Nie wiedziałam co robić. Było tyle rzeczy, ale żadnej nie chciałam teraz wykonywać. Chciałam zrobić coś nowego. Spojrzałam w sufit. Zamknęłam oczy. Chyba zasnęłam. Śniło mi się, że moja rodzina żyła. Byliśmy na polowaniu. Upolowaliśmy dużą sztukę mięsa. Obudziłam się. Byłam strasznie samotna. Może mam w tej watasze kilka przyjaźni, ale czuję się samotna. Nie potrafię tego znieść. Wyszłam z jaskini i chodziłam po puszczy. Nagle usłyszałam za sobą kroki. Obróciłam się. Nikogo nie było. Stałam chwilę, aż nagle poczułam na ramieniu czyjąś łapę. Podskoczyłam. Odwróciłam się, a tam dalej nikogo nie było. Poszłam dalej. Ten ktoś ciągle mnie śledził. Zaczęłam biec. Nagle się zatrzymałam.
- ,,Nikogo nie ma..." - pomyślałam
Nagle na ziemię przewrócił mnie jakiś roześmiany basior.
- Ty za mną tak ganiasz? - powiedziałam śmiejąc się - Jestem Kuryami.
<Jakiś basior?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz