poniedziałek, 11 maja 2015

Od Cheyenne

Kolejny dni mijały jak z biacza strzelił. A ja? No właśnie... podróżowałam od jednego kąta do drugiego. Nigdy nie zostawałam w wataszce na dłużej niż dzień. Po prostu pragnęłam zaznać tej adrenaliny. Tej przygody. Lecz teraz dostrzegam jej skutki... Jestem tutaj sama. Żadnej żywej duszy wokoło. Smutno mi i nudno jednocześnie... Szłam dalej, polaną otoczoną wielkimi drzewami. Nic nie było tu ciekawego, ale gdy na horyzoncie pojawił sie wodospad, mimowolnie uśmiechnęłam się. Nie spodziewałam się takiego widoku. Dotychczas widywałam tylko las, las i jeszcze raz las. To było cudowne. Rzuciłam sie szaleńczym pędę w jego stronę. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w zimnej kojącej wodzie. Zwolniłam jednak kiedy okazało się że miejsce to jest puste. Nad brzegiem wody siedział jakiś basior. Dlazego tak uważam? Ponieważ był dobrze zbudowany. Tak, tak, ja i tej moje określenia. Postanowiłam mu zrobic figla. Nic dziwnego skoro, dawno z nikim nie przebywałam. Podeszłam do niego cicho, na łapach i...
- Aaaa! - krzyknął wpadając do wody
Zaczęłam śmiać się na cały głos.

Mango?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz