środa, 17 grudnia 2014

Od Avalon

Jak codziennie udałam się na poranne polowanie. To miał być zwykły, nudny dzień, ale nie był... Ponieważ tego dnia wszystko się zmieniło... Ja się zmieniłam... I nie wiem czy powrócę do dawnej formy... Warto wierzyć, ale czy wiara rzeczywiście czyni cuda?
Zamknęłam dziennik i piodniosłam głowę. Otaczała mnie bezkresna ciemność. Czarna oraz straszna. Pełna żalu. A ja siedzę tu sama, nic nie warta, marząc o wolności...

***

Z resztki gwiazd, które jeszcze nie zdążyły zaginąć w morzu zorzy porannej, stworzyłam wielką, złotą tarczę, ale to nic nie pomogło, gdyż Naci zaatakowali mnie od tyłu. Poczułam tylko jak ostre kły zanurzają się w mojej skórze i... łańcuchy... ciemość, mrok. Trafiłam tutaj, a najgorsze było to, że miałam świadomość, iż ktoś inny steruje moim ciałem.

***Oczami Anarchii***

- Gdzie jestem? - wyjąkałam, rozglądając się dookoła po głębokim śnie.
- W siedzibie Natów. Ja jestem przywódcą, witam cię serdecznie w moich progach! - odezwał się tęgi, potężny wilk. - Sprowadziliśmy cię, ponieważ masz w sobie ogromną siłę i jesteś nam potrzebna do wyzwolenia świata spod łap kreatur. Czy zgodzisz się nam pomóc?
- Chodzi o wilki? - czułam się inaczej. Miałam wrażenie, że ktoś jeszcze w tym ciele jest i mi podpowiada. Nie pozwala na układ, ale za bardzo kusiła mnie ta propozycja.
- Tak - kiwnął głową. Ucichłam na chwilę, jednak po chwili odezwałam się:
- Pomogę - na mój pysk wpełzł szyderczy usmiech.
- Więc witamy! Twoje imię brzmi Anarchia, co znaczy bez władców - oznajmił. - Jak wiesz od laty toczymy wojnę z WPP. Opierają się nam, a ty jesteś ratunkiem! Widzisz, jesteś na tyle zdolna, aby przybrać swoją dawną postać, przez co cię nie rozpoznają, a los sprawił, że jesteś partnerką Alphy! Co ułatwi zadanie. Musisz odnaleźć Radioactive, zabrać mu kluczyk do Komnaty Przeznaczenia i wziąć Miecz Przeklętych. To nasz plan. Miecz ten da nam wielką moc - opowiedział mi całą historię.
- Tak jest! Wykonam zadanie! - zaśmiałam się diabelsko.
- A! Pamiętaj, wcześniej zwano cię Avalon! - rzucił przywódca, gdy biegłam w stronę WPP.

***

Odetchnęłam i zamieniłam się w Avalon.
- Fuuj! Co Radioactive widział w mojej dawnej formie! - skrzywiłam się. - Teraz jestem znacznie lepsza. Doskonalsza.
Pochyliłam się nad strumykiem i zaczęłam dokładnie lustrować moje odbicie. Woda ukazywała moją, anarchiową twarz.


- Avalon! - usłyszałam za sobą głos, to był Alpha watahy.
- Tak? - odezwałam się słodko.
- Gdzie byłaś przez te trzy dni? - spytał.
- Eee... Nieważne, przejdziemy się? - posłałan basiorowi promienny, trochę głupawy uśmiech.
- Pewnie - odrzekł. Uśmiechnęłam się jeszcze raz i ruszyliśmy wolnym krokiem przed siebie. Miałam na celu odciągnąc basiora jak najdalej od tłumu oraz watahy.
- Tak więc... Co się z tobą działo? - zabrał głos.
- Długa historia - odpowiedziałam.
- Ach... Avi... - zaczął, lecz nie dokończył zdania. W mojej głowie uroiło się podejrzenie, że już wie kim jestem i rzeczywiście tak było. Ujrzał moje odbicie w strumieniu.
- Nie jesteś Avalon - zjeżyl się.
- Pewnie, że nie - przybrałam swoją naturalną postać.
- Co z nią zrobiłaś? - warknął.
- Oj, Avi już tu nie ma - skoczyłam na wilka, przygwożdzając go do ziemi. Jednym ruchem zerwałam kluczyk (ten do Komnaty Przeznaczenka) z rzemyka i pognałam przed siebie. Radioactive oczywiście się nie poddał, ale wytworzyłam moje natowe skrzydła i wzbiłam się w powietrze. Lecz zanim zniknęłam za chmurami, odwróciłam się, po czym posłałam buziaczka w kierunku basiora oraz szyderczy uśmiech, będący wyzwaniem.

<Radioactive?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz