Obejrzałam się jeszcze raz. Zapach starej watahy miał coś w sobie. Na zawsze pozostanie w moim sercu, chyba, że o nim wcześniej nie zapomnę. Zaśmiałam się i już ruszyłam przed siebie. Wdrapałam się na pierwsze lepsze drzewo.
- W która stronę można iść?- powiedziałam do siebie, rozglądając się. Skoczyłam na drugie drzewo. W sumie, nieważne. Idę by iść. Po co siedzieć w miejscu, jak można pozwiedzać inne tereny. Skakanie po drzewach jest takie ekscytujące, jeszcze gdy się spada. Nabrałam powietrza i ruszyłam dalej. Chmury schowały słońce.
- Będzie padać.- powiedziałam, zerkając w górę. Czemu akurat teraz. Cóż, podróż będzie urozmaicona. Nie da się ukryć, deszcz luną na ziemię. Liście, po których biegłam zrobiły się mokre i śliskie. Po paru skokach spadłam na ziemię. Wstałam i otrząsnęłam się. Upadek dało się wytrzymać, lecz resztę podróży spędziłam na ziemi. Bieg nie był jakoś mocno wyczerpujący. Przerwa jednak była potrzebna. W jej czasie jakiś ktoś, wbiegł we mnie. Czy już naprawdę nikt mnie nie zauważa.
- Co robisz?- warknęłam na przeciwnika.
< Ktoś dokończy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz