Wędrowałam sobie tak po watasze i zobaczyłam sarny . Byłam dziś nie w humorze więc nie chciało mi się polować. Nagle sarny połączyły swe noski do siebie... pocałowały się. A na niebie koło siebie leciały ptaki:
No właśnie... były razem.Zupełnie przeciwnie do mnie. To było wątpliwe bym kiedykolwiek znalazła partnera. Jak na złość , gdy byłam nad wodą i zanurzyłam głowę jakieś małe wilczki ( nie wiem czy z tej okolicy) pływały i chichotały do siebie.
Wynurzyłam głowę i smutna pobiegłam przed siebie. Potem zwolniłam . Nagle zobaczyłam Mango.
- Cześć Cryst!
- Hej..- odmruknęłam.
- Czemu jesteś smutna?- zapytał i poszliśmy nad jezioro błękitu.
Ja westchnęłam i zaczęłam mówić.
- No bo.. boje się , że nie znajdę już partnera... a chciałabym.
- Nie martw się tym.
Mimo , że chciałam to powstrzymać , lecz łzy same mi popłynęły z oczu.
- A jeśli nie?- zapytałam.
- W tej watasze znajdzie się ktoś dla ciebie. Zawsze.
Uśmiechnęłam się. Wiedziałam , że zawsze mogę na nim polegać.
Odszedł. Zastałam sama. Zanurzyłam łapę i otarłam wodą jeszcze łzy. Nagle usłyszałam szmer w krzakach. Odwróciłam się. Postać wyglądała na basiora..
< Jakiś basior ?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz