Na miejscu było już wiele wilków z watahy, brakowało tylko kilku. Między innymi mojego brata. Taa... Javier od zawsze nie lubił takich rzeczy. To zdecydowanie nie był jednak czas na myślenie o nim. Uśmiechnąłem sie do siebie. W głębi, ale to bardzo, bardzo głęboko, cieszyłem się, że Marry zechciała wybrać się tutaj razem ze mną. Cóż, najlepszym materiałem do tańca, to ja zdecydowanie nie byłem.
<Marry?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz