- To idziesz czy nie?- Zapytałem beztrosko i pognałem co sił w łapach za zapachem Grell'a.
Kiedy byłem tuż pod jaskinią Alph, wychamowałem dość... Noo... WPADŁEM NA DRZEWO, OK?! Leżałem chwilkę na ziemi, pocierając łapą miejsce na głowie, któro najbardziej bolało. Po chwili jednak wstałem, otrząsnąłem się i zacząłem wypatrywać Cheyenne. Stała nieopodal zwijając się ze śmiechu. Po chwili z jaskini wyszedł nasz "Czerwony Zboczeniec". Moja towarzyszka przestała się śmiać, skuliła się na widok dużego basiora. Stanąłem u boku Grell'a.
- Heeej Grell!!!- Zaszczekałem wesoło i okrążyłem Alphę skacząc.
- Cześć Mango. Kto to?- Zapytał, wskazując pyskiem na Cheyenne.
- Ja... Mam na imię Cheyenne.- Odparła wadera.
> Chey? Grell?<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz