czwartek, 26 lutego 2015

Od Kate

Wstałam lekko zaniepokojona odgłosem łamanych gałęzi. Ze strachem rozejrzałam się po lesie spodziewając się najgorszego....Zając....to tylko zając odetchnęłam z ulgą. Dzień zapowiadał się ciekawie dopiero wstałam a już najadłam się strachu. Przeciągnęłam się sennie chociaż resztki snu i tak wystraszył ten zając. Miałam wielkie nadzieje, że może uda mi się dzisiaj przeżyć bez poważnych uszkodzeń fizycznych jak i psychicznych. Z taką myślą ruszyłam na polowanie. Polowanie w moim stylu trwało dość długo ale za to było całkowicie bezpieczne. Gdy jadłam swoją małą zdobycz rozmyślałam nad sensem istnienia. Po kilku godzinach w końcu zebrałam w sobie dość chęci i siły aby udać się nad jezioro z wielką nadzieją, że nie jest całe pokryte lodem.
Na miejscu było dosyć ładnie białe zaspy pokrywały krajobraz tylko gdzie nie gdzie widać było ślady wilków z watahy. Całe jezioro było pokryte grubą taflą lodu.
-Ach...-Westchnęłam zrezygnowana.
Ruszyłam przed siebie. Po jakiejś godzinie drogi dotarłam w pewne niezwykłe miejsce:


Zazwyczaj jest tutaj sporo wilków ale tym razem jestem tutaj ja i jakieś dwa basiory z watahy. Przywitałam się z nimi z grzeczności. I poszłam dalej pogoda tutaj od zawsze była piękna nie zależnie od pory roku tutaj zawsze było wspaniale. Nie myśląc dłużej ruszyłam dalej przed siebie. Po jakimś czasie znowu byłam w lesie rozglądając się za kimś kogo znam.
-Kate!- Usłyszałam wołanie którego nie mogłabym pomylić z wołaniem innego basiora.
Odwróciłam się a tuż przede mną stał z tym swoim głupkowatym uśmiechem Zayebysty. Od zawsze byliśmy zupełnym przeciwieństwem siebie: ja odpowiedzialna a on niekoniecznie, mi można powierzyć zadanie no a mu po prostu nie. Ale zawsze czułam się w jego towarzystwie spokojna po mimo, że ściągał na nas duże kłopoty.
-Hej-Przywitałam się lekko oszołomiona jego pozytywną energią.
-Hej Kate, mam nadzieję, że nie masz co robić bo mam pewien pomysł!- Powiedział z błaganiem w oczach.
Uśmiechnęłam się do basiora co wziął za odpowiedź twierdzącą. Z radości i ekscytacji zrobił kilka kółek w miejscu i ruszył biegiem przed siebie. Zdenerwowana biegłam za nim kilka razy potknęłam się o korzeń wystający z ziemi co bardzo śmieszyło basiora ale gdy widział, że mnie wcale z tego powodu nie jest do śmiechu milkną i zwalniał abym nadążała, lecz po chwili znowu biegł zapominając o mnie. Po jakimś czasie przestałam rozpoznawać teren a w końcu byłam już pewna, że przez basiora się zagubimy. Z lekką paniką rozglądałam się aby zapamiętać najwięcej szczegółów. Ale wszystko było takie obce.
- Zayebysty gdzie my jesteśmy?- spytałam z nadzieją, że głos załamuje mi się tylko w wyobraźni.
-To ma być niespodzianka- sapną basior zwalniając.
-Ale chociaż powiedź czy jesteśmy na terenie naszej watahy- nalegałam
-Ha NIE! - odpowiedział zadowolony z siebie basior.
-Co!!!- Krzyknęłam i uświadomiłam sobie, że może nas ktoś usłyszeć i ściszyłam głos do szeptu.- To jest niebezpieczne.
-A tam nie bezpieczne... to jest zabawne!- krzykną basior.
Gdy w końcu usiedliśmy aby odsapnąć na darmo starałam się go uciszyć. Wył zadowolony z siebie.
<Zayebysty?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz