podczas walki
Na chwilę się zachwiał wtedy znowu przyłożyłam mu z całej siły pazurami .Upadł na ziemię,ale po chwili znowu wstał, widocznie jad jeszcze nie zadziałał, znowu rzucił się na mnie z pochyloną głową i rogami wymierzonymi we mnie.Zaatakował z głośnym rykiem, zrobiłam unik i znowu walnęłam go ogonem, tym razem dostał w żebra, a końcówka mojego ogona zwiększyła płomień i znowu go walnęłam tym razem płomieniem.Zaczął się palić i trucizna widocznie już działała bo zwalił się z nóg wtedy zebrałam całą siłę w sobie i użyłam laseru.Sarupun już cały płonął,aż w końcu wybuchł. Wybuch był tak silny i głośny,że odrzuciło mnie na kilka metrów.Chyba cała wataha słyszała to. Wstałam,obeszłam miejsce wybuchu i poszłam się napić. Gdy ugasiłam pragnienie przybiegł jakiś wilk.
< ktoś>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz