- Nie wiem - usiadłam na trawie i zaczęłam oglądać kopertę. Stary pergamin szeleszczał w moich łapach. Nie było tam żadnego adresu czy sposobu jak się skontaktować z ów osobą. Tylko na środku pisało "Bezimienny".
- Czyli nic nie zdziałamy, wyrzuć ten lst i wracamy - powiedział Radioactive.
- Jak chcesz to sam wracaj, ja nie mogę - wstałam.
- Hę? - mruknął.
- Nic - rzekłam i rzuciłam się biegiem przed siebie.
"Skoro nie wiem gdzie znaleźć odbiorcę... Trzeba zasięgnąć po ostateczne środki... A mianowicie muszę...", pomyślałam, lecz nagle moją uwagę odwrócił żółto-zielony, toksyczny basior.
- Nie pozwolę ci zgarnąć całej zabawy - powiedział - Z resztą sama sobie nie poradzisz.
- Pfy! - prychnęłam.
- Co? - spiorunował mnie wzrokiem.
- Pstro - przewróciłam oczami i zatrzymałam się obok wielkiego, starego drzewa. Zastukałam w korę.
- Bawisz się w driadę? - basior spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Co to za hałasy? - z pnia wyszedł niski, stary elf - O! Witaj Avalon!
- Dzień dobry, starcze - dygnęłam.
- Świetnie, jeszcze się będziesz bawić w damę dworu - burknął Radioactive. Rzuciłam w niego sztyletem, który ze świstem przeleciał basiorowi koło ucha i wbił się w drzewo za Alphą.
- Spokojnie moja droga, a pan mógłby się trochę uspokoić, Avalon nie należy do najcierpliwszych - powiedział miło elfik.
- Zauważyłem to - odparł.
- Co was tu sprowadza? - spytał mędrzec.
- Ten list, czy możesz nam powiedzieć kto to jest ten Bezimienny? - podałam kopertę.
- Bezimienny? Czyli już wiecie... - szepnął.
- Co wiemy? - Radioactive wyciągnął mój sztylet z pnia, który zmienił się w wielki miecz, większy od niego samego - Co to jest?
Zaskoczony basior odskoczył na widok wielkiego ostrza.
- Nie mam chyba innego wyboru... - elf pstryknął palcami, a z ziemi wyłonił się ogromny minotaur.
- Cześć Miniek, jak było w Hadesie? - podeszłam do miecza, którym "bawił się" Radioactive i chwyciłam zębami za rękojeść.
<Radioactive?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz