Wędrowałem po mrocznej okolicy, która całkowicie pochłonięta była w ciemności. Spuściłem łeb w dół, by na to już nie patrzeć. Pachniało zgnilizną - Musiały leżeć gdzieś ciała. Rozejrzałem sie po okolicy i znalazłem stos palących się ciał... Ludzie tu byli. Palili wilki. Z niedowierzaniem pokręciłem głową i odsunąłem się na bezpieczną odległość. Chwilę później przybiegły inne wilki, warcząc, jeżąc się, aż w końcu atakując któregoś z ludzi, przegoniły ich. Jeden mnie zobaczył. Wychyliłem się zza drzewa i ostrożnie do niego podszedłem.
- Kim jesteś? - Zapytał.
- Nazywam się Ether, nie zostanę tu na długo, już sobie idę - Odparłem.
- Nie musisz. Możesz zostać u nas, na ile chcesz, a raczej... Zapraszamy do watahy - Powiedział basior, ostatnie zdanie wypowiadając cichszym i stłumionym głosem.
- Z przyjemnością zostanę - Odparłem.
- Wataha Południowych Puszczy przyjmie cię z otwartymi... E... Łapami? Tak, to dobre słowo. Chodźmy.
Szliśmy w kierunku południa. Wciąż milcząc.
- Ci ludzie często tu przychodzą? - Zagaiłem idącą obok waderę.
<Wadero?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz