-Na drzewo i... czekamy aż gdzieś pójdą. -Powiedziałam spokojnie i zaczęłam wchodzić na drzewo... jednak nie byłam tak dobra we wspinaczce jak koty czy wiewiórki ,więc na drzewie byłam dopiero po pięciu minutach ,a w tym czasie worki na mięso podeszły do drzewa na którym byliśmy. Patrzyły na nas. Trochę się bałam ,ale nie dałam tego po sobie poznać. Mango i ja siedzieliśmy na drzewie ,a te worki ani rusz! Położyłam się na jednej z grubszych gałęzi i... zasnęłam. Mango chyba też. Miałam cudowny sen ,ale nie powiem jaki. w każdym razie obudziłam się rano. Mango też. I już od rana coś podniosło mi ciśnienie. Te worki nadal tam były!!! Teraz poczułam że dostanę furii ,ale opanowałam się. Niewiele myśląc (jak to ja przy furii: ,,Najpierw robi później myśli."). Ze skoczyłam z drzewa ,a te worki rzuciły się na mnie! Dostałam furii i po chwili one już nie żyły. Mango też zeskoczył. Spojrzałam na niego z miną jakbym zawiniła co u mnie zdarza się BARDZO rzadko. poszłam w stronę gdzie wyczułam trochę wody. Poczułam też że leci mi krew. Miałam od niej już wilgotne łapy. Nagle poczułam niemoc. Oczy poszły w górę i leżałam na ziemi nie rozumiejąc co dzieje się z moim ciałem. Usłyszała tylko głos Manga mówiący:
-Radioaktywna! Co jest?!
Nie słyszałam już nic innego. Powędrowałam do świata duchów ,ale poczułam rwanie i obudziłam się zlana zimnym potem. To było straszne. Ledwo otworzyłam oczy i zobaczyłam Manga...
<Mango?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz