Nie wiedziałam co zrobić. Zawyłam. Miało to znaczyć że biegnę za nim.
Tamorayn chyba mnie usłyszał bo biegł kawałek za mną. Prawie dorwałam
skuba*ca ,ale liść mu wyleciał i porwał go wiatr.Pobiegłam za liściem ,a Tamorayn biegł za mną. Nie mogłam złapać tego liścia. Prawie ,prawie go złapałam ,ale... poślizgnęłam się i wpadłam do jakiejś jamy. Wyszłam z niej po kilku minutach. Biegłam dalej za tym złotym liściem ,a Tamorayn za mną...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz