poniedziałek, 17 listopada 2014

Od Vincenta

Po przebudzeniu się wyszedłem z mojej jaskini. Zaczerpnąłem świeżego powietrza. Spojrzałem się w górę gdzie raziło jasne słońce i nie było ani jednej chmury. Lekko uśmiechając się ruszyłem. Szedłem leniwym choć dumnym krokiem spoglądając ukradkiem na coś. Nagle wyszedłem na polanę. Zobaczyłem tak stado łani. Błąkały się bez przywódcy stada czyli bez samca broniącego. Przez to dały mi przewagę. Ukradkiem uśmiechnąłem się i wzbiłem się w powietrze. Rozglądałem się za dorodną łanią i taką znalazłem. Była lekko ranna w nogę. Oblizałem się lekko i zwinąłem skrzydła. Leciałem z ogromną siłą na łanię. Po chwili spadania w dół zatopiłem moje kły w barki zwierzyny. Wzleciałem z nią dość wysoko. Bez litości i poczucia winy puściłem łanię z prawie sześciu metrów. Patrzyłem jak spada. Na końcu zderzyła się z ziemią. Nikt nie przeżyje takiego upadku. Po tym jak zobaczyłem że łania leży w bezruchu leciałem powoli w jej stronę. Zatrzymałem się na ziemi dwa metry przed nią. Podszedłem do martwego ciała zwierzęcia. Zacząłem ją konsumować. Jej mięso było delikatne. Zjadłem ją do połowy później zacząłem iść z resztkami w stronę mojej jaskini. Przed wejściem do niej umyłem martwe zwierze aby nie przyciągnęło innych wilków. Odłożyłem łanię w bezpieczne miejsce. Gdy się odwróciłem zobaczyłem jasne oczy które było widać z ciemnego kąta. Warknąłem. Wilk wyszedł okazało się że był to alfa watahy Radioactive. Przestałem warczeć. Spojrzałem się na wilka który wychodzi z ciemnego kąta mówiąc
<Radioactive?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz