałeś?- Spojrzałam na Mango badawczo.
-Bo.. Wiewiórka ukradła mi jagodę. - Odpowiedział patrząc na drzewo urażony.
-A ty chciałeś ją podpalić?
-Dokładnie!- Odparł z dumą.
Zmarszczyłam brwi, i machnęłam kilka razy ogonem chłodząc sobie ucho.
-Próbowałeś pomoczyć je w wodzie?
<Mango?>

Od Mango CD Donny

Donna poraziła mnie prądem! Specjalnie... W geście rewanżu, dotknąłem ją w ucho płonącą łapą. Wadera zapiszczała i zaczęła się ugaszać. Gdy już skończyła, posłała mi mordercze spojrzenie.
- Co ty wyprawiasz?- Warknęła.
- Oj... Bo... BO TY ZACZĘŁAŚ!- Szczeknąłem.
Donna zaczerpnęła powietrza, zamknęła oczy i usiadła na ziemi. Po cichutku liczyła do dziesięciu. Usiadłem obok i patrzyłem na moje palące się łapki.
- Too... Co ci w te łapy?- Zapytała spokojnie.
- Noo... Nie umiem ich ugasić.- Wymamrotałem.

>Donna?<

Od Sunshine CD Grell'a

Feniks zionął w niego ogniem i przypalił mu koniuszek ogona.
-Taa... przyda się więcej takich feniksów..-westchnęłam i stworzyłam jeszcze ze trzy feniksy, tym razem z żywiołem światła. W tym samym wystrzeliły promienie świetlne, co już lepiej działało na kościstego smoka.
-Dalej to nie wystarcza...-mruknęłam do siebie. W końcu stworzyłam smoka światła i smoka ognia.
-Co?-krzyknął Grell na widok dwóch potężnych (bo takie były) smoków.-Myślałem że te feniksy będą go atakować!- wskazał na mistyczne ptaki siedzące na gałęzi, które właśnie pożerały sowy.
-Taa...-westchnęłam. Myślałam że one są yy...normalne?
-Zostawcie coś dla mnie!-szybko krzyknął do mięsożernych (raczej sowożernych) stworów, po czym wrócił do walki. Ptaki chwilę się na niego popatrzyły i wróciły do obiadu...
<Grell?>

piątek, 15 maja 2015

Od Mango Cd Grell'a

Smok był ogromny... I... Kościsty. Zatrzymałem się w miejscu i zmierzyłem go wzrokiem. Miał około... 4? 4,5 metra wysokości? Położyłem uszy po sobie i podkuliłem ogon. Bałem się straaasznie. Popatrzyłem na Grell'a. Wydawał się... Pewny siebie. CIEKAWE KOGO OBSTAWIA.
- Tee... Nie za duży on trochę? Może poszukamy jakiegoś mni...
- Nie.- Przerwał mi spokojnie Grell.- Zobowiązałeś się do tego, Mango.
- Alee... No weź! To tak jakby ratlerek rzucał się na byka!- Zaprotestowałem.
Basior nie odzywał się już do mnie. Po prostu odprowadził mnie przed oblicze Kościeja. Gdy byłem już blisko, odszedł i obserwował z odległości. Przynajmniej fakt, że moim żywiołem jest ogień dodawał mi otuchy. Nie spłonę! Ale jeśli chodzi o jego wagę, pazury i kły to trochę krzywo...
- Amm... Panie Smoku! Witam!- Krzyknąłem.
Smok odwrócił łeb w moją stronę, przekrzywił go, aby mi się przyjrzeć, po czym cały się wyprostował i głośno ryknął. Zaczerpnął dużo powietrza, po czym wydmuchał je w formie ognia. Naturalnie... Nie zrobiło to na mnie dużego wrażenia. Stałem nadal w miejscu, sparaliżowany strachem.

>Grell?<

Od Donny

Przechadzałam się spokojnie po lesie aż tu na ziemi widzę odciski łap. One EWIDENTNIE płonęły. *Mango znów potrzebuje pomocy z mocą* pomyślałam i zaczęłam szukać kolegi. Wołałam i wołałam zdzierając sobie gardło ale ten idiota nie odpowiadał. Albo nie słyszał albo po prostu był czymś bardzoooo zajęty. Ale czym taki pospolity Mango może być zajęty? Ta... Pewnie szukał szyszek (?xD)
-Uwaga! - Basior wbiegł we mnie parząc mnie w łapę - To przez przypadek!- *Yhym* 
-To też- Odrzekłam i z  okrutnym uśmiechem posłałam do niego elektryczne iskierki.
                                                       <Mangooołkuuuu? >

Od Grell'a CD Mango

Zmarszczyłem brwi.
- Nie, najpierw bestia. Potem posiłek - Powiedziałem ruszając w stronę lasu.
Odwróćiłem się jeszcze. Basior stał ze wzrokiem wbitym w drzewa.
- Ale... Na głodnego...?
- Ruszaj się, nie mamy całego dnia - Odrzekłem.
Truchtem wbiegłem w puszczę, z której dobiegał ryk. Mango dorównał mi tempo.
- Ale dostanę jelenia? - Spytał.
- Owszem. Jak go pokonasz - Powiedziałem wskazując ogromnego smoka zbudowanego z samych kości. - Prezentuję ci Kościeja.

<Mango?>

Od Grell'a CD Sunshine

Biegnąc tak, zmieniłem się w ludzką postać, po czym chwyciłem moją jakże cudowną piłę mechaniczną. Walka bez niej to nie walka. Sunshine tymczasem wbiegła po łbie bestii przywołując dziwnego stwora. Ognistego.
- Co to ma być? - Zapytałem.
- Feniks, ale nie taki zwykły. Jest bardzo silny - Odparła.
- Oh, chyba, że tak - Powiedziałem.
Nie czekając na nic, zaatakowałem smoczydło.

<Sunshine?>

Od Grell'a CD Cheyenne

Nic nie odpowiadając, walnąłem tak zwanego "karpika".
- Przepraszam bardzo, a czy ja ci wyglądam na zoofila? - Powiedziałem wymachując rękami, w których dzierżyłem moje nożyczki mocy.
- No niby nie, ale Javier stwierdził, że nie można ci ufać.
- Ehh... To mój brat. A on mnie nie lubi. Jasne? Jasne.
- No dobrze, więc gdzie idziemy? - Spytała wadera.
- A bo ja wiem... Możemy się przejść łąką.

<Chey?>

Od Cheyenne CD Grell'a

Gdy właśnie wracałam do swojej jaskini, niespodziewanie usłyszałam moje imię.
- Hej Cheyenne! - zawołał... Grell - Przejdziesz się?
Jest środek nocy, a on chce iść ze mną na spacer... Śmieszne...
- Wybacz ale... - zaczęłam lecz basior mi przerwał
- No weź... będzie fajnie - wyszczerzył się
- Daj mi się chwilę zastanowić, okey? - zrobiłam zamyśloną minę
Spojrzałam na niebo usłane gwiazdami. Było śliczne że aż szkoda mi się zrobiło na myśl że muszę wracać do domu. Nagle na myśl narzuciła mi się jedno pytanie.
- Ale jak z tobą pójdę, to obiecujesz że mnie nie zgwałcisz? - zapytałam

<Grell?>

Od Blue CD Newt'a

***
Urodziła się mała waderka:


Imię: Kasumi
Pseudonim: Kas, Kasu
Płeć: Wadera
Wiek: Szczenię
Charakter: Kasumi jest poważną i opanowaną waderą. Woli przebywać w samotności, lecz nie jest samotnikiem. Jest raczej małomówna. Niektórym może się wydawać, że jest zamknięta w sobie, ale ona po prostu nie jest zbyt towarzyska. Czasami jest nieufna wobec nieznajomych.
Rasa: Wilk Umysłu
Moce:
- Potrafi zadawać ból myślami
- Potrafi posługiwać się telekinezą
- Potrafi torturować umysł innego wilka
- Czasami potrafi przewidzieć przyszłość
- Jest bardzo szybka i zwinna
Stanowisko: Za młoda
Hierarchia: Zwykły wilk
Zauroczenie: Za młoda
Partner: Za młoda
Rodzina:Ojciec – Newt, Matka – Blue
Potomstwo: Za młoda
Ciekawostki:
- Uwielbia spacerować wzdłuż rzek.
- Lubi włazić na drzewa…

--------------------------------------------------
Ale to chyba jeszcze nie koniec...

<Newt? :D xd>

Od Grell'a

Przechodziłem przez miasto, które było najbliżej watahy. To znaczy... Dwa dni drogi. Tylko. Mogłoby być przecież gorzej, co nie? Wracając do rzeczy.
Uliczki były puste, a noc była strasznie gwieździsta. Dziwiło mnie to, czemu nikogo nie było na dworzu. Było przecież tak... Ładnie. W rogu zauważyłem przechodzącą kobietę. Miałem już się odezwać, gdy... Mój braciszek rzucił się na nią z paznokciami i z kobiety została mokra plama.
- Coś ty kurna zrobił?! - Wrzasnąłem łapiąc się za moje czerwone włosy.


- Nie wiem - Odparł zadowolony z siebie Javier. - Po co się tu szlajasz?
- Ja się pytam o to ciebie. O co chodzi?
- Ojciec kazał wracać do watahy, chodź - Powiedział i ruszył w drogę powrotną.
Skinąłem głową i poszedłem za nim.
Na miejscu spotkaliśmy kilka wilków, które właśnie wróciły z polowania.
- Hej, Cheyenne! - Zawołałem. - Przejdziesz się może?

<Cheyenne? Nie wyszło AŻ TAK źle xD>

Od Cheyenne CD Javier'a

Javier uśmiechnął się do mnie. Widziałam go pierwszy raz na oczy... No cóż... albo to wina tego że jestem tu nowa, albo to on przez przypadek wkroczył na te tereny.
- Należysz do watahy? - zapytałam prosto z mostu - I co tu robisz? No wiesz w nocy...
- Tak należę... Ty zapewne jesteś nową członkinią?
- Zgadza się... Dołączyłam tu niedawno... - odparłam - Odpowiesz mi na moje drugie pytanie?
- A jak ono brzmiało? - zapytał nieco zakłopotany
- Co robisz tu... W środku nocy?

<Javier?>

czwartek, 14 maja 2015

Mango Cd Grell'a

- Amm... Ty chyba ewidentnie chcesz, żebym zginął, nie?- Zapytałem jadowicie.
Grell uśmiechnął się złośliwie. Zaburczało mi w brzuchu... MUSZĘ ZDOBYĆ TEGO JELENIA! Tylko... Tak na głodniaka, startować do smoka...? Schyliłem się, chcąc pochwycić kawałek mięsa w pysk, ale zanim to zrobiłem, Grell pacnął mnie łapą w głowę.
- Najpierw smok, później żarcie!- Krzyknął.
- Ale... Tak na głodnego... Do smoka...? Proooszę!- Zaskamlałem.

>Grell?<

Od Grell'a CD Mango

- Pakt - Odparłem z uśmiechem.
- Jaki pakt..?
- Normalny. Coś za coś. Jedzenie, za... - Przerwałem i rozejrzałem się do okoła. - Za walkę ze smokiem - Dokończyłem.
- Smokiem?! Gdzie ty tu widzisz smoka?!
- O, tam - Powiedziałem wskazując na łąkę, z której dało się dosłyszeć przeraźliwy i donośny ryk gadziny.
Uśmiechnąłem się.
- To jak? Idziemy? - Spytałem.

<Mango?>

Od Mango

Był ciepły, wiosenny poranek. Słoneczko przygrzewa, ptaszki ćwierkają, wieje ciepły wietrzyk... CUD MIÓD I MALINA!
Wstałem wcześnie rano, żeby poobgryzać patyki, poskakać wokół drzew i pomówić do siebie. No co... LUBIĘ SOBIĘ Z KIMŚ INTELIGENTYM POROZMAWIAĆ! Po wykonaniu wszystkich tych czynności, upłynęło trochę czasu i zdążyłem zgłodnieć. Udałem się więc na polowanie, a przynajniej taki miałem zamiar, póki nie zobaczyłem Grell'a leżącego obok truchła sporego jelenia. Podbiegłem do alphy.
- Czeeeść! Grell! Mój wspaniały i dobroduszny alpha!- Krzyknąłem z uśmiechem przyklejonym do pyska.
Czerwony spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Chcesz jeść, taa?- Zapytał.- Co... Sam polować nie potrafisz? Coś za coś, mój drogi...- Warknął.
- Coś... Za coś?- Zapytałem zmieszany i powoli się wycofywałem.

>Grell? Co ty ode mnie chcesz...?<

Od Grell'a CD Mango, Zayebystego i Donny

Powoli odwróciliśmy się w ich stronę, cali byliśmy uwaleni rybimi wnętrznościami.
- Też chcecie? - Spytałem wyciągając nożyczki w ich stronę.
- Emm... Nie, dzięKi - Odparł Zayebysty. - Może... Zapolujmy na coś. Zdążyłem zgłodnieć.
- Niecałe pięć minut temu zjedliśmy zająca - Wtrącił się Mango. - Jakim cudem ty możesz być głodny?
- Cicho! - Powiedział. - Idziemy na łosie?
Z Donną wymieniliśmy szybkie spojrzenia.
- Jasne - Odparliśmy.

<Donna? Zayeb? Mango?>

Mango Cd Zayebysty, Grell, Donna

Grell i Donna byli zajęci sobą, więc postanowiłem im nie przeszkadzać... Laatyna, jedna wie co oni tam teraz robią! Z całej siły woli starałem się nie skierować mych cudnych oczek w ich stronę... Po kilku minutach przed oczami miałem Zayeba wyskakującego z wody.
- Chodź... Zobaczymy co się tam wyprawia!- Szczeknął Zayebysty.
- Ale... No... OK!- Zgodziłem się.
Skradaliśmy się po cichutku, aż w końcu zobaczyliśmy, że... Zaraz... ONI GRZEBIĄ W RYBICH FLAKACH...?! Siedzieliśmy chwilę cichutko za krzakiem. Znudziło nas już to więc wyskoczyliśmy znienacka i wrzasnęliśmy:
- A CO TU SIĘ DZIEJĘ?!

>Grell? Donna? Zayebysty?<

Od Javier'a CD Cheyenne

Spojrzałem zza drzewa na waderę. Wykrzywiłem głowę starając się ją sobie przypomnieć. Nie znałem jej.
-Kim jesteś?!
Zaskoczony wzdrygnąłem się. Myślałem, że mnie nie widziała. Milczałem może mówiła to do kogoś innego, ale byliśmy sami.
-Wyjdź stamtąd! - Rozkazała odważnie.
Powoli wyszedłem z ukrycia. Wadera zmierzyła mnie wzrokiem. Nie miała ochoty mnie obrazić czy coś po prostu była ciekawa.
Hm... teraz to chyba ja powinienem zrobić coś...jakoś się wytłumaczyć.
- Jak masz na imię? - Spytałem.
- Chey. - Odpowiedziała z lekkim wahaniem. - A ty? - dodała po chwili z uśmiechem.
-Javier.
Uśmiechnąłem się do wadery jej uśmiech był taki... taki zaraźliwy.
<Chey?>

Od Sunshine CD Grell'a

Kontrolowane przeze mnie wilki ruszyły do ataku. Przyglądałam się przebiegu walki. One próbowały ją ugryźć w udo , a smok wzlatywał w powietrze wysyłając chmurę... ognia?
Szczerze to myślałam że zombie są taką rasą (jeżeli to w ogóle można nazwać rasą) w stylu mroku, ciemności. Wracając, oni próbowali go ugryźć (mają paraliżującą ślinę) a on uskakiwał po czym wysyłał kulę ognia. Za pierwszym razem uskoczyli, ale przy drugim to już nie mieli tyle szczęścia. Pozostało ich sześciu (szczęście że ogień jest odporny na swój własny żywioł). Jeden zdołał go ugryźć lecz, okazało się że na żywe trupy nie działa paraliż. Ta... mój błąd.. W końcu odezwałam się:
-To co? Wkraczamy?-zaproponowałam spoglądając na basiora.
-Jasne-odpowiedział, po czym pobiegliśmy w stronę smoka.
<Grell?>

Powitajmy Kukui!




Imię: Kukui
Pseudonim: Amaidesu, Ki, Kat
Płeć: wadera
Wiek: 2,5
Charakter: Kukui to urocza i trochę wstydliwa wadera. Pasuje do niej przysłowie "Cicha woda brzegi rwie".
Lubi się śmiać, bardzo szybko przywiązuje się do przyjaciół choć teraz już ich nie ma. Lubi samotność, która często jej towarzyszy. Jest trochę "dziwna" np. Smoki po śmierci zamieniają się w drzewa, nie je mięsa. Marzy o spotkaniu drugiej połówki chociaż z dnia na dzień traci w to wiarę. Często płacze spowidu przeszłości.
Rasa: wilk powietrza i ziemi
Moce: potrafi latać mimo braku skrzydeł, obdarzona umiejętnością leżenia na chmurach, rozmawia z roślinami i zwierzętami.
Stanowisko: zielarz
Hierarchia: zwykły wilk
Zauroczenie: ---
Partner: jak już wspomniałam brak
Rodzina: martwa matka i starsza siostra, a ojca nie zna.
Potomstwo: ---
Ciekawostki: zamienia się w człowieka.
Głos
Podczas zmiany:


wtorek, 12 maja 2015

Od Cheyenne

Siedziałam na jednej z wystajacych skał, osadzonych u zbocza góry. To właśnie tam znalazłam tymczasową jaskinie, bo nie wiem na jak długo tusz pozostanę. Była noc a dookoła nie było nikogo. Siedziałam na skale, patrząc w księżyc i rozmyślając nad moim życiem... Kolejna wataha, kolejne nowe miejsce... Co dalej? Znowu wyruszę w świat? I co... Historia się kołem zatoczy... Nie nie chce tego... Promienie księżyca delikatnie rozświetlały moje białe futro. Lubiłam i to strasznie patrzeć w nocy na ten wielki krążek. Był on w pewien sposób magiczny... Nagle poczułam zapach jakiegoś obecego wilka. Odwróciłam łeb by sprawdzić kto to.

<Javier?>

Od Zayebystego CD Grell'a, Mango i Donny

 - TAK! NAD JEZIORI SKAŁEK! - Wykrzyknąłem.
Reszta skinęła głową. Woolniutkim truchcikiem ruszyliśmy w drogę, Grell, oczywiście, zmienił się w wilka, twierdząc, że wilki biorą go za idiotę, gdy jest człowiekiem. Ciekawe dlaczego...
  Gdy byliśmy już na miejscu, od razy wskoczyłem do wody, która była dosyć ciepła. Zdatna do kąpieli.
- Wchodzicie? - Spytałem odwracając się w stronę towarzystwa.
Nie czekając na nic, wbiegli do wody rozchlapując ją na wszystkie strony. Donna stwierdziła jednak, że woli pogrzebać w rybich wnętrznościach. Poszła więc złapac jakąś rybę, a Grell zainteresowany uśmierceniem stworzonka udał się za nią. Ja oczywiście nie twierdzę, że tam coś zaszło. Ja? Niee... Jasne, że tak.

< Grell? Mango? Donna?>

Od Grell'a CD Zayebystego, Mango i Donny

Cały czas patrzyłem skupionym wzrokiem na Jaszczurkę.
-Jaszczuuurkaaa... Mogę ją przeciąć na pół? - Spytałem reszty towarzystwa.
- NIE - Odparli wszyscy. Równocześnie.
- Zmówiliście się, czy jak? A zresztą... Chodźmy się przejść - Powiedziałem.
- W porządku, tylko gdzie? - Zapytała Donna mierząc mnie wzrokiem, tak, jakby pierwszy raz w życiu widziała człowieka.
- Doo... Do Lasu...
- Nad jezioro - Stwierdził Zayeb nie dając dokończyć zdania Mango. - Skałek - Dokończył dumnie basior.
- Skałek? To jest tu takie jezioro? - Spytałem.
- Tak, jest... Twoje zachowanie jest żenujące, Grell. Jesteś Alphą, a nie wiesz? - Zapytała cynicznie wadera.
- Noo... Krótko tu jestem, ok? - Odparłem składając ręce i przewracając oczami. - To gdzie idziemy? 

< Zayebysty? Mango? Donna?>

Od Donny Cd Mango

-Ohh.. tak na kościach? musiało być wam nie wygodnie!- Zawołał ze współczuciem Grell. Mango się zaczerwienił o ile na jego sierści można to zobaczyć.
-MY TYLKO JEDLIŚMY JELENIA!
-Yhyym.... A Zayebsty wie co to mutacja.
-Ogarnijcie się - Przerywając ich.. konwersację.
-Właśnie ogarnijcie się!- Przewrócił oczami rudy basior.
-Mango chodziło o ciebie.
-Dobra cicho!
- A to.. że nic w krzakach nie robiliśmy może potwierdzić... emm.. JASZCZURKA! Gdy jedliśmy kości była obok nas.- Powiedziałam pojednawczo.
Grell spojrzał na krzaki zafascynowany.



                                                         <Mango? Zayeb? Grell? >

Od Mango CD Zayebystego

Czy Grell myślał, że nie usłyszę tego ostatniego zdania...? No cóż...
- Grell'u... Jak myślisz, co ja i Donna mogliśmy robić we dwoje w krzakach?- Zapytałem.
Dopiero kiedy wypowiedziałem to na głos, dotarło do mnie, jak to brzmi. Tak naprawdę tylko jedliśmy resztki jelenia... I WCALE NIE "W", ALE "ZA" KRZAKIEM! Grell i Zayebysty wymienili te ich specyficzne, patologiczne, zboczone uśmieszki.
- Czyli co...? Czy wy przypadkiem... No ten?- Zapytał alpha z niby niewinną minką.
Podszedłem do basiorów i popchnąłem ich w kierunku krzaków, ukazując jelenie kości.
- I co? Jest ok?- Zapytałem

>Zayebysty? Grell? Donna?<

Od Zayebystego

 Biegłem za zającem manewrując pomiędzy drzewami.
- I TAK CIĘ DORWĘ! - Wrzasnąłem, gdy potknąłem się o korzeń wystający z ziemi.
Ociągając się, podniosłem się z ziemi.
- Co robisz? - Spytał Grell, oczywiście, jako CZŁOWIEK.
- No... Polowałem... NO RAZ NIE WYSZŁO, NO. Taki problem?
- Ależ skąd. Mogę ci użyczyć piły łań... Chcociaż nie, teraz mam nożyczki...
- Dlaczego? - Spytałem.
- Do mojego ojca dotarło, że wpuszczanie mnie do miasta z piłą mechaniczną, kończy się śmiercią bądź kalectwem - Odparł Grell.
- Ohh...
- Co robicie?! - Rozległ się wrzask Donny, która wyłoniła się zza krzewu razem z Mango.
- Ciekawe co tam robili... - Szepnął do mnie Czerwony Zboczeniec.

<Grell? Mango? Don?>

Od Cheyenne CD Mango

- Ja... Mam na imię Cheyenne - odparłam nieco nieśmiało
Basior, który podobno miał na imię Grell, uśmiechnął się do mnie. Spojrzałam w panice na stojącego obok Alfy, Mango. On równeż szczerzył się. Między nami zapadła głucha cisza, dopóki nie przerwał jej jeden z basiorów.
- Zapewne trafiłaś na tą watahę przypadkowo, tak? - zapytał Grell
- Tak... - nie wiedziałam co odpowiedziać - Mogłabym tu zostać na... No nie wiem kilka dni?
Mangowi od razu mina zrzedła. Wyglądał komiczne ale dzięki mojemu opanowaniu, udało mi się nie wybuchnąć głośnym śmiechem.
- Dobrze - Alfa kiwnął głową - Mango oprowadzi Cię po terenach i wybierzesz sobie jaskinie, a teraz muszę już lecieć.
Gdy zostałam na sam z basiorem ten od razu wyprawił mi długie kazanie...

<Mango?>

Od Mango CD Cheyenne

Uśmiechnąłem się, skoczyłem na równe łapy i obejrzałem się na waderę.
- To idziesz czy nie?- Zapytałem beztrosko i pognałem co sił w łapach za zapachem Grell'a.
Kiedy byłem tuż pod jaskinią Alph, wychamowałem dość... Noo... WPADŁEM NA DRZEWO, OK?! Leżałem chwilkę na ziemi, pocierając łapą miejsce na głowie, któro najbardziej bolało. Po chwili jednak wstałem, otrząsnąłem się i zacząłem wypatrywać Cheyenne. Stała nieopodal zwijając się ze śmiechu. Po chwili z jaskini wyszedł nasz "Czerwony Zboczeniec". Moja towarzyszka przestała się śmiać, skuliła się na widok dużego basiora. Stanąłem u boku Grell'a.
- Heeej Grell!!!- Zaszczekałem wesoło i okrążyłem Alphę skacząc.
- Cześć Mango. Kto to?- Zapytał, wskazując pyskiem na Cheyenne.
- Ja... Mam na imię Cheyenne.- Odparła wadera.

> Chey? Grell?<

Od Mango CD Raindow Sunny

Wadera ślicznie śpiewała... Tak miło się słuchało, że trudno było jej przerwać. Aczkolwiek poczułem niepokojący zapach...
- Raindow... Pięknie śpiewasz, ale... No wiesz... Coś mi tu nie pasuje... NIE! PIĘKNIE ŚPIEWASZ, OCZYWIŚCIE!!! Ale... Wyczuwam niefajny zapach. - Tłumaczyłem.
Wadera spojrzała na mnie i zaczęła węszyć. Nie wiem czy "to" wyczuwała, a nawet jeśli, to pewnie nie wie z czym ma do czynienia...
- Jak myślisz... Co...- Nie dokończyła. Jej słowa przerwał głośny ryk.
Wadera położyła uszy po sobie i skuliła się... PODOBNIE JAK JA.

>Raindow Sunny?<

Od Grell'a CD Sunshine

- Jasne - Odparłem, po czym ruszyliśmy w dalszą drogę.
Zapach stawał się coraz bardziej intensywny z każdym krokiem. Co się okazało? Na miejscu, zobaczyliśmy truchło olbrzymiego smoka.
- Co mogło to zrobić? - Spytała wadera.
- Nie mam pojęcia... Miajmy nadzieję, że to chmara nieumarłych - Stwierdziłem.
Lepiej, żeby byli to oni, niż sam, jeden, pojedynczy i niesamowicie groźny stwór.
- Spójrz! - Wykrzyknęła Sunshine i wskazała ruszające się skrzydło gada.
Po chwili wstało jego całe cielsko. Jego oczy był czerwone, jakby coś go opętało.
- Zombie... - Rzekłem.

<Sunshine?>

Od Sunshine CD Grell'a

Poszliśmy w głąb lasu. Była noc, a naokoło mnie było jasno, to jedna wada bycia hm... światłem? Wróg może mnie łatwo namierzyć.
-Jak myślisz co to będzie?-zapytałam basiora.
-Nie wiem, może jakieś demony? Smoki?-odpowiedział.
-Może przyda nam się pomoc?-spytałam lecz zanim on odpowiedział wyczarowałam sześć białych wilków i sześć czerwonych.
-Te białe to są wilki światła a te czerwone, ognia. One nam pomogą w razie potrzeby.-powiedziałam.
-One myślą?-zapytał basior machając łapą przed ich oczami.
-Nie, ja nimi kieruję. To co, idziemy dalej?-
<Grell?>

Od Cheyenne CD Mango

Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, póki na myśl nie przyszło mi pewne pytanie...
- Emm... Mango? - zaczęłam
- Słucham?
- Skoro ty tu jesteś to pewnie gdzieś tutaj w pobliżu powinna być jakaś wataha, prawda?
- Tak, a co? - odparł
- No to że...
- Chciałbyś dołączyć? - przerwał mi
- No tak... Znaczy nie...
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się - Zaprowadzę Cię do Alfy..
- Ale... Ech... - dałam spokój, nie chciałam nigdzie dołączać. Trudno... Jak mi się tu nie spodoba to odejdę, ot co!

<Mango?>

poniedziałek, 11 maja 2015

Od Mango CD Cheyenne

Poczułem pacnięcie w kark i chwilę później byłem cały przemoknięty, leżący z pyskiem w wodzie. Szybko zerwałem się na równe łapy i otrzepałem z wody. Zauważyłem waderę śmiejącą się wniebogłosy... Zapewne to ona mnie tak urządziła...
- Widzę poczucie humoru mamy, co?- Zaśmiałem się i machnąłem ogonem.
Wadera zamilkła i uśmiechnęła się do mnie.
- Taa... Jestem Cheyenne, a ty?- Przedstawiła się, wyciągając łapę na powitanie.
- Mango!- Szczeknąłem, podskoczyłem kilka razy i podałem jej łapę.
Cheyenne zaśmiała się cicho. Otworzyłem pysk i wywaliłem jęzor na wierzch, dysząc. Wyglądam wtedy jakbym naprawdę szeroko się uśmiechał. Siedzieliśmy tak chwilkę w milczeniu, kiedy moja nowa znajoma, odezwała się...

>Cheyenne?<

Od Cheyenne

Kolejny dni mijały jak z biacza strzelił. A ja? No właśnie... podróżowałam od jednego kąta do drugiego. Nigdy nie zostawałam w wataszce na dłużej niż dzień. Po prostu pragnęłam zaznać tej adrenaliny. Tej przygody. Lecz teraz dostrzegam jej skutki... Jestem tutaj sama. Żadnej żywej duszy wokoło. Smutno mi i nudno jednocześnie... Szłam dalej, polaną otoczoną wielkimi drzewami. Nic nie było tu ciekawego, ale gdy na horyzoncie pojawił sie wodospad, mimowolnie uśmiechnęłam się. Nie spodziewałam się takiego widoku. Dotychczas widywałam tylko las, las i jeszcze raz las. To było cudowne. Rzuciłam sie szaleńczym pędę w jego stronę. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w zimnej kojącej wodzie. Zwolniłam jednak kiedy okazało się że miejsce to jest puste. Nad brzegiem wody siedział jakiś basior. Dlazego tak uważam? Ponieważ był dobrze zbudowany. Tak, tak, ja i tej moje określenia. Postanowiłam mu zrobic figla. Nic dziwnego skoro, dawno z nikim nie przebywałam. Podeszłam do niego cicho, na łapach i...
- Aaaa! - krzyknął wpadając do wody
Zaczęłam śmiać się na cały głos.

Mango?

Od Belli CD Kuryami

- Ja też kiedyś byłam w Japonii jest tam ślicznie zwłaszcza jak kwitną drzewa wiśniowe-odparłam i na chwilę się zadumałam gdyż wróciły smutne wspomnienia
- Czy coś się stało-zapytała zaciekawiona moją smutną miną
- Nie nic po prostu jak tam byłam ..........-urwałam na chwilę
- Nie byłam tam zwiedzać tylko to mnie oglądano, ponieważ byłam jedną z atrakcji w cyrku-dokończyłam i po policzkach poleciały mi łzy
<Kuryami?>

Powitajmy Cheyenne! Naszą wojowniczkę!



Imię : Cheyenne ( czyt. Szejienne )
Pseudonim : Chey ( czyt. Szeji )
Płeć : Wadera
Wiek : 3 lata
Charakter :Cheyenne jest na ogół dość otwartą i towarzyską waderą. Kocha szaleństwa i adrenalinę. Na codzień uśmiech nie schodzi jej z pyska. Nie mniej jednak jest uparta jak osioł. Jak sie na coś uprze to nie przegadasz. Wadera ma łagodny charakter. Miła, zawsze skora do pomocy. W stosunku do innych, jest szczera i lojalna. Uwielbia szczeniaki! Po prostu nie wyobraża sobie bez nich życia. Zazwyczaj skrywa w sobie uczucia miłości i nienawiści. Po prostu nie daje po sobie tego poznać. W walce jest waleczna i odważna. Silniejsza od niejednego basiora, potrafi powalić wroga na ziemię. Jej szlachetność nie zna granic. Bardzo przywiązuje się do swojego miejsca pobytu ( czyt. watahy ).
Rasa : Wilk Nocy, Wody oraz Lodu
Moce : Zwiazane z żywiołami...
• Latanie
• Czytanie w myślach ( kiedy zechce )
• Przewidywanie przyszłości
• Drobna regeneracja
• Niewidzialność
Stanowisko : Wojowniczka
Hierarchia : Omega
Zauroczenie : Prawdę mówiąc... Ma już kogoś na oku...
Partner : - - -
Rodzina : Matka - Ross, Ojciec - Dark, Siostra - Kia, Brat - Ren, Babka - Ashy, Dziadek - Venom
Potomstwo : - - -
Ciekawostki :
• Chey nie jada surowego mięsa. Woli coś z nim zrobić byleby było smaczne
• Jej sposobem ma nudę jest rysowanie i spiewanie. Uwielbia to robić!
• Czasami ukrywa swoje prawdziwe uczucia pod ,, maską "
• Wadera miewa czasem takie dni, w których lepiej bez kija nie podchodzić default smiley xd

Od Grell'a CD Sunshine

Zmierzyłem waderę spojrzeniem, po czym z uśmiechem odparłem:
- Właśnie z nią rozmawiasz. Co chciałaś?
- Dołączyć - Odrzekła wadera. - Na imię mi Sunshine.
- Ja jestem Grell. Oczywiście, że możesz zostać. Pozwól, że cię oprowadzę, co ty na to? - Spytałem.
Moją uwagę jednak odwrócił zapach krwi, który dobiegał z lasu.
- Co się tam dzieję? Czujesz to? - Spytałem węsząc.
- Właśnie stamtąd wracałam i nic tam nie było.
- Chodźmy to sprawdzić.

<Sunshine?>

niedziela, 10 maja 2015

Od Windly

Szłam sobie tak po prostu do przodu. Po tym jak zostawiłam moją matkę, to... Nie. To nie była moja mama. Tylko mnie wychowała. Tak naprawdę byłam smokiem. Ciekawe czy kiedyś jeszcze spotkam moich rodziców... Nieważne. Zostawiłam ją i poszłam szukać watahy gdzie nikt by mnie nie znał. Poznałam bym wtedy nowych przyjaciół i nikt nie musiałby nic o mnie wiedzieć. Gdy tak sobie szłam poczułam nagle jakiś zapach. Wilki. Nareszcie. Pobiegłam po zapachu i wbiegłam na polanę. Nikogo nie było. Dziwne... I wtedy nagle zza krzaków wyskoczył na mnie wilk.
Ktoś?

Powitajmy Windly!



Imię:Windly
Pseudonim:Wind
Płeć:Wadera
Wiek:3 lata
Charakter: Windly jest zazwyczaj spokojna. Uwielbia chodzić po lesie w nocy oraz oglądać zachód słońca. Kocha latać nad lasem. Bardzo lubi chodzić na polowania. Jest towarzyska i lubi poznawać nowe wilki. Dla przyjaciół jest bardzo miła, zabawna i często jej po prostu odwala. Lubi się popisywać. Jeśli pozna nowego wilka uwielbia opowiadać o sobie. Jeśli ma wroga to będzie go obrażać, pomiatać i często traktować jak powietrze. Jeśli pozna jakiegoś basiora to pokocha go całym sercem i uspokoi się trochę.
Rasa:Wilk Wiatru
Moce:
  • Furia
  • Sprint
  • Wind
  • Niewidzialność
  • Latanie

Stanowisko:Nauczyciel polowań
Hierarchia:Omega
Zauroczenie:brak
Partner:brak
Rodzina:brak
Potomstwo:brak
Ciekawostki:Windly... wykluła się z jajka jako smok. Zły władca za to, że jego partnerka nie miała dzieci zamienił Windly gdy była mała w wilka. Znalazła ją pena wadera i wychowałą jak własne szczenię.
Głos:-

Od Kuryami CD Donny

Zauważyłam ranną waderę leżącą na trawie. Była... Osłabiona. Ledwo oddychała. Podeszłam i nawet nie myśląc złapałam ją za ramię. Zaczęła coś szeptać, ale ja przesunęłam ją po ziemi i dałam na mój grzbiet. Popędziłem przed siebie.
- Zostaw mnie...- wadera powiedziała półgłosem
- Nie. - powiedziałam
- Kim jesteś? Dlaczego jesteś taki uparty?
- Jestem waderą. - odparłam
- Ty... Ale... Jak się nazywasz? - zapytała zdziwiona
Posadziłam waderę na kamieniu. Usiadłam obok.
- Teraz widać, że jesteś waderą. Skąd masz taką siłę?
Nic nie odpowiedziałam. Wadera zaczęła być coraz bardziej ciekawa.
- Ja... Ja jestem Donna. - powiedziała
Wzięłam zioła i zaopatrzyłem jej rany.
- Mam na imię Kōsei No Ame. Mów mi Kuryami. Tak, pochodzę z Japonii. Skąd mam siłę? Nie wiem. Jestem przywódczynią wojsk.
<Donna?>

Od Sunshine

Przemierzałam teren w milczeniu. Nasłuchiwałam dźwięków oznaczających obecność innych wilków bądź potencjalnej zdobyczy. Szczerze to byłam głodna i przeziębiona, lecz nie mogłam się poddać. Jestem tu dopiero trzy lata, na innych planetach wytrzymywałam dłużej od 50 do (przynajmniej) 150 lat. Na każdej innej planecie odradzałam się jako inna istota. Tutaj przyszła kolej na wilka. Wracając... szukałam zdobyczy. Usłyszałam kroki jakiegoś zwierzęcia. Zaczaiłam się i skoczyłam na... wilka?
-Wybacz-powiedziałam powoli wstając- myślałam że to jakieś inne zwierzę niż...zaraz, zaraz. Ty jesteś wilkiem?-
-Raczej widać-powiedział otrzepując się z kurzu.
-A jest tu więcej wilków?-zapytałam.
-Tak, jest cała wataha-odpowiedział zadowolony.
-A możesz mnie zaprowadzić do alphy?-
<ktoś?>

Od Grell'a CD Valentine

-Skrajem, taa? No, dobra. W takim razie chodźmy - Powiedziałem.
Valentine skinęła głową i wyrównala tempo truchtu. Po około godzinie biegu podczas lekkiej mżawki, dotarliśmy za tereny watahy, gdzie był jeden z najpiękniejszych lasów, jakie widziałem.


- Ładnie tu - Stwierdziła wadera.
Przytaknąłem. 
- Krew...? 
- Co? Gdzie? 
- Tutaj... Ranne zwierze tędy przechodziło - Powiedziała Valentine.
- Też tak sądzę - Oczy mi się zalśniły. - Ale spójrz tylko na ten piękny kolor! - Wykrzyknąłem.
- Lubisz czerwony?
- Oczywiście.

<Val?>

Od Valentine

Przemierzałam teren w milczeniu. Inaczej wyobrażałam sobie spacer przy nocnym niebie, a szczególnie teraz, gdy cały księżyc przysłoniły chmury.
Nagle po lesie rozniósł się głuchy śmiech. Nastawiłam uszu.
-Co to ma być? - Szepnęłam.
-Ja! - Rozległ się głos.
Z drzewa zeskoczył... Emm... Człowiek.
-Grell się zwę - Przedstawił się kłaniając.
-Valentine, kim ty niby jesteś?
-Urodziłem się tutaj. Chociaż... Rzadko tu jestem.
-Aha... I ta piła mechaniczna także twoja? - Spytałam unosząc brew.
-Owszem - Odparł. - A ty? Kim jesteś?
-Heh, nieważne. Uwierz, co ja bym mogła dać, by podróżować jak ty, ale niestety, wolę trzymać się bliskich.
-Masz jakichś bliskich? Rodzinę?
-No właśnie nie - Odparłam. - Ale znam tu wiele miłych wilków, które zawsze by mi pomogły. Gdzie szedłeś?
-Wracałem do domu, a ty gdzie się wybierałaś o tak późnej porze?
-Na spacer. Może pójdziesz ze mną?
-Jasne - Odrzekł Grell i zmienił się w swoją wilczą postać. - Gdzie i którędy? - Spytał.
-Skrajem lasu - Powiedziałam.

<Grell?>

Od Kikyo CD ClockWork

Skinęłam głową i podeszłam do nieprzytomnego basiora.
-Obiecuję, że z tego wyjdziesz - Szepnęłam do Sylvestra.
Nie mogłam dopuścić do większej liczby śmierci w moim otoczeniu. Stałam zamyślona obok basiora, z wzrokiem wbitym w ziemię.
-Spójrz... - Zaczęłam wadera pokazując na drobny, błyszczący kamień. - Co to?
-Nie mam pojęcia. Gdzie to znalazłaś?
-W koszyku z ziołami, który przyniosłaś.
-Hmm... Jak myślisz, co to może być? Musiało najwyraźniej o coś zachaczyć, skoro przywędrowało tutaj razem ze mną.

<Clock?>

Javier dorasta!


Imię: Javier 
Pseudonim: Seba 
Płeć: Basior 
Wiek: 3 lata. 
Charakter: Javier ma silne poczucie obowiązku. Lubi drażnić innych, ale jest całkiem sympatyczny. Jego kolejną wadą jest to, że często niepotrafi dostrzec w czyjejś pomocy czystych intencji. Lubi przebywać w samotności ewentualnie w towarzystwie swojego brata. Javier lubi nocne spacery po lesie. Seba nie lubi gdy ktoś mu się naprzyksza. Ma wiele wad ale jest warty zaufania. Jest szczery. 
Rasa: Wilk Cienia 
Moce: 
Dream-Może wedrzeć się do czyjegoś snu oraz kontrolować własne 
Wytrzymałość-Wilk jest bardzo wytrzymały. 
Nocna Wizja-Wilk doskonale widzi w nocy. 
Tortury Umysłu-Wilk torturuje ofiarę psychicznie. 
Stanowisko: Łowca 
Hierarchia:Omega 
Zauroczenie:- 
Partner:- 
Rodzina: Matka - Kate, Ojciec - Inu, Brat - Grell 
Potomstwo:- 
Ciekawostki: Jest w połowie człowiekiem.

Od Kuryami CD Belli

Szłam spacerkiem przez okolice. Myślałam sobie kiedy uda mi się znaleźć moją druga połówkę. Nagle omal nie weszłam w jakąś waderę.
- Ups... Przepraszam. Ja... Zamyśliłam się. - powiedziałam
- Nie szkodzi. Jestem Bella. A ty? - zapytała
- Kuryami. W zasadzie Kōsei No Ame, ale tak na mnie mówią. - odpowiedziałam
- Ty jesteś...- urwała Bella
- Z Japonii.
Nastała chwila ciszy. Już myślałam, że Bella albo wybuchnie śmiechem, albo odejdzie bez słowa. Nagle powiedziała:
<Bella?>

Od Secretii

Wstałam wcześnie rano. Nie wiem co mnie obudziło, ale zobaczyłam głośny huk.
-Myśliwi...-Przeszło mi przez myśl.
Pobiegłam w tamtą stronę. Nie byli to myśliwi...To były jakieś dzieciaki...rzucały w coś kamieniem. W coś metalowe. Nie wiedziałam co to takiego. Postanowiłam ich chwile poobserwować. Z tego co zaobserwowałam to...byli to dwaj chłopcy. każdy po około 15-16 lat. Wracając do rzeczy... chciałam ich chwilę jeszcze poobserwować, ale...oni mnie zobaczyli. Wzięli pełno kamieni. Zjeżyłam sierść i zawarczałam. W razie co...dodatkowo zawyłam. Nie wiem kto był bardziej gotowy walki. Ja czy oni [?]. Odeszłam, krok w tył. Nagle ten trochę większy rzucił we mnie kamieniami. Odskoczyłam. Tamten drugi też. Tego było za wiele. Wściekłam się. Zrzuciłam na nich nieszczęście i wpadłam w średnia furię. Oczy zaświeciły mi się czerwono i trochę urosłam. Było czuć że się zlękli. Nie chciałam się na nich rzucać, ale...znów obrzucili mnie kamieniami. Tego było już za dużo. Przygotowałam się do ataku i...skoczyłam na większego z nich, przygniatając Go do ziemi. Nagle ktoś przygniótł drugiego do ziemi. Była to Kate, z jakimś szczeniakiem. Chłopców wygnaliśmy z terenu, a Kate zostawiła mi Grell`a pod opieką.
-Hej, Grell. Czy jesteś może głodny?
-Em...no może trochę.
Szczeniak był ok. Chwilę po tym upolowałam sarnę i zjedliśmy ją. Po tym szczeniak, zapytał się mnie:
<Grell?>

Powitajmy Sunshine!


Imię: Sunshine
Pseudonim: Sun, Shi 
Płeć: wadera
Wiek:3,5 roku na tej planecie ( jej prawdziwy wiek jest tajemnicą)
Charakter: Hm... jak opisać słońce... Powiedzmy że jest gorąca. Aż grzeszy swoją śmiałością i odwagą. Jest ciągle pewna siebie. Czasami złośliwa. Nigdy(i to dosłownie) się nie męczy. Gdy się zezłości, lepiej zejdź jej z drogi... 
Rasa: Wilk Słońca
Moce: 
-panuje nad słońcem, 
-przywołuje zwierzęta zrobione ze ognia/światła,
Ciągle odkrywa nowe...
Stanowisko: Patrol nadziemny 
Hierarchia: Omega
Zauroczenie: Jest ktoś taki... Stara się być w stosunku do niego obojętna...
Partner: Ktoś chce SŁOŃCE? To jest nie możliwe, chyba że on będzie odważny, stanowczy i pewny siebie....
Rodzina: Powiedzmy że ją porzucili.
Potomstwo: Jej potomstwo jest niematerialne.
Ciekawostki: Długo mieszkała na Słońcu, w końcu, zauroczona urodą tej planety, zstąpiła tu w postaci wilka. Jest półbóstwem. Słońce jest jej "zwierzakiem/sługą".