piątek, 19 grudnia 2014

Od Avalon CD Radioactive

Szybko oszacowałam szanse oraz sposoby na ucieczkę. Cosmo? Za wcześnie! Na niebie nie pokazała się jeszczeżadna gwiazda. Telekineza? Może się sprawdzić, ale smoczyca jest ciężka. Furia? To jest to! Wystarczy popaść w gniew, a powodów do złości miałam aż na pęczki.
- To co? Zaczynamy zabawę? - roześmiałam się szyderczo i pomyślałam o pokonanej epoce Natów. Od razu zawrzała we mnie krew, a moje oczy albo raczej oczodoły zalśniły krwawym światłem.
- Buziaczki - zadrwiłam strącając z siebie dwustotonowego smoka za pomocą siły umysłu. - Byeee! Do zobaczenia po apokalipsie! - rzuciłam, wzbijając się w powietrze.

***

- Komnata! - wylądowałam przed wielką, kamienną grotą z wyrytymi symbolami, które oznaczały "przeznaczenie".

<Radioactive? I jak przeszkodzisz Anarchii?>

czwartek, 18 grudnia 2014

Od ToxicFlame CD Hope

Niezwłocznie pobiegłam w stronę z której dochodziło wycie... Po kilku, może kilkunastu minutach biegu zobaczyłam leżącą na ziemi, warczącą na Hypno, Hope. Skoczyłam w jej kierunku. Odbiłam się od głowy Hypna, a ten troszkę się cofnął, ale po chwili zaczął na nas warczeć i cicho ryczeć...
- Dzięki...- Wysapała Hope.
- Nie ma za co... A teraz... Uciekajmy !- Zawołałam.
Od razu skierowałam się w stronę watahy, ale Hope złapała mnie za ogon.
- Nie. Nie do watahy... Zgubimy go w lesie, jeśli oczywiście będziemy od niego szybsze...- Powiedziała.
Kiwnęłam tylko łbem na tak i pobiegłam w przeciwnym kierunku. Hope była zaraz za mną...
Po jakichś 2 godzinach zgubiłyśmy stwora... Położyłam się na plecach.
- Co to był za bieg !- Wysapałam.- Jak ty w ogóle na niego trafiłaś ?- Zapytałam po chwili.

> Hope ? <

środa, 17 grudnia 2014

Od Radioactive CD Avalon

 
-Nie bądź taka pewna siebie.-Warknąłem.-Jesteś w sumie... Zbyt pewna siebie.
-A jakże. Jak zamierzasz mnie złapać?
-Ja?-Zapytałem lekko się uśmiechając.
Wtedy z chmur wyłoniła się smocza postać mojej towarzyszki broni. Smoczyca przygwoździła waderę do ziemi.
-Co teraz, kochanie?-Zapytałem ze śmiechem.
-Nie mów tak do mnie!
-Spokojnie słonko.
-Zamknij się!
-Ależ Avuniu.
Wadera warknęła, a ja dałem tylko znać Andree, żeby jej pod żadnym pozorem nie wypuszczała.

<Avi?>

Od Avalon

Jak codziennie udałam się na poranne polowanie. To miał być zwykły, nudny dzień, ale nie był... Ponieważ tego dnia wszystko się zmieniło... Ja się zmieniłam... I nie wiem czy powrócę do dawnej formy... Warto wierzyć, ale czy wiara rzeczywiście czyni cuda?
Zamknęłam dziennik i piodniosłam głowę. Otaczała mnie bezkresna ciemność. Czarna oraz straszna. Pełna żalu. A ja siedzę tu sama, nic nie warta, marząc o wolności...

***

Z resztki gwiazd, które jeszcze nie zdążyły zaginąć w morzu zorzy porannej, stworzyłam wielką, złotą tarczę, ale to nic nie pomogło, gdyż Naci zaatakowali mnie od tyłu. Poczułam tylko jak ostre kły zanurzają się w mojej skórze i... łańcuchy... ciemość, mrok. Trafiłam tutaj, a najgorsze było to, że miałam świadomość, iż ktoś inny steruje moim ciałem.

***Oczami Anarchii***

- Gdzie jestem? - wyjąkałam, rozglądając się dookoła po głębokim śnie.
- W siedzibie Natów. Ja jestem przywódcą, witam cię serdecznie w moich progach! - odezwał się tęgi, potężny wilk. - Sprowadziliśmy cię, ponieważ masz w sobie ogromną siłę i jesteś nam potrzebna do wyzwolenia świata spod łap kreatur. Czy zgodzisz się nam pomóc?
- Chodzi o wilki? - czułam się inaczej. Miałam wrażenie, że ktoś jeszcze w tym ciele jest i mi podpowiada. Nie pozwala na układ, ale za bardzo kusiła mnie ta propozycja.
- Tak - kiwnął głową. Ucichłam na chwilę, jednak po chwili odezwałam się:
- Pomogę - na mój pysk wpełzł szyderczy usmiech.
- Więc witamy! Twoje imię brzmi Anarchia, co znaczy bez władców - oznajmił. - Jak wiesz od laty toczymy wojnę z WPP. Opierają się nam, a ty jesteś ratunkiem! Widzisz, jesteś na tyle zdolna, aby przybrać swoją dawną postać, przez co cię nie rozpoznają, a los sprawił, że jesteś partnerką Alphy! Co ułatwi zadanie. Musisz odnaleźć Radioactive, zabrać mu kluczyk do Komnaty Przeznaczenia i wziąć Miecz Przeklętych. To nasz plan. Miecz ten da nam wielką moc - opowiedział mi całą historię.
- Tak jest! Wykonam zadanie! - zaśmiałam się diabelsko.
- A! Pamiętaj, wcześniej zwano cię Avalon! - rzucił przywódca, gdy biegłam w stronę WPP.

***

Odetchnęłam i zamieniłam się w Avalon.
- Fuuj! Co Radioactive widział w mojej dawnej formie! - skrzywiłam się. - Teraz jestem znacznie lepsza. Doskonalsza.
Pochyliłam się nad strumykiem i zaczęłam dokładnie lustrować moje odbicie. Woda ukazywała moją, anarchiową twarz.


- Avalon! - usłyszałam za sobą głos, to był Alpha watahy.
- Tak? - odezwałam się słodko.
- Gdzie byłaś przez te trzy dni? - spytał.
- Eee... Nieważne, przejdziemy się? - posłałan basiorowi promienny, trochę głupawy uśmiech.
- Pewnie - odrzekł. Uśmiechnęłam się jeszcze raz i ruszyliśmy wolnym krokiem przed siebie. Miałam na celu odciągnąc basiora jak najdalej od tłumu oraz watahy.
- Tak więc... Co się z tobą działo? - zabrał głos.
- Długa historia - odpowiedziałam.
- Ach... Avi... - zaczął, lecz nie dokończył zdania. W mojej głowie uroiło się podejrzenie, że już wie kim jestem i rzeczywiście tak było. Ujrzał moje odbicie w strumieniu.
- Nie jesteś Avalon - zjeżyl się.
- Pewnie, że nie - przybrałam swoją naturalną postać.
- Co z nią zrobiłaś? - warknął.
- Oj, Avi już tu nie ma - skoczyłam na wilka, przygwożdzając go do ziemi. Jednym ruchem zerwałam kluczyk (ten do Komnaty Przeznaczenka) z rzemyka i pognałam przed siebie. Radioactive oczywiście się nie poddał, ale wytworzyłam moje natowe skrzydła i wzbiłam się w powietrze. Lecz zanim zniknęłam za chmurami, odwróciłam się, po czym posłałam buziaczka w kierunku basiora oraz szyderczy uśmiech, będący wyzwaniem.

<Radioactive?>

wtorek, 16 grudnia 2014

Od Shanelle CD Immortala

- Ja teraz sobie spacerowałam bo wcześniej jakoś polowanie mi się nie powiodło,i tak jestem głodna - odpowiedziałam spuszczając smętnie wzrok
- no dobrze, - Basior uśmiechnął się - to co powiesz na polowanie??
-Ale ja dziś naprawdę mam pecha jeśli chodzi o zwierzynę.-stwierdziłam
-To ja ci pomogę, chcesz??
-nie wiem,yyy no wiesz nie chce zawracać ci głowy- spojrzałam na basiora który odpowiedział.....
<Imm??>

Od Shanelle CD Villane

-Bardzo chętnie- odpowiedziałam z uśmiechem
- no to chodźmy jakiegoś poszukać- stwiardził
wędrowaliśmy i wędrowaliśmy ale nigdzie nie było żadnego drzewca
- co się z nimi stało?? Zazwyczaj same podchodzą..
- hmmmm może ci nowi, latający natowie je przegonili??-powiedział basior Ale nie zdążyłam odpowiedzieć bo nagle przed nami przebiegło coś ogromnego. Spojrzałam przerażona na Villa.
<Vill ?? >

Informacje

______________________________________________________________________

  Przypominam, że WPP jest w dalszym ciągu aktywne i proszę pisać opowiadania.
______________________________________________________________________

   Świąteczny event wciąż trwa! Napisz opowiadanie! 23 Grudnia zostanie wydana ankieta, które opowiadanie jest najciekawsze! Zwycięzca otrzyma nagrodę!
______________________________________________________________________


Od Bloodspill CD Twistera

- A wiesz, że mam?-Zapytałam z uśmiechem.
Pobiegłam w stronę łąki. Twist również. Zatrzymałam się przy dziwnym śladzie jakiegoś zwierzęcia. 
-Co to?-Zapytałam.

<Twist?>

Od Immortala CD Shanelle

-Nic się nie stało.-Powiedziałem unosząc wzrok na waderę.-Co tutaj robisz? Może jesteś głodna?
Zapytałem i usiadłem. Przekrzywiłem głowę na bok wyczekując odpowiedzi.
<Shanelle?>

Od Villane CD Shanelle

-Hmm... Możemy iść do lasu Nightrun.
-W porządku.-Powiedziała Wadera.
Wstałem i udałem się w tamtym kierunku. Wadera szybko mnie dogoniła. Szliśmy równym krokiem, kiedy nastała niezręczna cisza.
-Więc... Chcesz może potem popłoszyć drzewce?-Zapytałem.

<Shanelle?>

Od Hope CD ToxicFlame

  Uciekałam przed ogromnym i rozwścieczonym Hypno. W pewnym momencie podkosił mnie swym ogonem. Upadłam. Zaczęłam przeraźliwie wyć. Oczekiwałam pomocy...

<Toxic?>

niedziela, 14 grudnia 2014

Od Radioactive

    Długo nie widziałem Natów. Być może się wyniosły? Nie, na pewno nie. Coś musiało się stać, a ja musiałem się dowiedzieć co. Był ładny poranek. Ruszyłem Lasem Nightrun. A raczej okrążyłem go. Nigdzie nie było śladów tych stworzeń. Rozejrzałem się. Zauważyłem martwą sarnę. Podszedłem do niej. Okazało się, że coś ją zaatakowało. To coś atakowało z góry.
-Pewnie Natowie już nauczyli się wchodzić na drzewa, i teraz nie możemy im uciec.-Powiedziałem.
Spojrzałem w górę. Tam nic nie było. Śladów na drzewie pozostawionych po wspinaczce też. Poszedłem dalej. Byłem strasznie ciekaw, co to mogło być. W tym momencie usłyszałem szelest. Natychmiast się odwróciłem i wyszczerzyłem kły, gotów do ataku. Coś tam stało. Po chwili usłyszałem warknięcie. Poszło dalej. Ruszyłem za stworzeniem w pogoń. Okazało się, że to już stary Nat. Ale... On miał skrzydła. Tak, Naci wytworzyli skrzydła. Teraz mamy problem. W pierwszej sekundzie chciałem uciec jak najdalej, ale się powstrzymałem. Poszedłem za Natem. Zatrzymał się przy jakimś drzewie, po chwili podeszły do niego inni Natowie. Oni również mieli skrzydła. Nie minęła minuta, a oni wzbili się w powietrze. Zacząłem uciekać w kierunku jaskini. Spojrzałem za siebie. Nie widziałem ich, więc zwolniłem, ale dalej biegłem. Po jakiejś godzinie byłem z powrotem. Zwołałem zebranie wojowników. Hope, Immortal, Night, Jenna oraz Avalon. Objaśniłem im całą sytuację.
-I co teraz?-Zapytała Hope.-Jeśli nas zaatakują nie będziemy mieli szans.
-Trzeba będzie poprosić Silent Mask o zrobienie zapory, przez którą nie będą mogły przechodzić.-Powiedział Immortal.
-Masz rację.-Przyznałem.- Jenna, mogłabyś?
-Jasne.-Odpowiedziała wadera i wzbiła się w powietrze. Poleciała po naszą szamankę.
-Night mógłbyś zwołać resztę?
-Pewnie.-Odpowiedział basior i pobiegł w kierunku jaskini.
W tym samym momencie przyleciała Jenna z Mask.
-Co się dzieje?-Zapytała szamanka.
-Natowie... Oni ewoluują.-Odpowiedziałem.
-Skrzydła?
-Tak.
Szamanka zwróciła się do Hope:
-Idź po kołki dębu.
Wadera nie odpowiedziała, tylko posłusznie poszła w kierunku lasu.
-Czy puszczanie jej samej nie będzie niebezpieczne?-Zapytał Immortal.
-Uwierz mi, że Hope da sobie radę.
Night wrócił wraz z innymi wilkami. Natychmiast posypały się pytania: Co się dzieje?
-Posłuchajcie.-Zacząłem, wszyscy umilkli.- Natowie wyewoluowali.
Rozległ się cichy szum.
-Od teraz musimy ciężko trenować do wojny. Nauczcie szczenięta mocy, jeśli jeszcze ich nie odkryły. Zbierajcie kołki. Czas apokalipsy się zbliża... - Szeptem powiedziałem ostatnie zdanie.-Do dzieła!-Krzyknąłem.
Wszyscy rozeszli się w swoich kierunkach.  Podszedłem do wracającej z amunicją Hope.
-I jak?
-Widziałam ich. Paru. Przeczesywali las.
-Wracaj do jaskini i rozdaj reszcie kołki. Ja muszę porozmawiać z Silent Mask.
Silent  stała pod ogromnym, rozłożystym dębem.
-Musimy porozmawiać.-Szepnęła.
-Wiem. -Odpowiedziałem.
-Natowie mają znaczną przewagę. Active, poddajmy się.
-Nigdy! Wataha to moja rodzina! Nie oddam jej w łapy jakichś zawszonych worków na mięso!
-Active, mi nie chodzi o poddanie się i życie w niewoli. Chodzi o podstęp. Oddamy im część kołków i poddamy się. Gdy nie będą czujni zaatakujemy.
-To mogłoby zadziałać.-Powiedziałem.
-Wiem. Dlatego ogłoś reszcię ten plan.
-Dobrze, Mask.
Ruszyłem do innych wilków. Wszyscy byli w jaskini. Powiedziałem dokładnie to samo co powiedziała Silent Mask. Każdy sądził,  że się uda. Miejmy nadzieję...