środa, 19 listopada 2014
Od Luny
Pędziłam jak burza za tym. Dorwałam to i... to było jakieś sreberko... Byłam smutna. Wyrzuciłam to ,ale co to było??? To nagle zniknęło! Patrzyłam jak wryta. Poszłam dalej myśląc gdzie może to być... Pomyślałam o górach... Tam jeszcze przecież nie byłam... Skierowałam kroki w tamtym kierunku. Na moje szczęście wiatr ustał i nie widziałam żadnego stwora. Trafiłam na górę. Z początku chciałam przejść nią ,ale pomyślałam że to zajmie mi cały dzień więc zaczęłam obchodzić górę. Nie znalazłam po drodze nic ciekawego. Nudziło mi się i dała mi się we znaki samotność. Z zamyślenia wyrwało mnie burczenie brzucha bo od dawna nic nie jadłam. Nie długo zajęło mi wytropienie jedzenia. Pobiegłam w kierunku zapachu i chwilę później zatopiłam kły w jej szyi. Do stołu podane! Zjadłam sarnę poszłam do strumienia, napiłam się i zasnęłam prawie natychmiastowo. Rano obudziłam się i zobaczyłam... NIC!!! Wielki NIC nikogo nie było i powoli miałam dość tej samotności ,ale pomyślałam jak to wspaniale jest być Gammą! Postanowiłam dalsze poszukiwania. Zobaczyłam coś złotego! Tak to na pewno liść! Biegłam w tym kierunku ,ale szczęścia nie miałam liść miał niedźwiedź!!! Co to to nie! Żaden głu*i miś nie pozbawi mnie zwycięstwa! Zaczęłam warczeć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz