- Ej... A paliłaś kiedyś klonowe listki?- Spytałem.
- Amm... Nigdy nie próbowałam.- Zaśmiała się wadera.
- W takim razie, dziś nadszedł ten czas, w którym spróbujesz!- Krzyknąłem z entuzjazmem.
Nie czekając na koleżankę, pobiegłem przodem. Kierowałem się do miasta. Do placówki edukacyjnej, dla tych, trochę starszych młodych, konkretniej. Kiedy drzewiasty las zmienił się w betonowy, usiadłem za pojemnikiem do którego człowieki wrzucają papiery, pojemniki po żywności, a nawet samo jedzenie! Marnotrawstwo! Czekałem na Secretię, która została w tyle i przy okazji chwilkę odpocząłem.
- No! Już jesteś!- Szczeknąłem na widok towarzyszki, podbiegającej do mnie.- Widzisz ten duży betonowy kloc? Te starsze młode, nazywają to "gimnazjum". Tam właśnie jest dużo klonowych liści.
Secretia słuchała uważnie każdego mojego słowa.
- Człowieki biegają jeszcze przed budynkiem. Jak tylko usłyszysz głośny dźwięk wydobywający się z wnętrza betonowego kloca, biegniemy.
Wadera przytaknęła mi skinieniem głowy. Siedzieliśmy tak sobie jakieś... Dwie? Trzy minuty? I usłyszeliśmy ten dźwięk. Momentalnie zerwaliśmy się na równe łapy i pobiegliśmy. Budynek otoczony był jakimś drutem, jednak ja już poprzednim razem sobie z tym poradziłem. Wygryzłem w nim dziurę, która pozostała do dziś. Przeprowadziłem przez nią Secretię, a następnie wskazałem drogę na tyły placówki i pokazałem miejsce w którym młode ludzie ukrywają klonowe liście. Sięgnąłem po foliowy woreczek, pełen zasuszonych listków. Użyłem mojej mocy i roznieciłem niewielki płomyk, do którego wrzuciłem kilka suchych liści. Poczekałem, aż zacznie ulatniać się gęstszy dym. Kiedy takowy się pojawił, zaciągnąłem się i już byłem weselszy.
- Teraz ty.- Powiedziałem i dałem waderze znak łapą, aby spróbowała.
>Secretia? MOJA PSYCHICZNA WYOBRAŹNIA MNIE PRZERAŻA XD<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz