Siedziałem sobie na skale, gdzieś w lesie. Rozmyślałem nad egzystencją życia, kiedy usłyszałem czyjeś kroki. Natychmiast zerwałem się na równe nogi. Wytężyłem słuch i węch. Przeczesywałem wzrokiem każdy krzew, każde drzewo. Pokazałem zęby. Warknąłem. W tym samym czasie, z któregoś z krzewów wyszedł jakiś wilk. Okazało się, ze to wilk z watahy. Przestałem warczeć i uśmiechnąłem się.
-Witaj.-Powiedziałem.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz