Kilka dni w watasze nie miałam nic do roboty. Postanowiłam przejść się do ludzkiego pomiotu. Do tej placówki edukacyjnej. Zastanawiałam się jak tam się uczyło polowań skoro to takie małe i do niczego się nie nadaje. Ludzkie potomstwo było małe, nie biegało szybko tylko było bezużyteczne. Wracając do rzeczy... Pobiegłam szybko po alhę, by powiedzieć mu o mojej wycieczce do ludzkiej wioski. Miałam nadzieję że kogoś tam ze mną wyśle... bo w końcu sama w ludzkim siedlisku? Jednak tego co mi powiedział...tego....tego nigdy bym się nie spodziewała...Zaoferował że pójdziemy w trzech. Ja, on i jeszcze ktoś. Tylko nie wiem kto. W końcu przytargał tu za ogon Mango. Razem poszliśmy w stronę ludzkiej wioski. Szybko weszliśmy w krzaki, by nikt nas nie zauważył i potajemnie wślizgnęliśmy się na placówkę edukacyjną. Obok szkoły rosło kilka drzew. nagle coś zaczęło głośno dzwonić i w popłochu wskoczyliśmy na te drzewa. Setki ludzkich potomków wybiegało ze szkoły. Byłam nie lada zaskoczona. Grell i Mango też zaniemówili. Siedzieliśmy na drzewach i patrzyliśmy na siebie. Po kilku minutach znów zabrzmiał dzwonek i wszystkie ludzkie dzieci pobiegły do szkoły. Zeskoczyliśmy z drzew. Wbiegliśmy po cichu do szkoły y zbadać teren. Chodziliśmy po szkole około pół godziny. Potem zebraliśmy się w jakimś pomieszczeniu. Była to chyba łazienka. Nagle znów rozbrzmiał dzwonek. Wbiegliśmy do jednej z kabin. Chłopcy stanęli na muszli klozetowe, a ja stanęłam na dwóch łapach i siedzieliśmy cicho. Bez słowa. Nagle pukanie. Spojrzeliśmy na siebie, a że była to damska łazienka to krzyknęłam:
-Zajęta! -Ludzkim głosem.
Siedzieliśmy tam kilka minut i znów dzwonek. Wyszliśmy z kabiny.
-Już czas wracać, ale...zobaczmy jeszcze jak uczą się polować. -Powiedział Grell.
Wyszliśmy na dwór. Zobaczyliśmy ludzkie dzieci. Te starsze. Ich wiek szacuję na około 15-16 lat. Biegali dość szybko, i skakali równie dobrze. Nie wytrzymałam...wybiegłam z krzaków, chociaż Grell i Mango próbowali mnie zatrzymać. Stanęłam przed lekko przerażoną grupą nastolatków. Cofnęli się, a ja warczałam. Trener próbował mnie odpędzić, ale na szczęście z krzaków wyszli Mango i Grell. Ogromne basiory mnie wsparły, ale powiedzieli:
-Secretia chociaż to ogromna głupota..wesprzemy cię...ale i tak uważamy że to durne.
Nastolatki uciekły, a chłopcy zostali. Trener kazał im iść do budynku. Zrobili co kazał, a my...wycofaliśmy się w zboże. Uciekliśmy spory kawałek drogi. Zwołaliśmy resztę watahy. Wracaliśmy polną ścieżką, tą co zwykle, ale...pomyliliśmy drogę. Trafiliśmy na tereny obcej watahy. Spotkaliśmy się z niemałą grupą wilków. Od razu nas zaatakowali. Przygotowaliśmy się do ataku. Nacieraliśmy na tereny wroga. Wszyscy używali swoich mocy. Kilka minut później przepędziliśmy wilki. Jednak zrezygnowaliśmy i zostawiliśmy je im. Wróciliśmy na tereny watahy. Ja jednak nie mogłam usiedzieć w miejscu. Grell i ja zrobił wykład na temat ludzkich potomków. Szczerze mówiąc? Nie mieliśmy dobrych nowin na temat ludzi. Później nie mogłam usiedzieć na miejscu. Wyszłam więc na polanę i zobaczyłam tam wyjca. Zaczęłam czym prędzej uciekać tak by on mnie nie dogonił. Jednak w terenie przeciwnym, na niezbadane tereny. Udało mi się uciec. Później gdy wracałam zobaczyłam kilkadziesiąt zabitych saren, ale nie wyczułam tu żadnego wilka. Zawyłam. Grell i kilka innych wilków też nie wiedzieli o co chodzi. Była to zasadzka. Kilka wyjców wyskoczyło na nas. Wilki, które miały furie używały jej. Wyjce nas otoczyły. Byliśmy uwięzieni w ciasnym kółku. Nagle jeden z wyjców mnie zaatakował, ale Grell skoczył na jego wstrętną mordę.
-W nogi! -Wrzasnął do wszystkich.
ja jednak byłam sparaliżowana. Pomogłam mu dobić wyjca. Potem razem uciekliśmy. Udało nam się ich zgubić. Zwialiśmy na tereny watahy. Ukryliśmy się w jaskini. Zamknęliśmy wejście do jaskini. Przez ścianę z magi widzieliśmy jak wyjce i reszta stworów się zgadali ze sobą. Byłam przerażona. Grell zwołał naradę...
<Grell? Ktoś z watahy?>