Spacerowałem sobie jak gdyby nigdy nic. Skakałem z łapy na łapę podśpiewując:
Za mało bywa w nas empatii,
Zakładamy maski złe.
Za mało potrafimy dostrzec,
Musimy z tego podnieść się...
Z tego całego "transu" wyrwało mnie mocne uderzenie. Okazało się, że wpadłem na Jeffrey'a- Alphę watahy...
- Wybacz, zagapiłem się.- Powiedziałem
- Och... Niby nic się nie stało...- Warknął wilk.
Patrzyłem się na basiora odchodzącego ku zachodzącemu słońcu. W końcu postanowiłem do niego podbiec. Miałem akurat tą fazę w której zachowywałem się jak szczenię...
- Jestem Mango ! Ty Jeff, prawda ? Prawda ! Czy ta wataha już długo istnieje ? Dlaczego jesteś taki duży ? Bardzo lubię sarninę, a ty ?- Zadawałem te pytania tak szybko, że basior przybrał taką minę z której wyczytałem, że nie do końca mnie zrozumiał.
Tak czy siak usiadłem na tyłku i czekałem na odpowiedzi...
> Jeffrey ? <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz