Uciekając przed dmuchawcem przypadkiem wyviegłem na otwarty teren, gdzie stwór miał większą szansę mnie dopaść. Otaczające mnie liany utrudniały mi tylko zgubienie go. Czy one zawsze muszą się za mną plątać...? No, najwyraźniej tak. W oddali zauważyłem mały las, który umozliwiał skrycie się w nim i nie zostanie wykrytem przez bestie. Liczyłem na to, że w pobliżu będą jakieś wilki, które mi pomogą. W samą porę usłyszałem wycie. To musiała być jakaś wataha, która wyczuła albo mnie, jako intruza, albo atakującego dmuchawca.
-Tutaj! - Krzyknąłem.
Moj głos odbijał się echem o pnie drzew przez dobre pięć minut.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz