Irytująca ciepła krew ciekła mi po pysku. Wiatr, który tej nocy był wyjątkowo porywisty co chwilę zmiatał mi ją z oczu.
-*nie myśl o krwi ty głupia wadero.*-Powtarzałam sobie w myślach. Nie płakałam jednak. Ja nie potrafię płakać. Nie mogłam wstać, co jeszcze bardziej mnie denerwowało.. Czułam się bezbronna.
-*Don trzymaj się!*- Trzask łamanej gałązki przywrócił mi skupienie, zastrzygłam uszami z których poleciało kilka iskierek, ale nawet to przyprawiło mi ból.
-*musisz wytrzymać...*-Zesztywniałam gdy poczułam dotknięcie. Nie broniłam się jednak, miałam już dość, nie zależało mi na moim życiu.
-Zostaw mnie.- Wyszeptałam cicho pomimo tego że oczekiwałam od mojego głosu trochę więcej stanowczości. Nastała głucha cisza przerywana dźwiękiem kapiących kropelek krwi. Mój prześladowca nie zważając na na moje prośby zaczął mnie ciągnąć po ziemi.
<ktoś coś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz