piątek, 12 czerwca 2015

Od Φτερά παγωνιού

 Moi rodzice mnie nie rozumieją. Cały czas mają problem z tym, że szwendam się z jakimiś basiorami i waderami. Boją się, że w takim wieku zacznę brać używki, głupie, nic mi nie będzie. Jest to na tyle wkurzające, że mogłam zostać i wysłuchiwać tego pierniczenia codziennie, albo uciec i cieszyć się wolnością. I tak właśnie zrobiłam. Szłam dnie i noce, ale księżniczki tak szybko się nie poddają. Chciałam się zatrzymać i gdzieś odpocząć. Byłam już dość zmęczona i nawet liście laurowe nie pomagały. Wlazłam do jakiejś jaskini, w której było parę wilków w moim wieku (?).
-Kim jesteś? - zapytało coś na pograniczu wadery i basiora, bardzo brudne.
-Ja? ja, jestem księęęężniczkąąąąą - język mi się plątał ze zmęczenia i liści - bla, bla, mogę gdzieś tu spać.
-Kim? - brudas nie dawał spokoju.
Naglę pojawił się jakiś basior, o wdzięcznej pomarańczowej sierści i gdy zobaczył, że się kładę, krzyknął:
-Tarzamy się!
I naglę wszyscy jak na polecenie powiedzieli stanowcze : NIEEE!
Wszyscy wybiegli, a ja zostałam.
-Jak się prześpię to się z tobą potarzam - powiedziałam przez sen.
Basior zaczął coś jeszcze mówić, ale ja już spałam.

<Pomarańczowy Basior?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz