- No, ochłoń już. Żyjesz, masz się dobrze, tego cholerstwa już nie ma, możesz być spokojny.- Uspokajał mnie Grabarz.
Odpowiedziałem mu kiwnięciem głowy. Ruszyliśmy w stronę jaskini. Zważywszy na to, że mój towarzysz dość szybko chodził, musiałem truchtać, aby za nim nadążyć. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o jezioro skałek. Undertaker leżał nad wodą, a ja pobiegłem do lasu po pewną rzecz. Po kilku minutach wróciłem do niego z zającem w pysku.
- Proszę bardzo!- Powiedziałem, kładąc przed nim truchło.
Miałem nadzieje, że go zje, ale po grabarzu-nekrofilu można się spodziewać wszystkiego...
>Undertaker?<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz