-Yy... Dzięki za uratowanie życia.
-A spoko nie ma za co.- Odpowiedział patrząc na mnie.
Spuściłam wzrok i lekko się zawstydziłam. Odkąd pamiętałam tak reagowałam na każdego basiora.
-Przecież nie mogłem cię tam zostawić.-powiedział po chwili namysłu.
-No wiesz ryzykowałeś swoje życie...- Zaczęłam
-To nic takiego.-przerwał mi basior.
Gdy zjedliśmy postanowiłam rozprostować kości. Gdy wstawałam i prostowałam łapy każdą po kolei basior przyglądał mi się z lekkim rozbawieniem, które starał się zamaskować. Spojrzałam na niego oczekując wyjaśnień z czego się tak śmieje.
<Sylvester?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz