Szłam przez las rozglądając się za obiadem,gdy nagle usłyszałam jakieś zawodzenie jakby płacz, ale taki jakiś dziwny.Nasłuchiwałam z której strony ono dochodzi,zaczęłam węszyć. Szłam powoli w tamtym kierunku rozglądając się na boki. Usłyszałam hałas coraz bliżej i zaczęłam biec w w tym kierunku.Stanęłam jak wryta,gdy tam dotarłam okazało się,że to Sarupon kogoś lub coś atakuję.To coś schowało się w małej jaskini do której potwór nie mógł wejść.Długo się nie zastanawiając skoczyłam na niego złapałam zębami za jego róg i odepchnęłam od jaskini.Stanęłam miedzy jaskinią i nim,widzę,że jest wściekły,że przeszkadzam mu w polowaniu. Ruszył na mnie a ja odskoczyłam i ugryzłam go w łapę,zawył i znowu na mnie natarł. Nie miałam wyboru użyłam lasera i po chwili Sarupon leżał już martwy.Zdyszana podeszłam do jaskini i zajrzałam do nie, oniemiałam bo w środku był chyba mały smok
Nie wiem co zrobić,mały albo mała bardzo się trzęsie, widocznie się mnie boi.Podchodzę powoli wczołgując się do jaskini, maleństwo cofa się pod ścianę, a ja mówię:
-Nie bój się nic ci nie grozi nie zrobię ci krzywdy-mówię łagodnie
Mały nic nie mówi tylko się we mnie wpatruje. Zrobiło się już ciemno i zimno, postanowiłam go lub jej nie zostawiać samej samego i zostałam na noc.Wysunęłam na środek ogon,żeby ogrzać nas obije. Zasnęłam. Rano gdy się obudziłam oniemiałam mały wtulał się w moją sierść, to jest takie przyjemne.Nagle uświadomiłam sobie co ja z nim zrobię jak jego mama się nie zjawi i co powie na to alfa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz