Nie...Stało się.Spadałem.Starałem się złapać jakiegoś fragmentu skały,drewna,ale wszystko na nic.Nagle mnie olśniło.Łoyga?Tak.To ona.Schwytałem się jej zębami.Dość chuśtało.Na tyle mocno,żeby wystrzeliło mnie w górę.Cóż...Miałem nie latać,ale to nie jest zasługa mocy.To zasługa...Nie wiem czego.Łodygi?Tak.Łodygi.Tergo całego chwastu.Ale jednak...Uda mi się zdobyć liść jeszcze dzisiaj!Tak!Uda mi się!I sie nie poddam!
Moje rozmyślania przerwało jednak...Uderzenie.Spadłem na szczy góry.Tam,w małej kałuży leżał jeden z lisci.Mam niewiarygodne szczęście!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz